sobota, 23 listopada, 2024

Życie na kartki

Z coraz większą obawą należy się wsłuchiwać w zalecenia i prognozy klimatycznych fanatyków. Jeżeli większość z nich zostanie zrealizowana, zostaniemy pozbawieni wszelkich przyjemności a społeczeństwa, poza nielicznymi wyjątkami, staną na krawędzi niedostatku. Wysokie koszty produkcji elektrycznych samochodów sprawią, że staną się one luksusem, na dodatek o ograniczonej możliwości pokonywania dystansu. Jedzenie będzie sztucznie generowane, a dieta oparta na robakach zamiast mięsa. Zamorskie wakacje staną się „zagrożeniem” ze względu na samoloty, które zużywają zbyt wiele paliwa, więc trzeba je wybić ludziom z głowy. Modne ubrania – nikomu też nie będą potrzebne, bowiem nie bardzo będzie gdzie w nich chodzić, a produkcja zanieczyszcza środowisko.

Niestety nie jest to scenariusz politycznego horroru. Zwolennicy radykalnej walki o klimat argumentują, że reglamentacja została zaniedbana jako opcja polityki minimalizowania zmian klimatycznych. Ich zdaniem rządy wysoko uprzemysłowionych państw powinny ponownie wprowadzić racjonowanie dóbr. Twierdzą też, że podatki związane z zieloną agendą są wprowadzane zbyt wolno i niesprawiedliwie.

W myśl tych projektów postulowane są pomysły nałożenia przez rząd ograniczeń na podróże samolotem, z jakich w ciągu roku mogliby skorzystać obywatele. Ograniczyć powinno się też ilość benzyny i energii elektrycznej, jaką można by zużywać miesięcznie. Na kartki również spożycie mięsa czy zakup ubrań.

Liberalni i lewicowi politycy usilnie pracują nad tym, by przekonać ludzi, iż ponownie występują naturalne braki w zaopatrzeniu, na co lekarstwem miałaby być reglamentacja dóbr. Innym pomysłem jest celowy zakaz lub ograniczenie przez państwo importu takich dóbr jak paliwa kopalne, by potem twierdzić, że konieczna jest reglamentacja. Klimatyczni wizjonerzy mają jeszcze jeden pomysł, jak „uatrakcyjnić” nam życie i proponują wprowadzenie kart węglowych, takich jak karty kredytowe, by śledzić uprawnienia i zużycia dwutlenku węgla.

Oczywiście te wszystkie ograniczenia mają dotknąć zwykłych obywateli. Ci, którzy najbardziej przyczyniają się do zmiany środowiska, nie ucierpią na tym, wręcz będą nadal zarabiać. Okazuje się, że każdy miliarder emituje milion razy więcej dwutlenku węgla niż przeciętna osoba. Wyniki te wyglądają bardzo interesująco na tle powyższych, ideologicznych zaleceń, które coraz dobitniej wymuszają na zwykłych obywatelach ograniczenia korzystania z wielu podstawowych dóbr – oczywiście w imię walki z „ociepleniem klimatu”.

Najbogatszy 1 procent populacji świata generuje więcej emisji CO2 niż najuboższa połowa ludzkości razem wzięta, a udział superbogaczy w globalnych emisjach stale rośnie. Emisje pochodzące ze stylu życia miliarderów, ich prywatnych odrzutowców i jachtów są tysiąc razy większe od przeciętnego człowieka. Tzw. walka z ociepleniem klimatu ma się stać jedynie narzędziem w rękach „postępowych” polityków do wymuszania posłuszeństwa i zubożania przeciętnych ludzi. Światowi miliarderzy z Gatesem, Gore’em, Kerrym na czele nie mają zamiaru stosować się do zaleceń rezygnacji z jedzenia mięsa, podróżowania samolotami i posiadania kilku jachtów czy odrzutowców.

Jacek Hilgier

pointpub@sbcglobal.net

Najnowsze