czwartek, 21 listopada, 2024

Józef Chełmoński. Mistrz polskiego pejzażu

110 lat temu, 6 kwietnia 1914 roku, zmarł Józef Chełmoński, najważniejszy przedstawiciel polskiego realizmu w malarstwie. Przez całe życie inspirował go głównie rodzimy krajobraz i sceny z życia chłopów.

Wpływ na wybór życiowej drogi Józefa Chełmońskiego miała rodzina i okolica, w której dorastał. Urodził się we wsi Boczki pod Łowiczem – regionie znanym z barwnego folkloru. Ojciec był uzdolniony plastycznie i muzycznie, matka była rozmiłowana w literaturze i sztuce. Jako 14-latek widział, jak władze zaborcze zamieniły szkołę, do której uczęszczał, w więzienie dla powstańców styczniowych. Sam był świadkiem publicznej egzekucji na łowickim rynku. Domyślał się, że jego ojciec – wójt gminy – pomagał ukrywać się powstańcom styczniowym, pomimo tego, że groziła mu kara śmierci.

Szkolne kroki

Chełmoński już w dzieciństwie przejawiał talenty plastyczne. Postanowił rozwijać się w tym kierunku. Wybór artystycznej drogi zaakceptował ojciec, co było nietypowe jak na tamte czasy. W 1867 roku Józef Chełmoński rozpoczął naukę w warszawskiej Klasie Rysunkowej i pracowni Wojciecha Gersona, który wywarł na niego ogromny wpływ.

Gerson reprezentował liberalne podejście do uczniów. Dbał o to, by młodzi adepci sztuki potrafili dostrzec, co jest ciekawego w najbliższym otoczeniu i poszukiwali własnych dróg artystycznych, zamiast naśladować uznanych malarzy. Mniejszą uwagę przywiązywał do umiejętności technicznych, kładąc nacisk na to, by uczniowie pozostali po prostu sobą.

Mistrz był dla Chełmońskiego tak ważny, że wiele lat po ukończeniu szkoły poprosił go o zostanie chrzestnym swojego dziecka.

Etap monachijski

W 1872 roku ukończył naukę w Klasie Rysunkowej prof. Gersona. Miał już dobrze opanowany warsztat. Jego szkolni koledzy starali się o przyjęcie do Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, jednak Chełmońskiego nie było stać na wyjazd. Po śmierci ojca, w tym samym roku, bardzo pogorszyła się jego sytuacja materialna. Z pomocą przyszedł mu malarz Maksymilian Gierymski, który wystawił na loterii jeden ze swoich obrazów, by w ten sposób zdobyć fundusze dla kolegi. Dzięki temu szlachetnemu gestowi Chełmoński mógł rozpocząć naukę w Akademii.

– Po latach Chełmoński przyznał, że znacznie większy wpływ niż prestiżowa Akademia miała na niego monachijska Polonia i Maksymilian Gierymski. Przebywając w Niemczech, tęsknił za Polską i jej przyrodą. Wyrazem rozterek Chełmońskiego z tamtego czasu jest obraz Odlot żurawi – mówiła Renata Higersberger, kustosz z Muzeum Narodowego w Warszawie w audycji „Ćwiczenia z myślenia” z 2014 roku.

Chełmoński potrzebował polskiej przyrody, by tworzyć. Często wyjeżdżał na Kresy i Ukrainę w poszukiwaniu pleneru, by rozwijać swoje zainteresowania. 

Miłość do koni

– Chełmoński kochał konie bardziej niż ludzi. Wystarczy popatrzeć, w jaki sposób je malował. Podchodził do nich z miłością i zrozumieniem – wyjaśniła Renata Higersberger.

Konie przyniosły mu sławę we Francji. Konne trójki i czwórki były egzotyczne dla mieszkańców Zachodu.

– Posiadał wyjątkową umiejętność, którą zauważyli współcześni mu malarze: niesamowitą pamięć wzrokową. Potrafił zapamiętać ruch konia w takim ustawieniu, które wydawało się nieprawdopodobne. Dopiero później wynalazek fotografii udowodnił, że konie mogą przybierać takie pozy, które Chełmoński umieszczał na obrazach z pamięci – dodała Renata Higersberger.

