sobota, 23 listopada, 2024

Wieczny dylemat: czy było warto?

Powstanie listopadowe wybuchło w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku. Zakończyło się niespełna rok później, 21 października 1831 roku. Czy o jego klęsce przesądził brak wiary w możliwość wygranej już krótko po samym wybuchu?

Powstanie listopadowe było odpowiedzią Polaków na nieprzestrzeganie przez Rosję konstytucji Królestwa Polskiego ustanowionej w 1815 roku na kongresie wiedeńskim. Car Aleksander I zaczął systematycznie coraz bardziej ograniczać wolności, jakimi jeszcze dysponowali Polacy. W 1819 roku wprowadzono cenzurę, dwa lata później zakazano zgromadzeń i działalności masonerii. Od 1823 roku Nikołaj Nowosilcow rozpoczął prześladowania członków tajnych zgromadzeń, w tym towarzystw filomatów i filaretów oraz członków organizacji niepodległościowych.

U progu lat 30. XIX wieku sytuacja wewnętrzna w różnych krajach Europy Zachodniej stawała się coraz bardziej napięta. W lipcu i sierpniu 1830 roku wybuchły rewolucje we Francji i Belgii. Z tego powodu car rosyjski Mikołaj I (następca Aleksandra I) 17 października ogłosił przygotowanie do mobilizacji wojska polskiego i rosyjskiego, które miało być gotowe do interwencji w Belgii.

Szkoła Podchorążych i powstanie listopadowe

W 1828 roku w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie powstało tajne sprzysiężenie liczące około 200 członków, na którego czele stanął Piotr Wysocki. Tajne ugrupowanie za swój cel obrało rozpoczęcie wystąpienia zbrojnego przeciwko zaborcy. Ich celem nie było przejęcie władzy w Królestwie Polskim. Byli zdania, że po opanowaniu stolicy oddadzą rządy w Kongresówce w ręce ludzi, którzy cieszą się powszechnym poważaniem i szacunkiem.

Podchorążowie mieli nadzieję, że w chwili rozpoczęcia powstania otrzymają wsparcie od warszawiaków, którzy również byli zmęczeni i zniechęceni ówczesnymi rządami Rosjan.

Właśnie wtedy Belgowie rozpoczęli walkę o niepodległość, chcąc oderwać się od Holandii. Dla Polaków miało to znaczenie symboliczne: oni również chcieli walczyć o wolność.

Wiedział o tym rosyjski car Mikołaj I, który postanowił ruszyć zbrojnie na Belgię. Mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: nie dopuścić do naruszenia swoistego ancien régime’u w Europie, a także spacyfikować Polaków, którzy, jak carowi donoszono, szykowali się do buntu.

19 listopada 1830 roku władze rosyjskie ogłosiły stan pogotowia armii rosyjskiej. Polacy zaczęli się obawiać, że Rosja lada dzień ruszy na Belgię. Przypuszczano, że będzie to dla cara pretekst, by pozostawić wojska na terenie Królestwa Polskiego, aby później z łatwością spacyfikować jakikolwiek opór.

Wybuch powstania listopadowego

Podchorążowie zaplanowali wybuch powstania listopadowego na 29 listopada o godzinie 18.00. Podporucznik Piotr Wysocki wspominał później:

„O godzinie szóstej dano znak jednoczesnego rozpoczęcia wszystkich działań wojennych przez zapalenie browaru na Solcu w bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Wojska polskie ruszyły z koszar do wskazanych stanowisk. Ja pośpieszyłem do koszar podchorążych. W salonie podchorążych odbywała się wtenczas lekcja taktyki. Wbiegłszy do sali, zawołałem na dzielną młodzież: »Polacy! Wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi wasze niech będą Termopilami dla wrogów!«. Na tę mowę i z dala grzmiący głos: »Do broni! Do broni!«, młodzież porwała karabiny, nabiła je i pędem błyskawicy skoczyła za dowódcą. Było nas stu sześćdziesięciu kilku!”.

Powstańcy ruszyli na Belweder, lecz nie udało im się porwać wielkiego księcia Konstantego. Pożar browaru zaalarmował Rosjan, którzy wiedzieli już, że w mieście coś się dzieje.

Walki toczyły się w pobliżu Łazienek, a później na Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu. Bogate mieszczaństwo uznało tę rewoltę za młodzieńczy bunt, nikt początkowo nie rwał się do pomocy podchorążym, których nawoływania „Do broni!” odbijały się tylko głuchym echem.

Różne wizje

Żaden z wyższych polskich oficerów nie chciał stanąć na czele powstania. Z tego powodu kilku z nich zginęło z rąk rozemocjonowanych młodych powstańców (m.in. Maurycy Hauke, Stanisław Trębicki, Stanisław Potocki, Ignacy Blumer, Tomasz Siemiątkowski i Józef Nowicki).

Powstańcy szli w stronę Arsenału, nieustannie wzywając ludność Warszawy do wystąpienia przeciwko zaborcy. Trochę ludzi ruszyło do walki. Wojsko było zdezorientowane, tylko część opowiedziała się za powstaniem listopadowym i dołączyła do powstańców.

Około godziny 21.00 powstańcy, podchorążowie i ludność Warszawy, zdobyli Arsenał. Po północy opanowane zostało Stare Miasto, Powiśle oraz Praga. Do rana niemal cała Warszawa znalazła się w rękach powstańców listopadowych. Pozostało tylko najważniejsze pytanie: co dalej?

Część powstańców chciała walczyć dalej, ale część opowiadała się za szukaniem porozumienia z Rosją. Powstanie listopadowe nie miało przywództwa politycznego, ścierały się różne poglądy i wizje Polski. 3 grudnia powołano Rząd Tymczasowy, na którego czele stanął, nie całkiem ze swej woli, książę Adam Jerzy Czartoryski. Rozpoczęto rokowania z księciem Konstantym. Ustalono, że pozwoli on wojskom polskim wrócić do Warszawy, a sam, wraz z armią rosyjską, opuści granice Królestwa.

Był to dopiero początek trwającego niemal rok powstania listopadowego.

Najnowsze