Chochoły i śpiące róże
EDWARD DUSZA
Stanisław Wyspiański należał do pokolenia, które nie doczekało wyzwolenia Polski. Może dlatego w jego twórczości niepodległość ojczyzny wysunięta została na plan pierwszy. Wyspiański, w przeciwieństwie do programu schyłkowców, daleki był od opłakiwania własnego losu – buntując się przeciw skostniałym formom, reprezentował siłę i moc.
Kim był Wyspiański? Był prawdziwym następcą wieszczów – Mickiewicza, Norwida, Słowackiego, Krasińskiego w poezji, a spadkobiercą Matejki w malarstwie.
Poeta-malarz, urodzony w kraju pozbawionym własnej państwowości, żył martyrologią i nadzieją na odzyskanie niepodległości. Tej nadziei poświęcił większą część swojej twórczości literackiej.
Wyspiański wyrósł w Krakowie. Tutaj się urodził 15 stycznia 1869 roku. Ojciec jego, Franciszek Wyspiański, był rzeźbiarzem. Pracownia ojcowska miała być ulubionym miejscem zabaw małego Stasia.
Bardzo wcześnie stracił matkę. Wychowywała go ciotka, Joanna Stankiewiczowa.
W domu wujostwa bywali Matejko i prof. Łuszczkiewicz. Oni to zwrócili uwagę na rysunki Stanisława, przywiezione z włóczęgi po Małopolsce Wschodniej. Zdanie Matejki zadecydowało o przyszłości Wyspiańskiego. Rozpoczął on studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na Wydziale Filozofii.
Zdolności Wyspiańskiego zwróciły uwagę jego nauczycieli. Wcześniejsze swoje prace uzupełniał młody student nowymi, nie rozstając się niemal ze szkicownikiem. Napisał w swoim młodzieńczym pamiętniku: „Jeżeli duch narodu ma się odrodzić, to tylko na podstawie miłości i poszanowania dla przeszłości i jej pamiątek”. Słychać w tym wyznaniu słowa Matejki, który walczył o każdy kamień w Krakowie, reprezentujący jakąkolwiek wartość historyczną. Administracja Miasta Krakowa miała dużo kłopotów z Mistrzem Janem, jako że gromy rzucane przez niego na ignorantów, którzy wydawali zarządzenia rozbiórki historycznych obiektów, odbijały się potężnym echem wśród społeczeństwa.
W latach studiów nawiązał Wyspiański przyjaźń z głośnym, późniejszym malarzem, Józefem Mehofferem, z którym przebywał w Paryżu, a także ze Stanisławem Estreicherem, Karolem Maszkowskim i poetą Lucjanem Rydlem.
W czasie studiów, i w latach 1890-1894, był Wyspiański kilkakrotnie w Paryżu. Był to ważny okres w życiu artysty. Tu powstawały i koncentrowały się nowe prądy literatury i malarstwa, tutaj mógł zapoznać się z pracami malarzy impresjonistów. Wyspiański przywiózł z Francji szkice przedstawiające Paryż i jego mieszkańców. Powrót do kraju spowodowany był brakiem pieniędzy.
Jak wyglądał Wyspiański? Pozostawił po sobie dużą liczbę autoportretów. A tak go opisuje prof. Wacław Husarski: „Był mały, jak ludzie ciałem drobni, robił wrażenie subtelności, a nie siły, głowa nawet, o ładnych blond włosach, pomimo sumiastych, rudawych wąsów i gęstej, choć niedługiej brody, miała w delikatności rysów coś jakby chłopięcego. Potęgę ducha wyrażały tylko oczy, oczy prawdziwie lwie: jasne, o ciemnej, wyraźnej tęczówce i ostrości spojrzenia aż niepokojącej, oczy przenikliwe, dumne, władcze. Promieniujące jak ciemne gwiazdy w woskowo bladej twarzy, one tylko, obok nerwowej nieco i nieco kanciastej energii ruchów, świadczyły o wewnętrznej mocy tej drobnej, prawie filigranowej postaci”.
Wyspiański żył krótko. Dręczony straszliwą chorobą, pracował gorączkowo; malował i pisał. Od roku 1902 był profesorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, pracował jako kierownik artystyczny w czasopiśmie Życie, dbał o estetyczny wygląd swoich i cudzych książek, był autorem i inscenizatorem dramatów wystawianych w Teatrze Miejskim. Opracował projekt odnowy Wawelu, zasiadał w Radzie Miejskiej Krakowa.
Pracował intensywnie do ostatnich chwil życia. Kiedy już nie mógł pisać prawą ręką, pisał lewą. Później dyktował. W ostatnich latach życia wysunął swoją kandydaturę na dyrektora Teatru im. Słowackiego. Stanowisko to jednak powierzono Wacławowi Solskiemu. Był to wielki wstrząs dla artysty. Kiedy umarł, Kraków pożegnał go manifestacyjnym pogrzebem. Przy dźwiękach królewskiego dzwonu Zygmunta, który bije tylko w wielkich dla Polski chwilach, złożono trumnę w grobach zasłużonych na Skałce.
Pisząc o Stanisławie Wyspiańskim należy pamiętać, że nie można przeprowadzić linii podziału między jego malarstwem a twórczością literacką. Twórczość poetycka wypływała u Wyspiańskiego z niemożności pełnej wypowiedzi malarskiej, natchnienie poetyckie zaś, przetransponowane za pomocą pędzla, ołówka lub kreski na płótno czy papier, pozwalało mu często na tworzenie wysokiej klasy dzieł malarskich. Przykładem może być choćby Św. Franciszek, uznawany za jedno z najcelniejszych dzieł współczesnej sztuki chrześcijańskiej, albo wstrząsające ogromem ekspresji projekty witraży Św. Stanisław, Św. Salomea czy Kazimierz Wielki, kościotrup w stroju królewskim, jakby ponure porównanie z ówczesną Polską, wytartą z mapy Europy. Szczególnie charakterystyczny jest obraz Chochoły. Tomasz Makowiecki pisze o nim, że jest: „Ucieleśnieniem wizyjnym tych sił czy tych procesów wewnętrznych, które opanowują sobą gromadę ludzką – a nie jednostki tylko, stając się reprezentatywnymi symbolami wewnętrznego stanu pewnej społeczności w pewnej chwili. Wszystko to są żywe a symboliczne, malarsko-słowne ilustracje i interpretacje sceniczne pewnych stanów czy procesów wewnętrznych zjawisk rzeczywistych, którym są podporządkowane”.
Symbolem chochoła charakteryzuje Wyspiański życie polskie pod zaborem, naród w określonej sytuacji dziejowej; w tym wypadku Polskę podzieloną na trzy zabory.
Twórczość malarska Wyspiańskiego miała swoje źródła w mitologii greckiej, w sztuce średniowiecza i folklorze ludowym. Wzajemne pomieszanie tych pierwiastków stanowi o oryginalności jego sztuki. Dekoracyjno-linearny styl artysty, stylizacja, wielka siła uczucia i wyobraźni oraz nowatorstwo wyrazu artystycznego pozwoliły mu zająć wybitne miejsce w sztuce polskiej.
Tragedia grecka i pierwiastki ludowe, antyk, legenda i historia, dramat szekspirowski, współczesność, a nade wszystko olbrzymia wyobraźnia i ogrom uczucia – stanowią o wielkości jego twórczości dramatycznej i jej nowatorstwie. W dramatach takich jak Warszawianka, Lelewel, a przede wszystkim Wyzwolenie poeta buntuje się przeciwko wpływowi wieszczów na psychikę polską, przeciwko romantyzmowi. Bunt ten jest tym bardziej dramatyczny, bo skierowany przeciwko własnym zamiłowaniom. Bo i Wyspiański był w pewnym sensie romantykiem, wyznając jego główne hasło – hasło wyzwolenia, walki narodu o wolność. I wskazuje wreszcie w swej twórczości drogę wiodącą do celu – do tego celu, którego nie osiągnął ani rok 1830, ani 1863. Celem tym była niepodległość.
