Wygląda na to, że polski resort edukacji narodowej nie przykłada nadmiernej wagi do wydarzeń, które regularnie nękają amerykańskie szkoły. A szkoda, bo chodzi o powtarzające się tam strzelaniny w wykonaniu młodocianych szaleńców pociągające za sobą dziesiątki niewinnych ofiar. Przykłady można mnożyć, jak chociażby ostatnie wydarzenia z czerwca br., kiedy to w szkole w Teksasie zginęło 21 osób – 19 dzieci i dwoje nauczycieli. 18-letni sprawca – były uczeń – został zastrzelony przez policjantów.
Jak wiadomo, w Ameryce funkcjonuje na dobre powszechny dostęp do broni palnej. Do tego społeczeństwo już od małego wychowywane jest w swoistym kulcie do broni i jej posiadania. Gdy dołożyć do tego materiały z Internetu, filmy, gry komputerowe pełne przemocy i rozlewu krwi, mamy obraz, do czego to może doprowadzać. Szczególnie młodzi ludzie, na dodatek ze słabą psychiką, podatni są na tego typu oddziaływanie.
W odniesieniu do powyższego zastanawiać może projekt polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Zgodnie z jego postanowieniami 14- i 15-latki będą w szkole uczyć się strzelać. Nauka strzelania i obsługi broni ma się odbywać na przedmiocie edukacja dla bezpieczeństwa. Jest on obowiązkowo realizowany w klasie VIII szkoły podstawowej oraz w liceach w wymiarze jednej godziny.
W jego zmienionym projekcie zaproponowano nowe treści nauczania. Uczniowie będą uczyć się reagowania w sytuacji zagrożenia działaniami wojennymi, zasad pierwszej pomocy na wypadek zagrożenia z użyciem broni konwencjonalnej, ma też być edukacja obronna. Punkt ten zawiera wymagania z zakresu terenoznawstwa, cyberbezpieczeństwa, a także przygotowania do szkolenia strzeleckiego. Uczniowie z podstawówek będą edukowani jedynie w teorii obchodzenia się z bronią. W szkoleniu strzeleckim obowiązkowo ma za to wziąć udział młodzież ze szkół ponadpodstawowych. Dla nich właśnie polskie ministerstwo dopuszcza do użycia np. broń kulową, pneumatyczną, repliki broni strzeleckiej, strzelnice wirtualne i laserowe.
Ministerstwo chce, żeby program był realizowany jak najszybciej, jakby nie było większych problemów. Brakuje nauczycieli i wykładowców, których nie interesuje praca za proponowane przez ministerstwo wynagrodzenie. Szkoły są przepełnione i również niedofinansowane. Ale przede wszystkim większość polskich szkół, szczególnie na prowincji, nie ma dostępu do strzelnic, jakich wymaga minister. Organizacja takich strzelnic ma dodatkowo obciążyć i tak już napięte szkolne budżety. W ramach wsparcia ministerstwo nic nie mówi o pieniądzach, natomiast zapowiada, że w każdym powiecie powstaną wirtualne strzelnice. Minister edukacji zachwyca się nimi i twierdzi, że „są one fantastyczne”, bo strzela się w nich z broni, która wygląda jak prawdziwa, waży tyle samo i daje niesamowite wrażenie realności. Panie ministrze – proponuję cofnąć się o parę miesięcy i prześledzić, co wydarzyło się w szkole podstawowej w Uvalde w stanie Teksas. Niby daleko, ale jakże blisko.
Jacek Hilgier
pointpub@sbcglobal.net