czwartek, 21 listopada, 2024

30-lecie Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Goleniowskiej „INA” z Goleniowa

„Kresowe pograjki w Gołonogu”

O zespole „INA” z Goleniowa z jego kierownikiem i choreografem Zbigniewem Łukaszewskim rozmawia LESZEK WĄTRÓBSKI.

LESZEK WĄTRÓBSKI: Po II wojnie światowej doszło do ogromnych zmian. Z zestawienia liczbowego osadników w ówczesnym Gołonogu a dzisiejszym Goleniowie na dzień 1 czerwca 1946 roku dowiadujemy się, że wśród jego pierwszych mieszkańców było aż 2163 osadników z dawnych Kresów Wschodnich oraz 359 z głębi ZSRR i 758 z Polski centralnej. Łącznie w mieście mieszkało 3280 osób pochodzenia polskiego, 62 osoby pochodzenia niemieckiego i 10 osób innych narodowości.

Zbigniew łukaszewski: To wszystko prawda. Nasi mieszkańcy w roku 1946 to byli osadnicy z Kresów Wschodnich. Pochodzili głównie z Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Polesia i zachodniej Ukrainy – m.in. z Wołynia. Opowiada o tym nasze widowisko Kresowe pograjki w Gołonogu, którego premiera miała miejsce trzy lata temu. Kiedy rozpoczynaliśmy nad nim pracę, nie zdawaliśmy sobie sprawy, jaki ładunek emocjonalny to nam samym przyniesie.

– Jesteś reżyserem tego widowiska.

– Dużą pomoc merytoryczną w formie muzycznej i tanecznej uzyskaliśmy od prof. Dariusza Kubinowskiego. Były to m.in. jego zbiory pochodzące z licznych miejsc wieloetnicznego przedwojennego pogranicza Polski wschodniej. Za jego ogromny wkład, inspirację i podzielenie się swoją wiedzą zawsze będziemy mu wdzięczni. Korzystaliśmy ponadto ze źródeł Ośrodka Dokumentacji Dziejów Ziemi Goleniowskiej „Żółty Domek” oraz z archiwów znajdujących się w Żytomierzu w Ukrainie.

– Czy prezentowane przez wasz zespół widowisko należy traktować jako pewnego rodzaju wizję artystyczną? 

– Raczej tak, choć przecież opartą na źródłach etnograficznych, z intencją oddania charakteru i ducha tradycji kresowych. Mogło ono zaistnieć np. w czasie karnawału 1946 roku na terenach praktycznie całego Pomorza Zachodniego. Widz jest jedną z osób uczestniczących w otwarciu miejscowej świetlicy, połączonym ze spotkaniem towarzyskim i zabawą taneczną pierwszych osadników, w większości pochodzących z różnych miejsc Kresów Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej Polskiej. Przesiedleńcy przywieźli ze sobą kresowe tradycje taneczne i muzyczne z rodzimych stron, a ich elementy zostały włączone w strukturę naszego widowiska. Były tam m.in. pieśni takie jak Kasił Jaś kaniuszynu („Kosił Jaś koniczynę”) z Polesia czy Ballada o pannie Franciszce ze Lwowa. Nie mogło zbraknąć słynnego przedwojennego szlagieru tanga Polesia czar. Niektóre z pieśni wykorzystanych w widowisku można jeszcze dziś usłyszeć podczas uroczystości rodzinnych w okolicach Goleniowa.

– Aktualnie w waszym zespole ponad 70 proc. osób deklaruje swoje korzenie i związki z przybyłymi do Gołonogu osadnikami z Kresów Wschodnich. 

– To jest bardzo łatwo zweryfikować. Wystarczy poprosić na spotkaniu z członkami zespołu o podniesienie ręki osoby, które mają czy miały babcię lub dziadka z Kresów Wschodnich. Zawsze podnosi się las rąk. Sam proces dojrzewania zespołu do tego widowiska nie był łatwy. Był np. pomysł, żeby mieć coś swojego, czyli skomponować muzykę i opracować do niej taniec. To nie doszło do skutku. Bo czy to by pokazało, co nam w duszy gra? Czy że najcenniejszym ocalałym z zawieruchy wojennej skarbem rodzinnym był obraz Matki Boskiej, ostatni list ojca z niewoli rosyjskiej? Nasze pograjki przerywa i kończy żołnierz rosyjski.

Taki był to czas, kiedy w ówczesnym Gołonogu Rosjanie stacjonowali po lewej stronie rzeki Iny, a Polacy po prawej. Każdy, kto przeszedł na lewą stronę, mógł się liczyć z kłopotami. Dochodziło do licznych spięć. Rosjanie wywozili stąd niemal wszystko.

– 16 maja 1945 roku zaprzysiężono oficjalnie w ówczesnym Gołonogu pierwszego burmistrza…

– …któremu władza radziecka nie przekazała prawie żadnych uprawnień. Wykonywał on raczej wyłącznie rozkazy rady wojennej I Frontu Białoruskiego. Rosjanie bardzo często zmieniali też kolejnych włodarzy. I tak np. w ciągu kolejnych 2 lat było ich tu aż 24. To było jedno wielkie szaleństwo.

– W waszym widowisku Kresowe pograjki w Gołonogu występuje młodzież i dorośli. 

– Odnośnie dorosłych występujących w widowisku, to jest to historia sprzed 15 lat. Ich dzieci tańczyły kiedyś w zespole. I kiedy dzieci zaczęły odchodzić – np. na studia, to ich rodzice decydowali się na zajęcie ich miejsc w zespole. I zaczynali przychodzić na kolejne próby. I tak już od 15 lat jesteśmy z nimi razem. Dziś jeżdżą z nami na koncerty i mają swój program. A w naszych widowiskach, takich jak Kresowe pograjki w Gołonogu czy kilku innych, dorośli odgrywają często kluczowe role.

– We wrześniu minie 30 lat, jak wasz zespół zakoncertował pierwszy raz w Goleniowie.

– To był koncert dożynkowy w 1993 roku. Dziś mamy w zespole cztery grupy – poczynając od grup dziecięcych, poprzez młodzież, wreszcie osoby dorosłe – razem ponad 100 osób. Jest jeszcze kapela młodzieżowa. Gramy i występujemy zawsze na żywo. Na dorobek zespołu składa się kilkanaście programów, suit oraz widowisk wielopokoleniowych, gdzie w 30–45-minutowych widowiskach uczestniczą dzieci, młodzież i dorośli. Są to m.in.: Kulig staropolski, Rzeszowska karczma murowano wyreżyserowane przez Janusza Chojeckiego (byłego dyrektora PZPiT Mazowsze) czy Kresowe pograjki w Gołonogu, o którym rozmawialiśmy wcześniej.

– Występujecie też w kościołach.

– W swoim dorobku mamy też widowisko kolędnicze Po kolędzie z Herodem wystawiane w okresie świąt Bożego Narodzenia. Łącznie mamy za sobą ponad 80 wyjazdów zagranicznych i 850 koncertów w kraju i za granicą. Praktycznie zjeździliśmy całą Europę i kawałek Azji. A przed nami przyszłoroczne wyzwanie, jakim jest wyjazd do Brazylii.

– Współpracujcie bardzo aktywnie z Niemcami i Czechami.

– Mamy aktualnie trzy grupy partnerskie: Danz und Speeldeel „Ihna” z Erlangen w Bawarii (Niemcy), Fritz-Reuter-Ensemble e.V. z Anklam MV (Niemcy) oraz Děcka z Buchlovic z Moraw (Czechy). Zespół jest też aktywnym członkiem Porozumienia Festiwali Polski Zachodniej. Najdłużej, bo 30 lat, współpracujemy z IHNĄ z Erlangen. Spotykamy się z nią dwa razy w roku i razem prowadzimy warsztaty. Wymieniamy się też z nimi programami. Otrzymaliśmy od nich widowisko Wesele pyrzyckie. A ja podarowałem im program Tańce kaszubskie. I tu pojawia się ważna kwestia. Bo choć duchowo jesteśmy z Kresów, to fizycznie jesteśmy z Pomorza. I aby ten problem rozwikłać – co jest nasze, a co nie, rozpoczęliśmy długą dyskusję. Trochę wcześniej o niej wspomniałem mówiąc o dojrzewaniu do Pograjek. Jej wynikiem była decyzja o stworzeniu programu, który nas duchowo powiąże z naszą kresową tradycją oraz z drugiej strony, kiedy realizujemy Wesele pyrzyckie, to podkreślamy jednocześnie znaczenie kultury materialnej Pomorza (dokładniej Przedpomorza tylnego).

Tutaj, w okolice Pyrzyc, przyjeżdżało przed II wojną światową do pracy wielu Polaków. Ziemie te były i nadal są bardzo urodzajne – bo przeważają areały I klasy, czyli ziemia pszenno-buraczana. Obok Polaków przyjeżdżali też Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie, Czesi. I elementy folkloru tanecznego i muzycznego tych narodów można odnaleźć w kulturze pomorskiej. Jednym z ciekawszych tego przykładów jest Krakowiak pomorski, który na melodię polskiego krakowiaka posiada figury będące konglomeratem wszystkich wspomnianych wcześniej narodowości. To właśnie tego Krakowiaka pomorskiego i Poloneza oraz Tańce kaszubskie będziemy m.in. tańczyć wspólnie z IHNĄ z Erlangen w przyszłym roku w Brazylii.

– …gdzie mieszkają wysiedleni z Pomorza Zachodniego dawni mieszkańcy m.in. waszego Goleniowa.

– To też jest bardzo ciekawa historia, bo 1 mln 100 tys. ludzi z naszych stron w roku 1945 zostało wysiedlonych. Około 700 tysięcy z nich zamieszkało w Bawarii, a pozostali na północy Niemiec w okolicach Hamburga, Lubeki – a część z nich wyjechała nawet do Brazylii. I wszędzie tam powstawały zespoły pielęgnujące ich tradycyjny pomorski i niemiecki folklor. Do Brazylii jedziemy, aby pokazać, że wszystko może funkcjonować zupełnie inaczej – czyli normalnie, jeżeli darzymy się wzajemnym szacunkiem.

– Co jest najważniejsze dla was w tańcu?

– Taniec to piękne i niewyczerpane źródło rozwijania kreatywności i wielowymiarowego postrzegania świata. Daje też dużo radości, swobody i okazję do uwolnienia się od zwykłych trosk. I na pewno dużo bardziej socjalizuje niż smartfony. Bo bez prawdziwej bezpośredniej relacji taniec nie istnieje. 

– Takich przeżyć więc wam życzę i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Leszek Wątróbski

Zdjęcia: 

Zbigniew Łukaszewski, kierownik i choreograf Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Goleniowskiej „INA” 

(fot. Leszek Wątróbski) 

02, 03. „Kresowe pograjki w Gołonogu” – fragment widowiska 

(fot. Leszek Wątróbski) 

04. Grupa dziecięca Zespołu „INA” 

(fot. Archiwum zespołu)

05. Grupa młodzieżowa Zespołu „INA” 

(fot. Archiwum zespołu)

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze