sobota, 23 listopada, 2024

Bać się sztucznej „ćwierćinteligencji”?

Robert Strybel 

Czy dzisiejsza ultra-hiper-mega-technika nas ze wszech stron otacza czy osacza — zależy od subiektywnego punktu widzenia. Zdaje się, że większość ludzi na Zachodzie w tym i w Polsce, została już dostatecznie urobiona propagandowo. Bowiem do dzisiejszej e-gadżeterii odnosi się w kategoriach upragnionego postępu, zbawiennych innowacji, prawdziwej nowoczesności i przyjaznej człowiekowi zaawansowanej technologii, której kamieniem węgielnym jest sztuczna inteligencja (SI). 

Jakież to wszystko szybkie, skuteczne, wygodne i (cytując kluczowe hasło e-gadżeteryjnych propagandystów) „bez wychodzenia z domu!” Wracasz z pracy i wystarczy w samochodzie kliknąć gdzie trzeba, aby dom został przewietrzony odkurzony przez samodziałający odkurzacz, klima została włączona do wskazanej temperatury, a telewizor nastawiony na pożądany kanał. Po wjeździe do zdalnie otwieranego garażu w domu wita Cię upragniony chłód i uwodzicielski aromat świeżo zaparzonej kawy, choć w domu nie ma żywej duszy. Na tym nie koniec.

Kierowca zachowujący zbyt mały odstęp zauważa, że jadący przed nim pojazd gwałtownie hamuje, ale tylko SI ma wystarczająco szybki refleks, by uniknąć stłuczki. Już istnieją auta autonomiczne, które same zawiozą człowieka na miejsce, a w czasie jazdy może poczytać sobie e-book (prawdziwy e-gażetarianin papierowej książki do rąk nie bierze!), obejrzeć mecz, spokojnie coś przegryźć lub nawet uciąć sobie drzemkę.

Mniejszość ludzi podchodzi do e-gadżeterii z pewnym dystansem, świadoma tego, że nie wszystko złoto, co się świeci i że w życiu prawie zawsze jest coś za coś. Piszący te słowa też do tej grupy się zalicza Stąd nieco prześmiewcza „sztuczna ćwierć inteligencja”, bo „z botem se nie pogadasz”. Oprócz niedogodności szarpania się z botem, w formacie “naciśnij jeden, naciśnij pięć” itd. za jedną z ciemnych stron e-technologii uważam wychowane przez nią tzw. pokolenie śnieżynków (urodzonych w latach 1995-2010). Jedni nazywają ich pokoleniem przewrażliwionych, obrażalskich i zniewieściałych maminsynków, dla których wszystko robiono i których wszędzie wożono. 

Mega-uzależnione od e-gadżeterii, za prawdziwą rzeczywistość śnieżynki uważają internet, w którym spędzają od 8 do 12 godzin dziennie, a normalne życie jest dla ich coś obcego, zewnętrznego, zastępczego. Całym sercem chłoną e-świat i IS, a są wśród nich nawet tacy, którzy chcieliby zostać zachipowani. (Na razie robią to jedynie weterynarze dla domowych zwierzaków, które przepadają bez wieści, co ułatwia ich odnalezienie.) Oczywiście nie można uogólniać i wszystkich urodzonych w latach 1995-2010 wtłoczyć do jednej szuflady, ale takie charakterystyczne rysy tej młodzieży funkcjonują w naukach społecznych. Zresztą nie ja wymyśliłem takie etykietowanie pokoleń!

Na chwilę przejdźmy do zadżumionej, 16-wiecznej Francji, gdzie żył znany chemik, aptekarz, astrolog i jasnowidz Nostradamus (właściwie: Michel de Nostre Dame). Zapisane mglistym i dwuznacznym poetyckim językiem, jego zwolennicy twierdzą, że czterowiersze francuskiego „proroka” już przepowiadały m.in. nadejście Adolfa Hitlera, skrytobójczą śmierć Johna F. Kennedy’ego czy też zamach terrorystyczny na World Trade Center. Pamiętam jak w młodości duże wrażenie na mnie zrobiła przepowiednia, że (odtwarzam z pamięci) „trzy czarne orły rozdziobią białego”, a przecież Nostradamus zmarł dwa wieki przed rozbiorami Polski.

O 16-wiecznym astrologu wspominam, ponieważ niektórzy dziś uważają Billa Gates, „ojca chrzestnego” e-gadżeterii, za Nostradamusa naszych czasów. W 1975 r. przewidział, że komputery staną się tak powszechne “jak lewa ręka człowieka”. W 1995 r. wieszczył, że następnym hitem będzie internet, i też się nie mylił, bo „www” zrewolucjonizowało niemal całe nasze życie. Twórca koncernu-giganta Microsoft spodziewał się, że wkrótce smartfonów i tabletów będziemy używać do wszystkiego, czyli to co mamy obecnie. Przewidział też potencjał reklamy internetowej, zwłaszcza ukierunkowanej do konkretnego użytkownika. Tę formę prania mózgów umożliwia reklamodawcom obowiązkowe „ciasteczka” (cookies). Reklama ukierunkowana stała się wielomiliardowym przemysłem.

Obecnie Gates wziął na warsztat SI, ale z jedną kluczową różnicą. Dotychczas utożsamiał się z nadchodzącymi zmianami, które nie tylko przepowiadał, ale także zachwalał i promował. Teraz bije na alarm. „Uważam, że większość ludzi nie wyobraża sobie trzęsienia ziemi, jakie ich czeka” – ostrzega. „Niebawem drastycznie zmniejszy się popyt na wiele rodzajów pracy. Dawniej pracownicy odchodzili i znajdowali sobie inną pracę. Teraz powstają obawy, że SI głównie uderzy w pracę umysłową, czyli w białokołnierzyków. (…) Nastąpi masywne roztrzęsienie rynku pracy. Nie chce ludzi straszyć, ale chcę ich wyrwać ze strefy komfortu. Ponadto na razie nikt nie ma formuły, jak sobie z tym zagrożeniem poradzić. Ani ludzie ani rządy nie są na to przygotowani”.

Aczkolwiek jeszcze nie zbudowano najpotężniejszych maszyn „myślących”, zdaniem wielu ekspertów ich pojawienie się wywoła gigantyczne dylematy prawne, polityczne, społeczne, finansowe i regulacyjne tak skomplikowane, że należy dobrze je zbadać zawczasu, aby uniknąć przykrych, a nawet niebezpiecznych niespodzianek. W USA obawia się, że oprócz pracy umysłowej także zagrożone będą proste, niskopłatne prace, jakie wykonują m.in. Murzyni i Latynosi, bo zastąpią ich maszyny typu “smart”. Jak na to zareagują bojowi wokeiści? Czy oskarżą białasów o kolejny zamach na ludzi o ciemniejszej karnacji?

W Unii Europejskiej uważa się, że istniejące ustawodawstwo nie nadąża za rozwojem SI, która może pogłębić nierówność społeczną i dyskryminować poszczególne grupy ludności. Jednocześnie uważa się, że jeden pakiet regulacyjny nie jest w stanie ogarnąć wszystkich dziedzin działalności SI, więc trzeba by przedyskutować i ustanowić specyficzne regulaminy dla poszczególnych sektorów gospodarki i życia. Czyli potrzebne są dalsze badania, dyskusje i niekończące się debaty, spory i różnorakie kontrowersje, które ostatecznie wytworzą całe góry nowych ustaw, dyrektyw i innych biurokratycznych uregulowań. 

Ale SI można zaprogramować nie tylko do unikania kraks przez szybszą od człowieka reakcję oraz wykonywania bezosobowych zabiegów chirurgicznych, ale także do zabijania. Powstaje bowiem era autonomicznej broni. Niektórzy przewidują, że nuklearny wyścig zbrojeń zostanie wyparty przez globalny wyścig broni autonomicznej. W tej dziedzinie wymknięcie się sytuacji spod kontroli może mieć katastrofalne konsekwencje. Także rosyjski dyktator Putin wypowiedział się na ten temat ale ograniczył się do paru oczywistych truizmów: „Sztuczna inteligencja jest przyszłością nie tylko Rosji ale całej ludzkości. Przynosi ogromne możliwości, ale także trudne do przewidzenia zagrożenia. Ktokolwiek zostanie liderem w tej dziedzinie stanie się władcą świata”. Czy taką rolę dla siebie wymarzył (carek dla ubogich) Wołodia?

Na Zachodzie powstają obawy, że w rękach osób lub rządów, które nie przywiązuje wagi do ludzkiego życia, broń autonomiczna mogłaby doprowadzić do katastrofy humanitarnej, a raz uruchomiona nie można by jej zatrzymać, zwalczyć czy rozmontować. Swoją drogą Chiny wprowadzają system „Dużego Brata”. Mając SI, która rozpoznaje ludzką twarz, przygotowują e-świadectwa dla każdego ze swych ponad miliarda obywateli. Dobra praca, awans, kolejka do mieszkania, świadczenia społeczne i inne udogodnienia będą zależeć od dobrego sprawowania się obywateli. Od nieoszukiwania państwa na podatkach, niespóźniania się do pracy, niepalenia tytoniu w miejscach zakazanych, nieprzekraczania jezdni poza przejściami dla pieszych i wielu innych codziennych sytuacji. Nie wiadomo, czy opowiadania dowcipów na temat komunistycznego naczalstwa tego kraju też będzie penalizowane.

Wszędzie jednak ogólna obawa polega na tym, że już obecnie istnieje SI z większą od człowieka zdolnością poznawczą. Czy z czasem taka myśląca maszyna nie potrafi się uniezależnić, podejmować własne decyzje i żyć własnym życiem? Dlatego też Bill Gates opracował list otwarty apelując o zawieszenie pracy laboratoriów SI na okres co najmniej sześciu miesięcy, aby można było tę sferę zawczasu jakoś uporządkować. Podpisało go 1100 najtęższych tytanów tej branży, w tym tacy giganci e-technologii jak Elon Musk, Tristan Harris czy nasz rodak polonijny, Steve Woźniak. Bać się SI? Oto jest pytanie!

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze