Marek Bober
Kiedy w styczniu 2021 r. Joe Biden wprowadzał się do Białego Domu, wiele osób zastanawiało się, jaki będzie kolejny ruch Donalda Trumpa. Pozostanie w polityce czy się wycofa? A jeśli pozostanie, to w jakim charakterze?
Byli tacy, którzy namawiali go do stworzenia nowej partii. I choć nigdy w historii „trzecia” partia nie odegrała ważniejszej roli, a tym bardziej dała Ameryce prezydenta, tym razem pomysł miał spore grono zwolenników. Przywoływano tutaj przykład Tea Party, której członkowie lub zwolennicy zdobywając miejsca w Kongresie (najczęściej z ramienia Partii Republikańskiej, GOP) potrafili na początku XXI w. mieć spory wpływ na politykę.
Trump miał mocne poparcie, głosowało na niego w końcu 75 mln ludzi. To było poparcie ludzi zdeterminowanych, konserwatywnych i skupionych wokół nieformalnego ruchu MAGA (Make America First Again). Było to poparcie ludzi święcie przekonanych, że Trump został w wyborach okradziony ze zwycięstwa i że wybory po prostu sfałszowano.
Postawił na GOP
Jeszcze dzisiaj mamy masę ludzi uznających obie główne partie za same siebie warte, praktycznie nie różniące się – przynajmniej na poziomie kierownictwa i osławionego establishmentu. Twierdzących, że ich monopol – monopol osławionego „deep state” – trzeba rozbić z zewnątrz. Trump rzeczywiście miał na to szansę. Na szczeblu federalnym, w Kongresie, tworząc nowe ugrupowanie, już jesienią 2022 r. mógł wprowadzić do Izby Reprezentantów kilkunastu ludzi, do Senatu – kilku. To dałoby mu szansę na bycie „języczkiem u wagi”, na stworzenie sytuacji, że żadna z głównych partii nie miałaby większości.
Postąpił inaczej, pozostał przy GOP i mówił, że trzeba ją wzmacniać, walcząc w wyborach. A jego interesowały wybory najważniejsze – prezydenckie. I brał zakładników tak, aby partię zdominować a nawet ją przejąć.
Nie wszyscy godzili się, aby był kandydatem partii na prezydenta. Mówili, że obciążają go wydarzenia z 6 stycznia 2021 r., kiedy to doszło do „szturmu” jego zwolenników na Kapitol. Jego przeciwnicy twierdzą, że przekreślają go oskarżenia kryminalne i sprawy sądowe oraz że jest zagrożeniem dla demokracji, bo nie pogodził się z porażką i nie chciał uznać wyników wyborów. I że jest z tego powodu łatwym przeciwnikiem do pokonania.
Nie popiera go senator i były kandydat na prezydenta Mitt Romney. Podobnie zachowuje się były gubernator New Jersey, jeszcze do niedawna startujący w wyborach Chris Christie. Nie tylko nie lubi go, lecz wręcz tępi była senator Liz Cheney, która wiodła prym w stworzonej przez demokratów kongresowej komisji ds. wyjaśnienia „szturmu” na Kapitol, a właściwie po to, aby za wszystko obciążyć Trumpa. Nazwiska można mnożyć.
Z własną partią Trump nie miał łatwo, tym bardziej należy teraz docenić zmiany personalne, jakie właśnie zaszły w Republican National Committee (RNC), czyli kierownictwie GOP.
Sojusznik i synowa na czele
Polityczny sympatyk Trumpa, Michael Whatley, przewodniczący GOP w Karolinie Północnej i doradca prawny RNC, został wybrany 8 marca na przewodniczącego GOP, a Lara Trump, synowa byłego prezydenta, została współprzewodniczącą. Oboje mieli być, jak podają media, osobiście „namaszczeni” przez Trumpa. Jak pisał New York Times, posunięcie to wzmacnia jego kontrolę nad machiną partyjną przed listopadowymi wyborami. Wcześniej ze stanowiska szefowej zrezygnowała Ronna McDaniel, która kierowała partią od 2017 r. i była krytykowana głównie za słabe wyniki w pozyskiwaniu funduszy i rozczarowujące wyniki wyborów.
– Odchodzę, ponieważ od dawna obiecałam, że na pierwszym miejscu będę stawiać kandydata i jego plany dotyczące RNC. Odzyskanie Białego Domu jest dla mnie zbyt ważne, abym postąpiła inaczej – powiedziała McDaniel. – Prezydent Trump zasługuje na to, aby mieć w RNC zespół, jakiego chce.
Uratować kraj
Lara Trump powiedziała w zeszłym miesiącu: – RNC musi być najostrzejszą i najbardziej zabójczą machiną walki politycznej, jaką kiedykolwiek widzieliśmy w historii Ameryki. Zobowiązała się ponadto do nadania priorytetu odpowiedzialności fiskalnej, przysięgając, że przeznaczy fundusze wyłącznie na wybór swojego teścia na prezydenta i „uratowanie tego kraju”.
Nadmieńmy, że starszy doradca ds. kampanii Trumpa, Chris LaCivita, został dyrektorem operacyjnym RNC. A inny starszy doradca, James Blair, pomoże w opracowaniu strategii politycznej RNC, gdy były prezydent będzie starał się połączyć kierownictwo partii ze swoją kampanią reelekcyjną przeciwko Joe Bidenowi.
– Za niecałe osiem miesięcy zadecydujemy o losie nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale całego świata – powiedział Whatley. – A to ciało, RNC, stanie się awangardą ruchu, który będzie niestrudzenie pracował każdego dnia, aby wybrać naszego kandydata, Donalda J. Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych, odzyskać Senat i poszerzyć naszą większość w Izba Reprezentantów.
Co z pieniędzmi?
W okresie poprzedzającym zmiany w kierownictwie RNC niektórzy członkowie komisji niepokoili się koniecznością pokrycia kosztów prawnych Trumpa, któremu postawiono 91 zarzutów karnych w czterech sprawach. Lara Trump zachowała się zdecydowanie i powiedziała, że komisja wyda „każdy grosz”, aby jej teść został ponownie wybrany. Jej intencje są więc jasne.
Pozostaje otwartym i ważnym pytaniem, jak zachowa się mimo wszystko partia wobec rachunków sądowych i kar byłego prezydenta. Chris LaCivita odrzucił pomysł, jakoby partia pokryła jego koszty prawne, chociaż robiła to w przeszłości.
Pod przewodnictwem McDaniel partia stanęła w obliczu najgorszego stanu funduszy od 2013 r., a według dokumentów Federalnej Komisji Wyborczej z 2023 r. dysponowała jedynie 8 mln dol. w gotówce, po zebraniu 87,2 mln dol.
Trump naciskał, aby McDaniel ustąpiła, chcąc umieścić swoich sojuszników na czele RNC. Pokonując głównych rywali w prawyborach, dopiął swego, ale nie jest czymś niezwykłym to, że kandydat na prezydenta chce mieć większy wpływ na kierownictwo partii. Łączy się bowiem z aparatem partyjnym, gdyż jest kandydatem na prezydenta. Sztab Trumpa i RNC będą mogły wspólnie zbierać fundusze oraz udostępniać dane i inne zasoby, gdy zgromadzi on wymaganą liczbę delegatów.
Wygrać w listopadzie
Whatley i Lara Trump w pierwszym wspólnym wywiadzie dla Breitbarta powiedzieli, że skupią się na wyborach i ich uczciwości.
– W tym roku i przez następne osiem miesięcy chodzi o to, aby wygrać w listopadzie – powiedział Whatley. – Wszystko, co zrobimy, będzie skupiać się na zwycięstwie. Dojdziemy do wyborów i będziemy chronić karty do głosowania. Każdy dolar, który zebraliśmy i wydamy w RNC, będzie przeznaczony na te dwie misje.
Ustępująca przewodnicząca McDaniel ostrzegła republikanów, aby nie ignorowali aborcji w trwającej kampanii, jeśli chcą dotrzeć do niezależnych i wahających się wyborców. Już w 2022 r. opublikowała szczegółową notatkę przedstawiającą pomysły na to, jak republikanie powinni podchodzić do aborcji w wyborach. „Jestem mamą z przedmieść. Być może będę miała jakieś zdanie na ten temat” – napisała. Doradziła republikanom, aby poparli środki aborcyjne obejmujące „wyjątki i rozsądne ograniczenia, gdy dziecko odczuwa ból”.
W wielu stanach wahających się i kontrolowanych przez GOP całkowity zakaz aborcji stał się dla republikanów trudną kwestią. Wyborcy w Kansas, Michigan i Ohio głosowali w referendach stanowych za ochroną „praw” do aborcji. W Kentucky z kolei wyborcy zablokowali poprawkę do konstytucji swojego stanu, która odmawiałaby jakiejkolwiek ochrony aborcji.
Czy Donaldowi Trumpowi uda się zdominować partię, przekonamy się szybko. Zmiany personalne w kierownictwie GOP wcale nie oznaczają jeszcze zwycięstwa jesienią. Do tego droga naprawdę daleka i wyboista.
Marek Bober
Michael Whatley i Lara Trump
(fot.) GOP Facebook