niedziela, 24 listopada, 2024

Czy jesteśmy wystarczająco asertywni?

WALDEMAR BINIECKI

Tragedia w Przewodowie i śmierć dwóch polskich obywateli pokazała skalę problemów rysujących się w relacjach dwustronnych między Polską a Ukrainą. Z danych wywiadowczych USA i polskich jasno wynika, że rakieta, która spowodowała śmierć Polaków, została wystrzelona z terytorium ukraińskiego a nie rosyjskiego. Tymczasem strona ukraińska ciągle stoi przy stanowisku, że nie była to rakieta ukraińska, tylko rosyjska. Polska od momentu napaści Rosji na Ukrainę pomaga Ukrainie w trzech zasadniczych obszarach: politycznym (stosunki dyplomatyczne między Polską a Ukrainą zostały nawiązane 4 stycznia 1992 r.; od tego momentu Polska bezkrytycznie wspiera dyplomatycznie wysiłki Ukrainy w celu wspomagania suwerenności tego kraju), militarnym (dostarcza sprzęt wojskowy; Polska jest trzecim krajem świata pod względem wielkości pomocy wojskowej przekazywanej Ukrainie; rząd w Warszawie zobowiązał się już do udzielenia Kijowowi wsparcia o wartości 1,81 mld dolarów – wynika z analizy opublikowanej przez BBC) i humanitarnym (Polska pod względem pomocy od początku znajduje się w czołówce; Polacy przyjęli do swoich domów – nie obozów dla uchodźców –głównie kobiety i dzieci). W pierwszym półroczu 2022 r. ponad 70 proc. polskich gospodarstw domowych zaangażowało się w pomoc uchodźcom. Od 24 lutego, czyli początku agresji Rosji, granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 7,88 mln uchodźców z Ukrainy – informuje Straż Graniczna. Rząd polski wydał na pomoc uchodźcom z Ukrainy 5,5 mld zł. 

Co szokuje Polaków, to fakt, że w sprawie tragedii w Przewodowie nie padło ze strony ukraińskiej słowo: „przepraszamy”. Wręcz przeciwnie, w tym samym czasie Andrij Melnyk został nowym wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy, co wywołuje wśród całej społeczności polskiej, również za oceanem, wielką irytację. Melnyk zasłynął ze swoich wypowiedzi dla zachodnich mediów, że Bandera nie był masowym mordercą, a Ukraińcy byli prześladowani w II RP „w sposób, który trudno sobie wyobrazić”. Mówił, że Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie „takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR”. 

Warto sobie zadać pytanie: czy wobec misternych prac polskiego ośrodka prezydenckiego w sprawie doprowadzenia do historycznego traktatu sąsiedzkiego pomiędzy Ukrainą a Polską (który ma przypominać układ, jaki w 1963 r. zawarły Francja i Niemcy) ruchy ukraińskie są ruchami przypominającymi słonia w sklepie z porcelaną, a może to celowe usztywnienie ukraińskiej pozycji negocjacyjnej? Piszę ten tekst zza oceanu, nie zatracając zainteresowania polską polityką. Kieruję to pytanie do polskiej klasy politycznej. Może warto jasno zakomunikować stronie ukraińskiej jeszcze przed negocjacjami, że ofiary rzezi wołyńskiej przed podpisaniem traktatu muszą zostać upamiętnione poprzez co najmniej postawienie krzyża na zapomnianych mogiłach Polaków. Czy jesteśmy wystarczająco asertywni w tych wszystkich dyplomatycznych relacjach? Przestańmy być „sługami Ukrainy”, stańmy się asertywną stroną wyrażającą polską rację stanu w tych rozmowach.

Najnowsze