Odzwierciedla to w pełni jego najgłośniejszy i najdoskonalszy dramat Wesele. Jest to nabrzmiały bólem sąd o społeczeństwie polskim, które nie doczekało realizacji wielkich idei.
Stanisław Wyspiański był poetą wyłącznie polskim: tłumaczenie jego dzieł na języki obce napotyka na wielkie trudności: specyfika tematów, obracająca się wokół niepodległości Polski, poruszanie specyfiki zagadnień polskich, trudna do rozszyfrowania fabuła – bez dogłębnej znajomości historii naszego kraju – stworzyły granice metaforyki, przed którymi stanie każdy cudzoziemiec. Ten twórca nowoczesnego dramatu pozostaje nadal nieznany na Zachodzie.
Natomiast jego malarstwo zyskało wielki rozgłos i notowane jest wysoko w świecie.
•
Stefan Żeromski i Wilhelm Feldman odwiedzili Stanisława Wyspiańskiego tuż przed jego śmiercią. Pomimo bólu, którego nie łagodziła dawkowana Wyspiańskiemu morfina, autor Wesela objawiał niesłychaną żywotność intelektualną. Po drugiej stronie rzeczki, spotkanie bowiem miało miejsce w ogrodzie położonym nad potokiem, przechadzał się żołnierz. „I wtedy przyszło mi na myśl – stwierdza autor Syzyfowych prac – że tylu młodych i zdrowych ludzi biernie, bezsilnie, przygląda się niewoli i przemocy, a natomiast ten chory i wątły człowiek, z nadludzką siłą poważał się kruszyć kajdany”.
Zanim przejdę do głównego tematu, to jest sprawy niepodległości Polski w twórczości Stanisława Wyspiańskiego, chciałbym przytoczyć uwagi Wojciecha Natansona, znawcy twórczości Wyspiańskiego, wnoszące istotny aspekt w ocenie całokształtu twórczości poety-malarza.
„Stanisław Wyspiański –pisze Natanson – umarł w trzydziestym dziewiątym roku życia, 28 listopada 1907 roku. Cały cykl jego działalności artystycznej obejmuje niespełna osiemnaście lat. Twórczość dramatopisarska, która najpotężniejsze wywarła wrażenie i najsilniejsze zostawiła ślady – to okres od prapremiery Warszawianki (1898) po rok 1907. A więc – zaledwie lat dziewięć! Próby działalności teatralnej, inscenizatorskie i scenograficzne, nie przekraczają czterolecia: 1901-1905. Jeśli się to weźmie pod uwagę, jeśli się rzuci na drugą szalę wszystko, czego autor Wyzwolenia dokonał – trudno się oprzeć zdumieniu. Mało jest przykładów w dziejach sztuki, by jeden człowiek potrafił dokonać tak wiele, w tak ciężkich warunkach i w czasie tak zdumiewająco krótkim”.
Edward Csató, pisząc o inscenizacjach Wyzwolenia w roku 1958, zauważa, że: „najistotniejsza rola Wyspiańskiego polega na tym, iż stworzył on kilka dzieł, w których, jak nikt inny, wyraził nastroje, pragnienia i tęsknoty swego pokolenia, w którym ukazał nurtujące je sprzeczności i którymi jednocześnie ujarzmił w pewien sposób wyobraźnię narodową. Narzucił jej pewien tok myślenia, pewną problematykę, z którą następne pokolenia – czy chcą, czy nie chcą – muszą się liczyć. I tę siłę zachował Wyspiański także w latach późniejszych niezależnie od tego, czy jego popularność zaczęła zanikać i że dokładnie znano go w coraz węższym kręgu. Często wielkie pomysły popularyzują się w nie wiadomo jaki sposób, jak gdyby niosła je sama atmosfera. Nadają kierunek myślom innych twórców, choć świadomość ich źródeł zdaje się zanikać. Ukazanie tych źródeł po pewnym czasie jest dla nowych odbiorców niespodzianką radosną i mającą w sobie coś z olśnienia”.
I tutaj dochodzimy do punktu, który chciałem szczególnie uwypuklić, popierając je cytatami z tekstów innych pisarzy. Głównym celem Wyspiańskiego, celem niekwestionowanym i nie stanowiącym li tylko tematu akademickich rozważań – była niepodległość kraju. „Niewolę narodu – pisze Natanson – odczuwał jako głęboko go dotykającą. Osobistą krzywdę i zniewagę”. Wyspiański – wbrew stanowisku schyłkowców, wygodnych nihilistów, akceptujących rzeczywistość – uważał, że czyn w szerokim tego słowa znaczeniu jest nie tylko przywilejem, ale obowiązkiem i szansą współczesnych. Zawarł to swoje twierdzenie w twórczości literackiej, a także malarskiej.
Wielkości! Komu nazwę twą przydano,
ten tęgich sił ożywia w sobie moce
i dusza trwa wielokroć powołaną…
przemoże śmierć i trumien głaz zdruzgoce,
powstanie z martwych…
Zaś w Wyzwoleniu znajdziemy jeszcze jedną strofę wyrażającą ból pisarza, wywołany zjawiskiem stagnacji społeczeństwa i tendencjami do pogodzenia się z niewolą:
O Zygmuncie! Słyszałem ciebie
i natychmiast poznam, gdy usłyszę.
Niech ino się twój głos zakolebie
i przenikliwie wżre się w ciszę,
i ciszę pół-gwarną, pół-szemrzącą,
niech ino wpadną pierwsze tony,
tą melodyją dźwięku rwącą,
już wiem: żeś Ty jest w ruch puszczony.
że wołasz, wołasz: PÓJDŹCIE ZA MNĄ,
i wołasz wiek już nadaremno.
W strofach tych pada wielkie oskarżenie pod adresem społeczeństwa polskiego, jednakże w dużej mierze niesłuszne. Wyspiański zapomniał tutaj o zrywach wolnościowych Polaków, okupionych tak strasznymi ofiarami. Ale on, z piętnem niewoli urodzony i rosnący pod zaborem, widział państwa wolne podczas swej podróży do kilku krajów europejskich: wrócić zaś mu wypadało do ojczyzny, gdzie językiem urzędowym nie był język polski, język jego poezji, dramatu, historią zaś nie była historia Polski, ale Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Stąd też, z tego samego źródła wzięły swój początek jego wspaniałe projekty witrażowe, np. Kazimierz Wielki, wielkość trupia, cuchnąca, przerażająca zarówno swoją siłą, jak i bezwładem.
Stanął tutaj Wyspiański wobec problemu wyboru: tworzenia w kraju, którego nie było oficjalnie na mapach Europy, albo wybrania emigracji. I mimo ponętnych ofert jednej z zagranicznych fabryk wytwarzających witraże, poeta zamieszkał w Krakowie. I twórczość jego związana jest nierozerwalnie z tym miastem. Zaś problem niepodległości będzie się obsesyjnie przewijał w jego utworach.
Wspomniałem wcześniej, że Wyspiański był romantykiem i jednocześnie nie akceptował romantyzmu. Nie da się ukryć, że tworząc w zupełnie innej epoce literackiej, uległ programowi polskiego romantyzmu, choć nie zawsze pokrywało się to z zapatrywaniami poszczególnych przedstawicieli tego kierunku literackiego. Romantyzm, w wydaniu Wyspiańskiego, to nie urojone mrzonki czy metafizyczny mesjanizm, ale rzeczywista, niekłamana chęć czynu. W słynnym wezwaniu Wyzwolenia napisał:
Ktokolwiek żyjesz w polskiej ziemi
o smucisz się, i czoło kryjesz,
z rękoma w krzyż załamanemi
biadasz – przybywaj tu – odżyjesz!
(…)
Uderzmy górne, wysokie tony,
jak z wieżyc bijące dzwony.
Przybywamy tu z zapowiedzią.
Tragiczna będzie nasza gra:
skarżeniem, chłostą i spowiedzią.
Wyzwolin ten doczeka się dnia,
kto własną wolą wyzwolony!!
A pisząc o róży, śpiącej snem zimowym w chochole, twierdzi:
Nie przeziębi najgorszy mróz,
jeśli ktoś ma zapach róż;
owiną go w słomę zbóż,
a na wiosnę go odwiążą
i sam odkwitnie.
Jest to jasna, przejrzysta metafora. Bo czyż tą różą nie jest naród polski, pamiętający o swojej wolności i czekający dnia, kiedy ta wolność stanie się jego udziałem?
•
Realizm i symbolizm, nastrojowość, patos i groteska, wszystko to skupione w jednym utworze (np. w Weselu), stwarza, poprzez ten niezwykły eksperyment skupienia, wielce ciekawy i ekspresywny obraz. Wyspiański, jakże silnie związany z romantyzmem, wzbogacił dramat polski nowymi pierwiastkami, łamiąc obowiązujące wówczas reguły literackie. Utwory jego były (i ciągle są) aktualne, ponieważ zawsze, bez względu na temat, nawiązywał do rzeczywistych konfliktów, podkreślając i uwypuklając wszędzie tam, gdzie to było możliwe, wezwanie do obalenia zaborcy. I myśl ta przewijać się będzie i w Wyzwoleniu, i w Warszawiance, i w Weselu. Był Wyspiański „niewolnikiem wielkiej myśli jednej”. Jak wskazuje Jan Zygmunt Jakubowski „jego [tj. Wyspiańskiego – przyp. ED] najważniejszą troską była przecież sprawa spotęgowania energii narodu do walki o wyzwolenie. (…) Czy to właśnie z »tej myśli jednej« wywodzi się ostra satyra na społeczeństwo, na życie, »gdzie się wszystko niańczy w bladze«”?
Jakubowski sugeruje, że utwory Wyspiańskiego zawierają zbyt wiele aluzji, posiadają nadmiar idei i zagęszczenia pomysłów, dużą liczbę archaizmów i nie zawsze szczęśliwych neologizmów. Można się z tym twierdzeniem zgodzić, lecz należy pamiętać, iż Wyspiański tworzył gorączkowo, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że zostało mu mało czasu. Wyścig autora Wesela ze śmiercią w ostatnich miesiącach życia był widowiskiem dramatycznym. „Śniły mu się dramaty” – jak to sam mówił – wiedząc, że już ich nigdy nie przeleje na papier, że nie utrwali własnych snów.
Pozostawił dzieło wielkie, dzieło nowatorskie, które nie zatraciło barw i przemawia do nas tak samo jak za życia autora. Być może wpływa na to analogia sytuacji naszej ojczyzny. W Warszawiance pisze Wyspiański o Polsce:
Byłam wolna,
buntowna przemocy,
oto mię w kajdany zakuto.
Byłam panią, oto mam być sługą;
bom dłoń wzniosła,
skowaną dłoń nieudolną –
otom w niemocy.
Zaś w Legionie wyznaje Stanisław Wyspiański swoją wiarę w trwałe, niespożyte siły ojczyzny:
Jest Polska wieczna, nieśmiertelna
Ponad świat…
Z tysiącem tysiąców lat.
Jest tutaj Wyspiański wizjonerem. Czy mógłby przewidzieć, że w obronie tych samych ideałów wolności, tej samej wolnej Polski, staną w wiele lat po jego śmierci polscy studenci, pisarze, robotnicy, chłopi? Czy mógł przypuszczać, on, który nie doczekał wyzwolenia, że w Polsce niby wolnej i niepodległej mogły paść takie słowa oskarżenia, jakie wypowiedział współczesny nam pisarz, Andrzej Braun, dopominając się poszanowania historii, jak gdyby kierował się młodzieńczą sentencją Wyspiańskiego o „odrodzeniu ducha narodu”: „Kulturę i literaturę ojczystą uważamy za wartość nadrzędną i samoistną. Kultura każdego narodu, a polska w szczególności – wiemy o tym z naszego wieloletniego doświadczenia – posiada swoje podstawowe, bezcenne źródła, z których wyrasta i którymi się żywi. Pierwszą z wartości składających się na kulturę polską jest historia ojczysta. Truizmem będzie powtarzanie, iż narody nieświadome historii własnej skazane są na duchową zagładę. A jak jest dzisiaj z nauką historii naszej oraz z trwałym upowszechnianiem jej w świadomości za pomocą literatury? Dzieje Polaków i Polski, zwłaszcza te najnowsze, są ocenzurowane i funkcjonują tylko podziemnie. Wiedza o nich w całym, dojrzałym już pokoleniu powojennym jest przerażająco skąpa i wycinkowa. Nie chciałbym tu sięgać do wieków minionych, chodzi szczególnie o dzieje lat, które nas bezpośrednio ukształtowały, które są częścią naszej własnej biografii. Jak możemy mówić o swojej tożsamości, kiedy większość historii współczesnej, a przede wszystkim jej węzłowe momenty dzielące naród i jednoczące go w bolesnym doświadczeniu, formujące jego mentalność i urazy, kiedy to najdramatyczniejsze przeżycia stanowią wstydliwe strefy milczenia? Wstydliwe dla kogo? Dla Polaków?
Co dzisiaj wie trzydziestoparoletni dorosły człowiek o powstaniu Polski z trzech zaborów? O Piłsudskim? O POW? Litery te nawet w nekrologach są wykreślane (…). Jak długo jeszcze daty i miejsca męczeńskiej śmierci ojców wymazywane będą z biografii rodzinnych? Tragiczna historia września 1939 dotyczy tylko połowy Polski, dzieje Polaków i społeczeństwa polskiego w Białymstoku, we Lwowie czy Wilnie nie należą do historii Polski. Dziesiątki tysięcy Polaków w Wehrmachcie, rodziny polskie o tysiące wiorst od miejsca urodzenia, to nie są nasze dzieje, to białe plamy. Historie żołnierza polskiego zaczynają się od Buzułuku i nad Oką. W trzecim roku wojny, razem z polskim mundurem, jakby go przedtem nie noszono. Szok katyński. Proces szesnastu, główne źródła rozbicia opinii publicznej – nieznane są współczesnemu pokoleniu czytelników”.
Wydawać by się mogło, że ocena rzeczywistości polskiej nie koresponduje z twórczością Wyspiańskiego. Mimo pozornej rozbieżności w realiach politycznych, prawda jest ta sama – zarówno Wyspiański, jak i współcześni nam pisarze, tworzyli w podobnym okresie. Tylko – co może się wydawać paradoksalne – cenzura w dawnej Galicji była mniej ostra niż w wolnej niby Polsce. I – jak na kartonie Wyspiańskiego – trwa sen i martwota róży w chochole. Jednakże, ostatnie wypadki, jakie zaszły w Polsce, świadczą, iż róża ta bliska jest przebudzeniu.
Różnorodność tematów w twórczości Wyspiańskiego, z dominującym i obsesyjnym dla pisarza tematem niepodległości, w zestawieniu z jego malarstwem, które zaczęło się, jak wspomniano wyżej, około roku 1892 i było inspirowane głównie atmosferą domu oraz wpływem Jana Matejki, może być dowodem, że autor Wesela łatwiej wypowiadał się w twórczości pisarskiej aniżeli malarskiej. Kiedy zapoznamy się z jego twórczością plastyczną – jakże różnorodną – i zestawimy ją z całym dorobkiem artystycznym, to ujrzymy już Wyspiańskiego nie jako malarza, ale wielkiej klasy pisarza, głównie dramaturga. Wiersze Wyspiańskiego, bowiem, raczej przez autora nie przeznaczone do druku, a będące często formą rymowanego listu czy zapisu odebranego wrażenia, wybladły już i nie stanowią lektury pasjonującej – natomiast Wesele lub Warszawianka posiadają ten sam potencjał ekspresji i, podobnie jak za życia ich twórcy, wywołują dzisiaj silne wzruszenie. Twórczość malarska, to jakby uzupełnienie twórczości pisarskiej, jej dopełnienie. Odnośnik, mający przybliżyć czytelnikowi czas, w jakim rozgrywa się akcja tego czy innego dramatu. I choć jeszcze w roku 1897 pisał do Rydla o literatach: „jak wy macie pisać i co macie pisać, to ja nie wiem. Nie znam ani nawet nie jestem w to wtajemniczony”.
Jego twórczość malarska rozwija się gwałtownie – natomiast twórczość pisarska zaczyna dopiero kiełkować, by później zakwitnąć olśniewająco. I działalność pisarska przygłuszyła w pewnym sensie twórczość malarską, tak, że można zaryzykować stwierdzenie, iż pisarstwo doprowadziło do schyłku twórczość plastyczną Wyspiańskiego.
Tadeusz Makowiecki pisze w swojej książce Poeta-malarz, że „w lirykach i lirycznych partiach dramatów pierwiastki »widowiskowości« i malarskiej plastyki musiały oczywiście przygasać i schodzić na plan nawet nie drugi, ale dziesiąty. Tak zatem, w twórczości poetyckiej z lat ostatnich występowało pewne »odmalarstwowienie«, związane ze wzrostem wartości słowa, którego rola i walory coraz częściej zaczynały się rysować w dziełach. Natomiast w twórczości malarskiej Wyspiańskiego z tychże lat zachodzi wprawdzie proces analogiczny, ale w przeciwnym kierunku: następuje »odliteratczenie« obrazów i wzrost walorów czysto malarskich”.
Tak więc, Wyspiański doszedł do punktu, w którym potrafił oddzielić swoją twórczość malarską od literackiej i przeprowadzić wyraźną między nimi granicę. Czy wyszło to na dobre zarówno jednej, jak i drugiej uprawianej przez niego sztuce wyrazu? Pytanie to może stać się podmiotem rozważań.
Tadeusz Makowiecki twierdzi, że „i twórczość malarską, i poetycką Wyspiańskiego znamionowała w latach 1900 przewaga uczuć patriotycznych. Wesele i Legion i rapsody z jednej strony, a witraże wawelskie i projekty dalszej serii Królów Duchów – z drugiej, świadczą o tym niedwuznacznie”.
Nie zgodziłbym się z tą opinią, jako że przez całą twórczość Wyspiańskiego przewija się patriotyzm, wyrażający się choćby w słowach: „Polska to wielka rzecz”.
I ten imperatyw w jego sztuce, zarówno pisarskiej, jak i malarskiej, przyczynił się w dużej mierze do uzdrowienia sumień, uświadomienia sobie obowiązku wobec ojczyzny, uderzając jednocześnie w serca Polaków. I pragnienie wolności, nawoływanie do zrzucenia kajdanów stało się nowym ideałem społeczeństwa – i przetrwało. Podnieśli je na początku naszego stulecia tacy, jak Józef Piłsudski, dzisiaj na nowo ludzie o charyzmacie Lecha Wałęsy. Za to pragnienie zginął maturzysta Grześ Przemyk i górnicy kopalni „Wujek”…
Jest i pozostanie Wyspiański w naszej pamięci i sercach, takim, jaki jest i pozostanie twórcą dramatu nowoczesnego nie tylko na skalę polską, ale światową. Można bez fałszywych miar postawić go w rzędzie pisarzy światowych najwyższego kalibru.
Szymon Lack we Fragmencie powieści napisał: „Człowiek, którego wszystkie gesty, czyny, dzieła, mówiły, że biada tym, którzy znając prawdę nie obwieszczą, lecz się z nią kryją gnuśnie i bezczynnie, i z niewiarą nie zmagają się do ostatka, do śmierci; prawdę jakąkolwiek; małą czy wielką. Biada tym, którzy mając słowo – nie powiedzą. To wiara, w połączeniu z mocą i możnością, tworzy wielkich ludzi”.
„Stanisław Wyspiański wypowiedział wszystko to, co zrodziło się w jego sercu. Wypowiedzi tej nadał kształt niezwykle wartościowy, a słowa drzemiące w nim przeszły ewolucję i odrodziły się, niby te same, a jakże inne, nieznane dotąd i inaczej pojmowane”.
To właśnie zaważyło, że możemy z pełną odpowiedzialnością zaliczyć Stanisława Wyspiańskiego do rzędu polskich wieszczów.