sobota, 23 listopada, 2024

Bitwa o Biały Dom właśnie się zaczęła

MAREK BOBER

W weekend Memorial Day, czyli dzień wieńczenia grobów, a dokładniej dzień oddawaniu hołdu amerykańskim żołnierzom i weteranom, Stany Zjednoczone wkroczyły z polityczną decyzją oczekiwaną od miesięcy – kandydaturę na urząd prezydenta zgłosił Ron DeSantis, gubernator Florydy. I choć w federalnej komisji wyborczej pretendentów do Białego Domu zapisano w tej chwili kilkuset, w najbliższym czasie liczyć się będzie tylko jedno: pojedynek w republikańskich prawyborach Donald Trump-Ron DeSantis. Zgłoszą się zapewne kolejni kandydaci po stronie republikanów i demokratów, lecz raczej nie będzie to miało większego znaczenia. 

Oprócz starcia Trump-DeSantis ważne będzie jeszcze jedno: czy stan zdrowia urzędującego prezydenta Joe Bidena pozwoli mu na ponowne kandydowanie, bo sama chęć ubiegania się o najważniejszy polityczny urząd na świecie o niczym jeszcze nie świadczy. Wielu komentatorów zastanawia się, jak będzie radził sobie Biden w ewentualnej drugiej kadencji w podeszłym już wieku. Osobiście stawiam pytanie, czy on dożyje w jako takim zdrowiu końca pierwszej kadencji.

Kandydat z Florydy

DeSantis jest młodym politykiem, ma 44 lata. Pierwszą kadencję gubernatorską, z poparciem Trumpa, wygrał minimalnie. Drugą natomiast wygrał bezapelacyjne z 20-procentową przewagą. Ukończył uniwersytety Yale i Harvard, służył w Marynarce Wojennej, był kongresmanem. Zyskał większą popularność w czasie pandemii Covid-19, starając się jak najszybciej łagodzić restrykcje wobec ludzi i równie szybko uruchamiać normalne funkcjonowanie firm. 

Gubernator Florydy i być może przyszły prezydent USA przeforsował ostatnio w stanowej legislaturze i podpisał kilka ważnych ustaw. W połowie kwietnia podpisał ustawę zakazującą aborcji po sześciu tygodniach ciąży, czyli mniej więcej – jak mówią znawcy – gdy po raz pierwszy można wykryć bicie serca dziecka. Podpisał nowe prawo zaostrzające kary za najcięższe przestępstwa. Na przykład gwałciciele dzieci kwalifikują się do kary śmierci z minimalnym wyrokiem dożywocia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Na początku maja przyjęto na Florydzie ustawę zakazującą korzystania w szkołach czy restauracjach z toalet i łazienek w oparciu o tzw. tożsamość płciową.

DeSantis podpisał ustawę mającą skutecznie zakazać używania na terenie Florydy waluty cyfrowej Banku Centralnego (CBDC).

Zatwierdził ponadto ustawę eliminującą w szkolnictwie inicjatywy związane z szerzeniem tzw. różnorodności, równości i inkluzywności, będące narzędziem narzucania ideologii lewackiej. Jak zapowiedział, tak zrobił. Dobrze, że są politycy mający odwagę zmierzyć się z trudnymi sprawami. Dobrze, że są politycy zamieniający słowa w czyny.

Warto nadmienić, że wojnę na Ukrainie nazwał niedawno konfliktem regionalnym, który należy jak najszybciej zakończyć pokojem.

Kandydat z Karoliny Południowej

Nieco wcześniej pragnienie zasiadania w Białym Domu ogłosił jedyny czarnoskóry senator, 57-letni Tim Scott. To postać ciekawa, klasyczny przykład, że można w życiu wykorzystać szansę. To człowiek z rozbitej rodziny, bardzo ubogiej, z ciężko pracującą matką, ale chcący się uczyć i pracować. Po kilku sukcesach w lokalnej polityce trafił do Izby Reprezentantów, by ostatecznie znaleźć się w Senacie. I zamarzyć, nie bez podstaw, o prezydenturze.

Jest klasycznym konserwatystą, często podkreślającym ważność religii i rodziny. Nienawidzi go radykalna lewica i przeogromna część społeczności afroamerykańskiej. Mówi otwarcie rzecz niepopularną, lecz prawdziwą, że Ameryka nie jest krajem rasistowskim. Twierdzi, że rasistowska jest narracja radykalnej lewicy.

– Będę prezydentem, który obali liberalne kłamstwo, że nasz kraj jest zły – powiedział Scott. – Dwa lata temu przemawiałem do narodu i powiedziałem, że Ameryka nie jest krajem rasistowskim. Musimy przestać wymazywać naszych ojców założycieli i zacząć ich celebrować. Wreszcie – żarliwa wiara mojego dziadka nie była tylko wiarą w dobro naszego narodu. Była to wiara w dobroć samego naszego Boga. Będę prezydentem, który powstrzyma atak skrajnej lewicy na naszą wolność religijną. Zachowam jeden niepodzielny naród pod rządami Boga, w którym oddajemy cześć naszemu Stwórcy i szanujemy każde niewinne życie.

Senator zaprezentował również w kilku punktach swój program polityczny. Chce się skoncentrować na zabezpieczeniu granic i kontrolowaniu imigracji, chce wzmocnienia wojska i gospodarki. Rywalizację USA z Chinami nazwał nową zimną wojną, którą – jeśli zostanie prezydentem – wygra.

Mało znaczące sondaże

Donald Trump doskonale wie, że na tym etapie jego największym przeciwnikiem nie jest Joe Biden, lecz DeSantis. W sondażach Trump wygrywa z gubernatorem Florydy, mało tego – wygrywa z obecnym prezydentem. Sondaże są w tym momencie mało ważne. Przy dość skomplikowanym i zróżnicowanym w zależności od stanu systemie prawyborów jeszcze wszystko może się zdarzyć. W historii było już wiele przypadków, gdy początkowi faworyci odpadali w rozgrywce. Chociażby cztery lata temu Kamala Harris była jedną z pierwszych kandydatów, którzy się wycofali. Z kolei Biden na początku zaliczał jedne z najsłabszych wyników a ostatecznie zameldował się na pierwszym miejscu na mecie. W międzyczasie oboje się zwalczali, często wyzywali od najgorszych, aż w końcu wspólnie trafili do Białego Domu. 

DeSantis jest poważnym kandydatem do wygrania prawyborów Partii Republikańskiej. Scott szanse ma dużo mniejsze, ale nie należy wykluczać, że będzie proponowany na wiceprezydenta. 

Tak czy inaczej, losy świata na kilka następnych lat właśnie się decydują. Także losy Ukrainy. Można nawet powiedzieć, że one teraz bardziej się decydują w Ameryce niż w samej Ukrainie. 

Dobrze byłoby, aby w Europie, w tym w Polsce, pamiętano, że to nie Ukraina będzie tematem tych wyborów. 

Marek Bober

Zdjecie

Ron DeSantis mówi: „Nic nie zastąpi zwycięstwa. To zwycięzcy mogą ustalać politykę. Przegrani wracają do domu”.

fot. Governor Ron DeSantis Facebook

Najnowsze