Pasmo sukcesów

W 1875 roku wyjechał do Paryża dzięki pomocy Cypriana Godebskiego – rzeźbiarza i teoretyka sztuki. W Paryżu na początku Chełmońskiemu wiodło się źle. Jednak już rok później jego dwa obrazy odniosły ogromny sukces. Jeden z nich – Sprawa u wójta – został powieszony na stałej ekspozycji Muzeum Narodowego w Warszawie. Na fali sukcesu natychmiast spisał umowę z kupcami na sprzedaż wszystkich swoich obrazów, nawet takich świeżo zdjętych ze sztalugi.

Kolejne lata przyniosły Chełmońskiemu sukces i sławę. Malarz cieszył się także ogromną popularnością wśród Amerykanów. Dostawał tak wiele zamówień, że praktycznie „produkował” obrazy przez kolejne 6 lat. Przedstawione na nich sceny malował z pamięci. Obrazy sprzedawał za astronomiczne sumy. Sytuacja materialna pozwoliła mu otworzyć własną pracownię w renomowanej siódmej dzielnicy Paryża. W jego wspaniałym mieszkaniu często spotykała się Polonia francuska. Ożenił się z Marią Korwin-Szymanowską, która urządziła mu dom w artystyczny sposób. Często pozwalał sobie na liczne ekstrawagancje i kosztowne zakupy.

Powrót do Polski

W 1881 roku w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się kryzys ekonomiczny. Nie dość, że spadła liczba zamówień, to w dodatku na dzieła sztuki zostało nałożone cło w wysokości 30 procent. Wtedy wróciły wspomnienia z dzieciństwa. To z tego okresu pochodzą nieliczne prace Chełmońskiego nawiązujące do historii. Namalował wtedy cztery obrazy o tematyce powstańczej, na których uwiecznił nie tylko powstańców, ale także ich przeciwników – Kozaków dońskich.

W 1887 roku wraz z rodziną wrócił do Polski. Doświadczył tu chłodnego przyjęcia. Zorganizował z przyjaciółmi pracownię w Hotelu Europejskim w Warszawie. Tworzył w spartańskich warunkach w towarzystwie m.in. Stanisława Witkiewicza, zarzucającego mu później masową produkcję obrazów, i Adama Chmielowskiego. To właśnie wtedy powstało Babie lato – manifest polskiego realizmu i Kuropatwy.

– Chełmoński stworzył najbardziej reprezentatywny obraz polskiego pejzażu – Kuropatwy, choć specjalizował się w scenach rodzajowych. Nie rozstawiał sztalug w plenerze. Wszystkie jego prace powstały w pracowni. Robił notatki rysunkowe, czasami akwarelowe – wyjaśniała Elżbieta Leszczyńska autorka książki Pejzaż w malarstwie polskim w audycji „Kwadrans bez muzyki” z 2017 roku.

Na polskiej ziemi

Grupa artystyczna skupiona wokół Hotelu Europejskiego stopniowo się powiększała. Odwiedziła ją również słynna aktorka Helena Modrzejewska, która wprowadziła Chełmońskiego w kręgi elity intelektualnej Warszawy.

W 1899 roku Chełmoński kupił niewielki dom w Kuklówce niedaleko Grodziska Mazowieckiego. Rok później odbyła się zbiorowa wystawa jego prac w warszawskiej Galerii Sztuki „Zachęta”, będąca ukoronowaniem jego artystycznej drogi. Wszystkie obrazy zostały natychmiast sprzedane, a prasa składała Chełmońskiemu niemal dziękczynne hołdy.

W 1913 roku „Zachęta” przyznała mu jubileuszową nagrodę jako wyraz uznania za całokształt działalności artystycznej i zasługi dla ojczyzny. Jednak te splendory już nie cieszyły Chełmońskiego. Zaszył się w swojej ukochanej Kuklówce. Zwiedzał okolicę, chodził po polach i malował. Opuszczony przez bliskich zmarł 6 kwietnia 1914 roku.

seb/im

Najnowsze