sobota, 23 listopada, 2024

Niebezpieczne związki

Anna Tokarska

Na wielkiej szachownicy światowej polityki grają wszyscy na miarę swoich potencjałów i możliwości oddziaływania. Dogłębna analiza światowej sytuacji strategicznej i stosunków międzynarodowych napawa jednak coraz większym niepokojem. Zarysowane już wyraźnie i pogłębiające się tendencje, jakie można dostrzec w posunięciach kluczowych graczy na arenie międzynarodowej, tworzą prawdziwy światowy gambit.

Postzimnowojenny świat jednobiegunowy z niekwestionowanym przywództwem Stanów Zjednoczonych, który stopniowo przeobrażał się w świat wielobiegunowy, gdzie również inni gracze awansowali do pierwszej ligi światowej, staje dziś w obliczu zakwestionowania dotychczasowego porządku rzeczy. O przejęcie przywództwa nas światem walczą Chiny wraz z Rosją, które wspólnie chcą wypchnąć Stany Zjednoczone z roli lidera globu. 

Głośnym echem odbił się na świecie komunikat, jaki wygłosił Prezydent Chin Xi Jinping w czasie wizyty w Pekinie prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którą złożył on na początku kwietnia br. Brzmiał on mianowicie, że Chiny stoją przed wielką szansą na przebudowę światowego ładu bezpieczeństwa, który został ukształtowany przez ówczesne potęgi światowe przed ponad stu laty. 

Jak skomentował ten przekaz dla świata premier RP Mateusz Morawiecki, który w tym czasie odbywał wizytę w Stanach Zjednoczonych, co stanowiło niejako przeciwwagę dla spotkania dwustronnego w Pekinie: „Jest to bardzo inspirujące…”.

Prezydent Francji również nie pozostał po spotkaniu z prezydentem Chin w tyle, deklarując z kolei tzw. autonomię strategiczną Europy. Cóż miałoby się kryć za tym stwierdzeniem? Jak wyjaśnia Emmanuel Macron – nie można tylko naśladować USA i na ich potędze opierać własnego bezpieczeństwa. 

W praktyce sprowadza się to do wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z kontynentu europejskiego i tworzeniu alternatywnych systemów bezpieczeństwa. W ten sposób tworzy się oś współpracy chińsko-francuskiej; obie strony walczą o zdeprecjonowanie pozycji USA na świecie i w ten sposób stworzenie „przestrzeni strategicznej” do zwiększenia roli własnych państw. 

Klamrą wzajemnych relacji Pekinu i Paryża są stosunki gospodarcze i pogłębianie wzajemnej współpracy gospodarczej. Dla Macrona jest to szansa na zwiększenie przestrzeni współpracy ekonomicznej, która byłaby dla jego państwa szansą na rozwój gospodarczy i zażegnanie wielu problemów społecznych wstrząsających obecnie Francją. 

Nie można także zapomnieć, że w listopadzie ubiegłego roku wizytę w Pekinie złożył kanclerz Niemiec Olaf Scholz wraz z licznym gronem niemieckich przedsiębiorców, która to delegacja również kładła nacisk na rozwój wzajemnych relacji gospodarczych i stawianie na rozwój nowoczesnych technologii. 

Paradoks sytuacji polega na tym, że Francja i Niemcy, stanowiąc wspólnotę cywilizacyjną, historyczną, a przede wszystkim dzieląc wspólny system wartości ze Stanami Zjednoczonymi, chcą się wyzbyć potęgi USA z kontynentu europejskiego, bo w ten sposób wzrośnie sumarycznie ich potencjał i siła oddziaływania w obrębie naszej cywilizacji. Nie można także zapomnieć o megalomanii francuskiej i niemieckiej, których „ego” źle znosi „siedzenie pod butem” potęgi militarnej i ekonomicznej Stanów Zjednoczonych. Jest to jednak bardzo ryzykowna gra, której beneficjentem mogą być przede wszystkim Chiny.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fakt, że USA już od dłuższego czasu podkreślają konieczność ograniczenia współpracy gospodarczej z Chinami. Ogromny wzrost potencjału ekonomicznego Państwa Środka tworzy wielką dysproporcję w handlu międzynarodowym. Siła demograficzna tego państwa – ok. 1,5 mld ludzi – jest skalą niewyobrażalną dla naszej cywilizacji, a stosunkowo niskie koszty produkcji w Chinach są magnesem przyciągającym biznesy ze wszystkich szerokości geograficznych świata. 

Największe państwa Europy Zachodniej prowadzą politykę dokładnie odwrotną – zwiększają współpracę gospodarczą z Pekinem, wyrażając jednocześnie zgodę na przekazywanie Chinom nowoczesnych technologii 5 G. Jakie mamy tego skutki? Rosnąca potęga Chin, która będąc siłą ekonomiczną (niewyobrażalny skok cywilizacyjny, szczególnie w obszarze technik komputerowych), jak dotąd nie przełożyła się na potęgę militarną i polityczną. Jednak    w długofalowej strategii politycznej tego państwa jest walka ze światem Zachodu. 

Kluczem w tej walce dla Chin jest Rosja. Nietrudno zauważyć, że dla Władimira Putina relacje z Pekinem są „języczkiem u wagi” dla jego posunięć polityczno- militarnych. Wizyta prezydenta Rosji w Chinach i jego spotkanie z Xi Jinpingiem na początku lutego ubiegłego roku, w czasie którego przyjęto wspólną deklarację „przyjaźni bez ograniczeń”, która   w praktyce sprowadzała się do przejęcia przywództwa świata przez Chiny i Rosję, otworzyło drogę do wybuchu wojny w Ukrainie. 

Po zakończeniu olimpiady zimowej, 23 lutego ubiegłego roku, która odbywała się w Państwie Środka, dzień później rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Wbrew przewidywaniom strategów wojennych Rosji i Chin, nie było to błyskawiczne zwycięstwo Moskwy nad Kijowem. Realizacja scenariusza według planów Rosji i Chin podważyłaby wiarygodność Stanów Zjednoczonych i samego NATO. Heroiczna obrona ukraińskich obrońców, błyskawiczna reakcja Polski, która zaktywizowała potęgi militarne i gospodarcze naszego układu geopolitycznego, doprowadziły do zmiany układu sił.

Rzucenie na szalę autorytetu USA i w konsekwencji ich głębokie zaangażowanie w konflikt rosyjsko-ukraiński wraz z realnym wsparciem Wielkiej Brytanii i samej Polski dla walczącej Ukrainy, wespół z pomocą innych państw Europy i świata, doprowadziły do sytuacji, jaka obecnie panuje w Ukrainie. Zamiast zdobyczy państwa o powierzchni prawie dwa razy większej od Polski, które ma znaczenie strategiczne w naszej części świata, mamy morderczą wojnę na wyniszczenie przeciwnika we wschodniej i południowej części Ukrainy. 

Już dziś można powiedzieć, że jest to wojna zastępcza między obecnymi potęgami militarnymi świata – Rosją i USA. Obie strony angażują swój potencjał militarny, polityczny, wywiadowczy i ekonomiczny, aby uzyskać przewagę nad przeciwnikiem. Bacznymi obserwatorami w tej wojnie są Chiny, a wraz z nimi i w kontekście współpracy z Państwem Środka – Francja i Niemcy. Co zyskują na tej grze oba najpotężniejsze państwa Europy Zachodniej? Możliwość spektakularnego wzrostu ekonomicznego swoich państw oraz stopniowego wyrugowania Stanów Zjednoczonych z kontynentu europejskiego, a tym samym zwiększenie własnej pozycji na arenie międzynarodowej. 

Co mogą stracić na tej ryzykownej grze? Zakwestionować istniejący porządek świata    i doprowadzić do destabilizacji międzynarodowego ładu i bezpieczeństwa. Już nie raz   w historii świata narodowe egoizmy doprowadzały do wstrząsów światowego pokoju    i wielkich nieszczęść ludzkości. 

Można postawić sobie pytanie: co właściwie łączy Chiny i Rosję? Przecież to zupełnie odmienne cywilizacje, doświadczenia historyczne, systemy wartości. Oba państwa są totalitarne, decydenci sprawują władzę dyktatorską, nie mają szacunku dla życia ludzkiego. Wszelkie przejawy demokracji są dla obu przywódców śmiertelnym zagrożeniem. Mają oni swoją wizję świata, w którym nie ma miejsca dla wolności jednostki ludzkiej.

Komunistyczne Chiny mają pewien układ z własnym społeczeństwem. Ustrój z poprzedniej epoki sankcjonuje swoje istnienie, jeśli zapewni swoim obywatelom względny dobrobyt gospodarczy i stopniową poprawę bytu ludności tego najliczniejszego państwa świata. Dlatego wojna totalna i bezpośrednie zaangażowanie militarne w konflikt rosyjsko-ukraiński nie leży w interesie Państwa Środka. To zdestabilizowałoby i tak nie najlepszą sytuację międzynarodową i pogłębiło istniejący kryzys ekonomiczny świata. A to z kolei uderzyłoby gospodarczo w Chiny i doprowadziło do napięć gospodarczo-społecznych wewnątrz kraju.

Dlatego Chiny nie chcą się, jak dotąd, angażować się bezpośrednio w konflikt rosyjsko-ukraiński i jest to szansa na utrzymanie światowego pokoju. Z drugiej strony Chiny mają wielkie aspiracje, bo ich potęga gospodarcza, której (trzeba to uczciwie przyznać) dopracowały się na mrówczej pracy milionów swoich obywateli, nie przekłada się na ich pozycję polityczną i militarną na arenie świata. Jednym z przejawów rosnącej potęgi Chin jest ich podbój kosmosu, wypuszczanie „balonów szpiegowskich” na obszar wszystkich kontynentów świata, szantaż uderzenia zbrojnego na Tajwan czy wspieranie swojego sojusznika – Władimira Putina, za którym w marcu br. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał list gończy jako za zbrodniarzem wojennym odpowiedzialnym za bestialstwo mordów w Ukrainie.

Jaki kurs obierze świat? Kilka kart światowej polityki jest w rękach europejskich przywódców. Za czym będą chcieli się opowiedzieć, na kogo postawić w światowej polityce, za jaką przyszłością opowiedzieć? Decyzję podejmą oni sami, ale będą za nią ponosić pełną odpowiedzialność w oczach Europejczyków i obywateli całego świata.

Anna Tokarska

Najnowsze