czwartek, 21 listopada, 2024

Oświadczenie dot. reportażu fimlowego Marcina Gutowskiego pod tytułem „KRÓLestwo w Orchard Lake. To skandal Kościoła katolickiego” oraz powstałych na jego podstawie publikacji.

Kościół naucza, że każdy człowiek ma bezwzględny obowiązek szanować innych ludzi. Ogromnym niesmakiem i smutkiem napawają jednak ciągłe, nastawione na wywołanie taniej sensacji, ataki na ową instytucję. Ich autorzy, zamiast rzetelnie walczyć o prawdę, w rzeczywistości tej prawdy się boją, ulegając szkodliwej „modzie” na niszczenie Kościoła. Takie zachowanie nie ma zaś nic wspólnego z poszanowaniem drugiego człowieka. Jednostronne i nieobiektywne pokazywanie ludzi Kościoła uderza bowiem z jednej strony w całą wspólnotę, zaś z drugiej w jej poszczególnych członków.

Wskazany powyżej reportaż, w przekonaniu osób związanych z Centrum Polonijnym w Orchard Lake oraz ludzi znających od lat księdza Mirosława Króla, jest zaś daleki od wskazanego powyżej obowiązku. Materiał ten uchybia zasadom prawa prasowego, albowiem został sporządzony z naruszeniem staranności i rzetelności dziennikarskiej. Ukazane w nim zarzuty nie są zaś faktami, tylko pomówieniami zawierającymi zniesławiające ich adresatów treści. Oskarżenia, którymi „karmi” się widza, są gołosłowne i nie mają poparcia w rzeczywistości. Tym samym stwierdzić należy – z całą stanowczością – że żadna z przedstawionych w reportażu sytuacji nie miała miejsca. Ksiądz Mirosław Król jest bowiem osobą kierującą się w swoim życiu najwyższymi standardami moralnymi, a jego działania są bezinteresowne i nie nastawione na jakikolwiek zysk czy też czyiś poklask.

Zgodnie z art. 6 ust. 1 oraz art. 12 ust. 1 pkt 1) Prawa prasowego, prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawienia omawianych zjawisk, natomiast dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło.

W orzecznictwie Sądu Najwyższego utrwalony jest już pogląd, że „szczególna staranność i rzetelność dziennikarza, nawet w sytuacji zacytowania źródła takiej informacji – powinna obligować go do sprawdzenia jej za pomocą innych dostępnych źródeł oraz umożliwienia osobie zainteresowanej ustosunkowania się do uzyskanych informacji, tak aby dochować zasadzie bezstronnego i obiektywnego przedstawienia wszystkich okoliczności”(patrz: wyrok SN z dnia 28 października 2001 r., sygn. akt V KKN 171/98, OSN 2001, nr 3-4, poz. 31; post. SN z dnia 17 października 2001 r., sygn. akt IV KKN 165/97, OSN 2002, nr 3-4, poz. 28; post. SN z dnia 17 października 2002 r., sygn. akt IV KKN 634/99, OSN 2003, nr 3-4, poz. 33; uzasadnienie uchw. Składu 7 sędziów SN z dnia 18 lutego 2005 r., sygn. akt III CZP 53/04, OSN 2005, nr 7-8, poz. 114). „Obowiązek zachowania przez dziennikarza szczególnej staranności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów oznacza kwalifikowaną staranność i rzetelność, a przez zachowanie szczególnej staranności rozumie się konieczność sprawdzania zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości, co zdaje się mieścić w zwykłych obowiązkach dziennikarskich” (patrz: wyrok SN z dnia 27 kwietnia 2004 r., sygn. akt II CK204/03). „Na etapie wykorzystania materiałów prasowych istotne jest przede wszystkim wszechstronne, a nie selektywne przekazanie informacji, przedstawienie wszystkich okoliczności i nie działanie pod z góry założoną tezę”(patrz: wyrok SA w Poznaniu z dnia 30 kwietnia 2008 r., sygn. akt I Aca 245/08). Powyższe orzeczenia potwierdzają także jednolite poglądy przedstawicieli prawa prasowego, którzy podkreślają, że „wypracowane w praktyce dziennikarskiej zasady nakazują w imię staranności zbierania i wykorzystywania materiałów prasowych zweryfikowanie ich treści u osób, których dotyczą, oraz w co najmniej jeszcze jednym dodatkowym źródle. Na dziennikarzu ciąży też obowiązek zachowania obiektywizmu w publikacjach. Dziennikarz nie powinien dopuścić do tego, by obraz wydarzeń został przekazany do społecznego obiegu przez zainteresowane strony, w szczególności, gdy pozostają one w konflikcie. W konsekwencji bowiem rzetelna informacja zostałaby zastąpiona propagandą”(patrz: E. Ferenc-Szydełko, Prawo prasowe. Komentarz, Oficyna, 2010, wyd. III.).

Tymczasem w/w reportaż oraz powstałe na jego podstawie materiały prasowe uchybiają przedstawionym powyżej standardom. Zawarte w nich informacje są bowiem w przeważającej mierze ukazane nieobiektywnie. „Bohaterowie” owego reportażu to wszak zaledwie kilka osób i to w dodatku w zdecydowanej większości bezpośrednio zainteresowanych w ukazaniu przedstawionej w nim historii pod z góry założoną tezę. Wymienieni są bowiem skonfliktowani z władzami w Orchard Lake. W konsekwencji powstały materiał prasowy jawi się bardziej jako materiał propagandowy, a nie rzetelny reportaż. 

W miejscu tym należy bowiem zadać sobie kilka pytań, na które to niestety nie znajdziemy w nim odpowiedzi, a mianowicie: 

1. Kim są osoby występujące przed kamerami, jaka jest ich historia i dlaczego nie ujawniają swojego wizerunku? 

2. Czy osoby te mają osobisty interes w oczernieniu księdza Mirosława Króla, seminarium w Orchard Lake i jego filii w Krakowie? 

3. Czy wskazane osoby pracowały dla Centrum Polonijnego w Orchard Lake, a jeśli tak, to w jakich okolicznościach zakończyły ową współpracę; czy owe okoliczności miały związek ze sprzeniewierzeniem się zasadom panującym w katolickiej instytucji? 

4. Czy na poparcie słów tych osób istnieją jakieś dokumenty, nagrania, zdjęcia, oświadczenia osób postronnych? 

5. Dlaczego w rzeczonym reportażu nie występują rzekomo skrzywdzeni klerycy?

6. Z jakiego powodu w materiale tym pomija się relacje osób ciepło wypowiadających się na temat działalności księdza Mirosława Króla, władz Orchard Lake oraz samego seminarium? 

7. Z jakiego powodu jedna z osób oskarżających seminarium wycofała się ze swoich oskarżeń?

Ustosunkowanie się do powyższego ukazałoby zaś prawdziwy obraz przedstawionej historii i pozwoliło wyrobić sobie obiektywną opinię na ten temat. Tymczasem widzowie otrzymali niestety materiał szkodliwy społecznie. Zamiast bowiem upowszechniać świadomość zasadności działania na rzecz rozwoju Kościoła i Polonii amerykańskiej, deprecjonuje się takie podejście i godzi w dobre imię ludzi, którym zależy na zachowaniu wartości, z których powinniśmy być dumni. Autor reportażu nie czeka bowiem na zakończenie sprawy przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, tylko stawiając się w roli sędziego wydaje wyrok oparty na jednostronnej, subiektywnej relacji. Przykrym jest zaś to, że takie podejście do tematu prowadzi do skrzywdzenia wielu uczciwych i oddanych Kościołowi ludzi. Nieroztropne ferowanie wyroków może bowiem zburzyć budowane latami zaufanie i dobre imię. Jest wręcz rzeczą niezrozumiałą, że narracji tej ulegają także katoliccy komentatorzy, a nawet kapłani, którzy zdanie na ten temat wyrobili sobie jedynie w oparciu o „reportaż”. Co więcej, za eksperta uchodzi tutaj ksiądz, którego najpierw usunięto z Orchard Lake, później z archidiecezji w Miami, a ostatnio zawieszono w czynnościach kapłańskich w jego macierzystej diecezji katowickiej. Dodatkowo zwrócić uwagę należy na fakt, że osoba ta nigdy nie współpracowała z księdzem Mirosławem Królem.

W miejscu tym, z uwagi na dobro sprawy toczącej się przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości (nie jest to jednak, zgodnie z sugestią zawartą w reportażu, prokuratura federalna), wskazać należy, że niestety nie mogą zostać ujawnione w niniejszym oświadczeniu szczegóły dotyczące pobudek osób wypowiadających się przed kamerami. Niemniej jednak podać można kilka łatwych do sprawdzenia faktów, które to poddają w wątpliwość wartość materiału Pana Marcina Gutowskiego.

Wymieniony zarzuca chociażby seminarium w Orchard Lake oraz jego krakowskiej filii paranie się procederem „handlu klerykami”. Rzeczone oszczerstwo rodzi oczywiście skojarzenia z ohydnym procederem handlu niewolnikami. Ciężar gatunkowy przedmiotowego oskarżenia jest jednak zbyt duży, ażeby pozostawić je bez stosownej reakcji. Wskazane instytucje powstały przecież jedynie w celu formacji kandydatów do kapłaństwa dla dobra Polonii w Stanach Zjednoczonych (w porozumieniu z Episkopatem Polski). Przyjmowanie oraz formacja kandydatów w Polsce, a następnie jej naturalna kontynuacja w USA nie wiąże się zaś z zarobkowaniem. Autor reportażu zdaje się nie dostrzegać bowiem faktu, że szkolnictwo wyższe w Stanach Zjednoczonych nie jest darmowe. Tym samym nauka w seminarium jest odpłatna i ta odpłatność pokrywana jest najczęściej przez diecezje kierującą młodego kleryka do któregokolwiek z seminariów w USA. Większość diecezji nie posiada przy tym własnych seminariów. Co więcej, seminarium w Orchard Lake jest jedną z najtańszych tego typu placówek w Stanach Zjednoczonych. Rzeczona opłata nie pokrywa jednak wszystkich kosztów generowanych w procesie edukacyjnym kleryka. Wszak gdyby nie ofiarność ludzi dobrej woli, to seminarium nie miałoby środków, aby w pełni sfinansować swoją działalność. Tym samym sprzeciwić należy się insynuacjom sugerującym nieetyczne praktyki ze strony władz seminarium, które to dokładają wszelkich starań, aby formacja alumnów odbywała się w duchu poszanowania każdego człowieka, dla dobra Kościoła powszechnego i Polonii. Co więcej, nikt nie zmusza kleryków do wyboru konkretnej diecezji. W tym bowiem przypadku ci młodzi ludzi sami o sobie decydują. Zastanowić trzeba się zatem, czemu powyższe kalumnie mają służyć?

Ponadto, gdyby autor przedmiotowego reportażu podjął trud sprawdzenia, od kiedy ksiądz Mirosław Król jest związany z seminarium w Orchard Lake, to bez problemu doszedłby do wniosku, że wymieniony nie był inicjatorem powołania do życia Wyższego Seminarium Duchownego Św. Cyryla i Metodego w Krakowie, albowiem kiedy ta placówka powstała, to ksiądz Mirosław Król nie był w ogóle zatrudniony w Orchard Lake. Dziwi zatem wtłaczanie w tym zakresie narracji sugerującej, że owa placówka powstała dzięki znajomości księdza Mirosława Króla z kardynałem Stanisławem Dziwiszem.

Dodatkowo nie wiadomo, skąd rewelacje dotyczące przebiegu nauki wymienionego. W pierwszej kolejności zauważyć trzeba, że ksiądz Mirosław Król nigdy nie został wyrzucony z żadnego seminarium. Nigdy też nie starał się o przyjęcie do seminarium w Tarnowie. Ponadto, czy gdyby sprawiał on jakiekolwiek problemy, to czy ówczesny biskup wyraziłby zgodę na kontynuację przez niego nauki w USA?

Powyżej nakreślone proste przykłady pokazują, z jak nierzetelnym dziennikarstwem mamy w niniejszej sprawie do czynienia. Na zakończenie wypada jedynie przytoczyć treść oświadczenia byłych wychowanków księdza Mirosława Króla, którzy to wskazali, że: „Jesteśmy zszokowani zarzutami, jakoby sprowadzani przez ks. Mirosława Króla z Polski seminarzyści mieli być grupą wyrzutków, nieudaczników, alkoholików i homoseksualistów usuwanych z polskich seminariów, a przyjmowanych do seminarium w Orchard Lake. Jest to zwyczajne oszczerstwo, a zarazem stygmatyzowanie nas, księży, którzy jesteśmy absolwentami tegoż seminarium duchownego”.Wyrażając „głębokie ubolewanie, a zarazem stanowczy sprzeciw wobec oskarżeń, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej, medialnej”, podkreślają oni przy tym, że są to „fałszywe zarzuty”, będące „wielką krzywdą uderzającą w oddanego posłudze kapłańskiej w seminarium duchownym ks. Mirosława Króla”, a także innych księży odpowiedzialnych za formację duchową i akademicką. Autorzy oświadczenia zwracają przy tym uwagę, że „osoby duchowne wysuwające owe oskarżenia i oszczerstwa nie kończyły seminarium w Orchard Lake i nie były wychowankami ks. kanclerza Mirosława Króla”w czasie, gdy „sprawował on funkcję najpierw prefekta, a następnie wicerektora seminarium”.

Reasumując, wskazać należy, że niniejsze oświadczenie nie zamyka tematu. Podjęte zostaną bowiem stosowne kroki prawne ukierunkowane na ochronę dobrego imienia księdza Mirosława Króla oraz seminarium w Orchard Lake i jego filii w Krakowie.

Adwokat Mateusz Chlebowski 

Wrocław, 14 czerwca 2021 

Najnowsze