sobota, 23 listopada, 2024

75. rocznica śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego

Rotmistrz Pilecki – „Ochotnik do Auschwitz”

Oświęcim jako symbol piekła na ziemi i największego w dziejach cywilizowanego świata podeptania człowieczeństwa oznaczał wyrok śmierci dla każdego, kto przekroczył bramę obozu. W historii II wojny światowej znalazł się jednak człowiek, który działając w podziemiu niepodległościowym, na ochotnika zgłosił się do przeprowadzenia tajnej akcji wywiadowczej na terenie KL Auschwitz.

Witold Pilecki, wnuk powstańca styczniowego, kontynuował niepodległościowe tradycje rodzinne. Już jako nastolatek brał udział w wojnie polsko – bolszewickiej, jednakże to lata 1939-1948 stanowiły pieczęć jego niezłomnego charakteru, ukształtowanego w młodości zawołaniem: „Bóg, Honor, Ojczyzna!”. W niewyobrażalnie trudnych warunkach lat wojennych i powojennych Polski wykuwała się jego wielka odwaga, która zaprowadziła go na drogę bezpośredniej konfrontacji z dwoma totalitaryzmami XX wieku. Szczyty heroizmu, na jakie wspiął się w tej walce stawiają go na równi z najwybitniejszymi osobowościami ubiegłego stulecia. Nic więc dziwnego, że znany historyk angielski prof. Michael Foot w książce Sześć twarzy odwagi, wydanej w 2003 r. zaliczył rotmistrza Witolda Pileckiego do sześciu najodważniejszych ludzi walczących w ruchu oporu podczas II wojny światowej. 

Po upadku kampanii wrześniowej Witold Pilecki nie składa broni, ale wraz z mjr. Janem Włodarkiewiczem zakłada konspiracyjną organizację Tajną Armię Polską (TAP). Coraz liczniejsze aresztowania członków TAP przez Gestapo i rozrastający się obóz koncentracyjny KL Auschwitz skłania dowództwo niepodległościowej organizacji do podjęcia ryzykownej decyzji o przeprowadzeniu misji wywiadowczej na terenie hitlerowskiego obozu. Za wiedzą Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej gen. Stefana „Grota” Roweckiego, na ochotnika zgłasza się ppor. Witold Pilecki. 19 września 1940 r., w łapance ulicznej na warszawskim Żoliborzu daje się aresztować Gestapo i w ten sposób trafia wraz z innymi zatrzymanymi do oświęcimskiego piekła. 

Jak wspominał później Witold Pilecki, już sama droga do Auschwitz była strasznie uciążliwa. Wepchnięci do towarowego pociągu, gdzie w poprzednim transporcie przewożone było wapno, w bardzo gorący, wrześniowy dzień, ledwie wytrzymali tę „podróż”. Ale prawdziwy horror był dopiero przed nimi. Kiedy stanęli na rampie w Oświęcimiu oczom ich ukazały się obrazy jak z innego świata. Esesman powiedział do jednego z więźniów, żeby podszedł do latarni. Kiedy ten wykonał polecenie i ruszył we wskazanym kierunku, hitlerowiec strzelił do niego w plecy, a dziesięciu innych, przypadkowych więźniów zastrzelił na miejscu. Niemiecki zbrodniarz oznajmił osłupiałym z przerażenia ludziom, że każdy kto podejmie ucieczkę z obozu zginie, a dziesięciu innych więźniów zostanie zamordowanych za niego. 

Witold Pilecki, zatrzymany pod fałszywym nazwiskiem Tomasz Serafiński, zaczyna organizować na terenie obozu konspirację. Pisze też raporty o warunkach panujących w Oświęcimiu, które trafiają do Komendanta „Grota” Roweckiego i na jego rozkaz zostają wysłane do Londynu. Pierwszy meldunek udaje się Pileckiemu przekazać poza śmiercionośne druty obozu już w październiku 1940 r. Przez ponad dwa lata pobytu w oświęcimskim piekle sukcesywnie wysyła kolejne raporty. Wszystkie z nich trafiają do Komendy Głównej Armii Krajowej. 

Gestapo wpada jednak na trop siatki wywiadowczej w obozie i wiosną 1943 r. rozpoczynają się aresztowania. Witold Pilecki, który w międzyczasie za swoją działalność zostaje awansowany na kolejny stopień oficerski, organizuje ucieczkę z obozu i szczęśliwie udaje mu się dotrzeć do Warszawy, gdzie ponownie angażuje się w walkę niepodległościową. Współtworzy podziemną organizację „NIE”, której zadaniem było kontynuowanie walki o odzyskanie przez Polskę niepodległości po wkroczeniu Armii Czerwonej na jej przedwojenne terytorium.

Za swoją niezłomną postawę w oświęcimskim piekle, gdzie omal nie przypłacił życiem swojej misji wywiadowczej i tylko dzięki ludziom dobrej woli zdołał je ocalić, Witold Pilecki zostaje awansowany na stopień rotmistrza kawalerii. 

Bierze udział w Powstaniu Warszawskim, po jego upadku trafia do niewoli niemieckiej, skąd zostaje wyswobodzony przez wojska amerykańskie. Wyjeżdża do Włoch, do II Korpusu Polskiego i na osobisty rozkaz dowódcy gen. Władysława Andersa wraca do kraju z misją wywiadowczą organizując podziemie antykomunistyczne. O swojej niebywałej odwadze zaświadcza po raz kolejny, kiedy zagrożony aresztowaniem przez komunistyczną bezpiekę, pomimo rozkazu gen. Andersa o konieczności natychmiastowego opuszczenia kraju, decyduje się kontynuować swoją arcytrudną misję. 

Niestety pętla wokół szyi rotmistrza Pileckiego zaciska się. Aresztowany przez bezpiekę w maju 1947 r., oskarżony m.in. o szpiegostwo, zostaje poddany okrutnemu śledztwu. Przetrzymywany w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie ponownie znalazł się w „piekle na ziemi”. W trakcie widzenia z żoną wyszeptał jej: „Oświęcim to była igraszka…”. A gdy wysunął rękę zza krat, z przerażeniem dostrzegła, że ma pozrywane wszystkie paznokcie. 

O bestialstwie przesłuchań w Areszcie Śledczym komunistycznej bezpieki, gdzie po wojnie przetrzymywani byli najdzielniejsi z dzielnych podziemia niepodległościowego, świadczą zeznania więźniów, którzy przeżyli to piekło. Krzyki torturowanych ludzi, których funkcjonariusze bezpieki przesłuchiwali na ostatnim, trzecim piętrze, były tak straszne, że więźniowie zamknięci w celach nie mogli tego wytrzymać, szczególnie, że często mogli rozpoznać głosy torturowanych współtowarzyszy broni. Wspominają też, że w czasie przesłuchań modlili się o śmierć, która byłaby wyzwoleniem od tych niewyobrażalnych tortur i straszliwego bestialstwa. 

Strażnicy więzienia założyli metalową siatkę wokół schodów, aby więźniowie schodząc z ostatniego piętra przesłuchań do swoich celi, które znajdowały się na niższych kondygnacjach, nie mogli rzucać się z góry, żeby odebrać sobie życie po bestialskich, nieludzkich przesłuchaniach. Niektórzy z osadzonych popadali w obłęd i dlatego na terenie więzienia utworzono szpital psychiatryczny, aby ustabilizować ich stan i dalej wymyślnymi torturami wydobywać z nich informacje cenne dla bezpieki. Była to rzeczywistość trudna do wyobrażenia dla współczesnego człowieka. 

Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego, rotmistrz Pilecki został skazany na karę śmierci i 25 maja 1948 r. wyrok ten wykonano katyńskim strzałem w tył głowy. Prezydent komunistycznej Polski Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. W liście, który Witold Pilecki skierował do niego 7 maja 1948 r., wybrzmiewają słowa: „Przez całe życie pracowałem dla Polski (…). Nigdy jednak w świadomości mojej nie powstała myśl, że działanie moje jest szpiegostwem, gdyż nie działałem na rzecz obcego mocarstwa, a posyłałem wiadomości do macierzystego oddziału polskiego…”.

Mimo usilnych starań historyków IPN, miejsce pochówku rotmistrza Witolda Pileckiego pozostaje do dziś nieznane. 

Ten wielki polski bohater został zrehabilitowany dopiero w 1990 r. Dzisiaj – już w przestrzeni europejskiej – stał się symbolem walki z dwoma totalitaryzmami XX wieku. W wolnej Polsce, za swoją niezłomną postawę, został pośmiertnie uhonorowany licznymi nagrodami i wyróżnieniami, których ukoronowaniem było najwyższe polskie odznaczenie Order Orła Białego, nadany w 2006 r. przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. 

Obecnie wiele instytucji państwowych kultywuje pamięć o rotmistrzu Pileckim – wielkim bohaterze II wojny światowej, zamordowanym bestialsko przez UB w komunistycznej Polsce. Jest to wielkie zwycięstwo ducha tego niezwykłego człowieka, który po ludzku w życiu przegrał, ale ostateczne zwycięstwo należy do niego. Ten pozorny paradoks zauważyli już starożytni rzymianie, którzy ukuli zawołanie „Gloria Victis” – „Chwała Zwyciężonym”. Być może po ludzku ktoś w życiu przegrał, ale z perspektywy dziejów, jego zwycięstwo moralne, siły ducha stawia go w gronie tych, którzy opowiedzieli się po właściwej stronie broniąc najwyższych wartości. Laur zwycięstwa należy właśnie do nich.

Anna Tokarska

Najnowsze