sobota, 23 listopada, 2024

Wybory: bezpieczeństwo Polski czy odsunięcie PiS?

Robert Strybel

Dopiero ogłoszenie przez prezydenta Andrzeja Dudę daty najbliższych wyborów parlamentarnych (15 października) oficjalnie rozpoczęło kampanię wyborczą. Jednak tak naprawdę trwa ona nieprzerwanie, odkąd Prawo i Sprawiedliwość wygrała wybory w 2015 r. Celem Platformy było i pozostaje odsunięcie od władzy PiS. Także nie zmieniła się nadrzędna taktyka jego osiągnięcia: ulica i zagranica. Niektórzy do rymu dodają trzeci człon: „Targowica”.

Nadrzędne hasło kampanii wyborczej Zjednoczonej Prawicy (PiS plus drobne przybudówki) brzmi: „Bezpieczna przyszłość Polaków” w szerokim tego pojęcia znaczeniu. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo przed zewnętrznym zagrożeniem, ale także bezpieczeństwo publiczne, chroniące spokój i porządek wewnętrzny, jak i gospodarcze, zapewniające wszechstronny rozwój kraju oraz socjalne w postaci rozbudowanych programów prorodzinnych.

Przy okazji ogłoszono referendum, które ma się odbyć wraz z wyborami. PiS ma nadzieję, że wyborcy zagłosują „cztery razy »nie«”. Pytania te sformułowano następująco:

– Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?

– Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?

– Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?

– Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?

Jak tylko referendum wbrew sprzeciwowi totalsów (totalnej opozycji) zostało uchwalone przez Sejm i podpisane przez prezydenta, Tusk powiedział na wiecu przedwyborczym: – Ja unieważniam to referendum! Ale nic go do tego nie uprawnia. Mało tego, referendum według PiS zostało tak prawnie umocowane, że żaden rząd nie będzie mógł zmienić jego wyników. Ponadto pytania referendalne zostały strategicznie dobrane, by odzwierciedlać główne cele rządzącej prawicy. Z wyjątkiem zapory granicznej, której Platforma prawdopodobnie nie usunęłaby, dopóki trwa putinowska agresja w Ukrainie, ludzi Tuska nie bez kozery podejrzewa się o kolejną falę tzw. prywatyzacji, czyli wyprzedaży majątku narodowego obcym, oraz ponowne podwyższenie wieku emerytalnego. Z przyjęciem muzułmańskich migrantów na razie się kryją, żeby nie odstraszyć wyborców.

Osobistym hasłem wyborczym Tuska jest prześmiewcza rymowanka: „Października piętnastego pogonimy Kaczyńskiego!” Na różny sposób cel ten propagują wpływowi sojusznicy medialni Platformy, jak amerykańska telewizja TVN oraz michnikowska Gazeta Wyborcza (przez niechętnych zwana „Wybiórczą”). Na jej łamach można było przeczytać: „Propagandowy przekaz, że tylko PiS może zadbać o nasze bezpieczeństwo, rozwiały wirniki białoruskich śmigłowców nad Polską”. Dotyczy to incydentu, kiedy dwa helikoptery białoruskie przez kilkanaście minut przebywały nielegalnie w polskiej przestrzeni powietrznej.

Referendum jest jednak dużym problemem dla opozycji i jak ognia opozycjoniści unikają merytorycznej odpowiedzi na jego temat. Pytani w kuluarach Sejmu o jego poszczególne punkty, zwykle milczą i przyśpieszają kroku, by jak najszybciej zniknąć za drzwiami swego pomieszczenia partyjnego. Niektórzy tylko odpowiadają reporterowi TVP: – Ja z reżimową telewizją nie rozmawiam! Czyżby inspirowali się wokeistami w USA, którzy też nie odpowiadają, a pytających nazywają „faszystami”?! Opozycja wzywa do bojkotu referendum, a nawet do przedarcia karty referendalnej, choć jej uszkodzenie grozi odsiadką do pięciu lat. Wyniki sondażu wykazują, że na razie 48,1 proc. respondentów zamierza głosować 4 x „nie”. Aby głosowanie to było wiążące, frekwencja musiałaby przekroczyć 50 proc. nawet o jeden głos.

Zmiany stanowiska platformersów to gotowa amunicja dla PiS. Programy informacyjne TVP, TVP Info, „Reset” czy „Jak oni kłamią” nietrudno jest opracować. Ponieważ co raz trafi do sieci, pozostaje tam na zawsze, wystarczy więc puścić odpowiedni materiał dokumentalny, by udowodnić na przykład, że Tusk i jego szef dyplomacji Sikorski działali w interesie Moskwy. M.in. rozdzielili wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu od wizyty Tuska, aby uchronić Putina przed ewentualnym publicznym ambarasem, i doprowadzili do usunięcia Katynia z agendy niezałatwionych spraw. W odniesieniu do tej rzezi wymazali też termin ludobójstwa. Ponadto jako „prezydent” Europy Tusk straszył Polaków konsekwencjami, jeśli nie przyjmą rzekomych „uchodźców”, a teraz stwierdza, że sprzeciwia się ich relokacji w Polsce.

Wszystko to jednak ma znikomy wpływ na totalsów, dobrowolnie uwięzionych w pro-platformerskiej bańce. Tylko nieliczni wyborcy PO oglądają programy informacyjne TVP. Za to, według sondażu przeprowadzonego przez firmę badania opinii publicznej Ibris, elektorat prawicowy znacznie częściej włącza Fakty, główny program informacyjny TVN.

Zbudowany lekką poprawą wyników sondażowych po masowym czerwcowym marszu, 1 października, na dwa tygodnie przed wyborami, Tusk planuje powtórkę w Warszawie o nazwie „Marsz Miliona Serc”. A nuż impreza ta przyciągnie trochę nowych zwolenników, przechylając szalę wyborczą na stronę opozycji? W przeciwieństwie do PiS, w sumie jednak Platforma nie ma rozbudowanego, jawnego programu wyborczego. Jeden z nielicznych konkretów to zapowiedź wprowadzenia prawa proaborcyjnego na żądanie do 12. tygodnia ciąży. Oprócz tego platformerska kampania polega głównie na ustawicznym odgrzewaniu sztampowego pisożerstwa – PiS to, Kaczyński tamto, a Morawiecki kłamie, Duda lawiruje, rząd oszukuje Polaków itp. Za to niedawno Tusk wszystkich zaskoczył, ogłaszając swoją nowo-starą drużynę wyborczą.

Dotychczas na czele pro-esbeckiej frakcji Platformy stał Borys Budka, który uważa, że SB należy się wdzięczność, gdyż zapewniała Polakom bezpieczeństwo. Tusk go przebił popularnym celebrytą, telewizyjnym popularyzatorem historii (m.in. Sensacje XX wieku), b. członkiem PZPR Bogusławem Wołoszańskim. W swej karierze miał także etap londyński, kiedy jako kontakt operacyjny PRL-owskiej bezpieki szpiegował Anglików. W samym PRL-u kolaborant zaliczył też serwilistyczne wystąpienia antyamerykańskie, a teraz będzie kandydatem drużyny Tuska. Nie on pierwszy, Platforma bowiem ma w swoich szeregach więcej byłych komunistów niż jakakolwiek inna partia III RP.

Ale Wołoszański to jeszcze nic w porównaniu z innym nowym nabytkiem Platformy. Chodzi o twórcę radykalnego ugrupowania Agrounia, „młodego gniewnego” rolnika Michała Kołodziejczaka. Pod względem radykalizmu nieco przypomina nieżyjącego już Andrzeja Leppera. Jawnie prorosyjski i antyamerykański, swego czasu Kołodziejczak zwołał protest pod Ambasadą USA. – Mój ojciec sprzedawał płody rolne Rosjanom i ja też je sprzedawałem, ale ambasada amerykańska nas kłóci z Rosją. Każdy z nas powinien odważyć się na ten gest [pokazanie środkowego palca] Amerykanom – zachęcał 35-latek. Pytany ostatnio, czy zmienił w międzyczasie poglądy, wiejski radykał buńczucznie odparł: – Michał Kołodziejczak nigdy nie zmienia poglądów! Jak Tusk uzasadnił tę egzotykę wyborczą?

Na niedawnej Radzie szef Platformy powiedział: – Ja mam wyjątkową satysfakcję, że ludzie o różnej drodze życia i o różnych poglądach w wielu sprawach, w tej najważniejszej sprawie, jeśli chodzi o Polskę, nasze serca i naszą uczciwość, nie wahają się ani chwili. My w tej batalii nie zmarnujemy ani jednego głosu. Po czym na scenę zaprosił Kołodziejczaka, który zajmie pierwsze miejsce na liście wyborczej Platformy w okręgu konińskim. Do drużyny Tuska dołączyło też parę aktywistek o twardo-lewicowej orientacji. 

Gdyby zwycięzcą wyborczym okazała się Platforma, wiemy, w jakim kierunku poprowadzi Polskę nowa lewicowo-liberalna władza. Jeśli trzecią kadencję zdobędzie PiS, pokazuje to, przed czym udało się naród uchronić.

Najnowsze