Wisconsin
Chcę zachować tylko
moje cztery kąty,
gdzie wtęskniłem Polskę.
Edward Dusza
Pomysł rajdu motocyklowego do Wisconsin w celu odwiedzenia miejscowości z polskimi korzeniami oraz o polskich nazwach powstał we wrześniu 2020 roku w czasie uroczystości 50-lecia twórczości pisarskiej przyjaciela mojego Edwarda Duszy. Wręczyłem wówczas Edwardowi medal Piety Smoleńskiej, a w czasie pogawędki z konsulem RP P. Piotrem Semeniukiem oraz redaktorem naczelnym tygodnika Kurier Markiem Boberem nt. rajdów motocyklowych dowiedziałem się, iż w stanie Wisconsin jest kilka miejscowości o swojsko brzmiących nazwach jak Poland, Kraków, Lublin itp. Upłynęło dziewięć miesięcy i jedziemy. Cztery motocykle, pięć osób. Ruszamy z Palatine do Milwaukee pod pomnik Tadeusza Kościuszki w parku jego imienia. Postawiony w 1904 r., autorstwa włoskiego rzeźbiarza Gaetano Trantonove z napisami w j. angielskim „Bohaterowi dwóch półkól – Polacy z Milwaukee”.
Zostawiamy biało-czerwoną chorągiewkę, kilka chwil zadumy, nucimy „Polonez Kościuszki”.
Patrz Kościuszko na nas z nieba
Jak w krwi wrogów będziem brodzić
Twego miecza nam potrzeba
By Ojczyznę oswobodzić
Słowa aktualne również dzisiaj, gdy zalewa nas potok, ba rzeka nawet, idącego tym razem z zachodu brudu, niewiary, łajdactwa, kłamstwa. Gdy widać gołym okiem unicestwianie i dobijanie drogiej nam Polski. Miecza twego potrzeba, Tadeuszu, aby wyplenił świętokradztwo, małość, pychę i służalczość. Wszak na naszych oczach wolność ulatuje gdzieś hen w górę.
Wolność droga w białej szacie
Złotym skrzydłem w górę leci
Na jej czole, patrzaj bracie
Jak swobody gwiazdka świeci.
Odjeżdżamy i za kilka minut stajemy pod bazyliką św. Jozefata Kuncewicza, patrona Rusi.
Zamordowany w Witebsku w 1623 roku, ogłoszony świętym przez papieża Piusa IX 12 czerwca 1867 r.
Kościół wybudowany w latach 1897-1901 na wzór bazyliki św. Piotra w Rzymie, potężne kolumny, piękna architektura. Niestety drzwi zamknięte, więc tylko kilka zdjęć i w dalszą drogę. Spotkaliśmy motocyklistę z grupy Lajkonik, który przyjechał do Milwaukee w podobnym co my celu.
Następny przystanek – Poland.
Wchodzimy do narożnego sklepiku z pytaniem, dlaczego „Poland” – uśmiechnięta ekspedientka odpowiada: „No bo dużo Polaków, wola właściciela – on trzecie pokolenie, rodzice i dziadowie leżą na pobliskim cmentarzu” – pokazuje na niedaleką kaplicę, która jest repliką zburzonego kościoła św. Cyryla i Metodego.
Wierni próbowali wstrzymać wyburzenie kościoła, przeprowadzić remont, lecz hierarchia nie wyraziła zgody i obecnie msze św. sprawowane są w maleńkiej kapliczce. Chwila modlitwy, nawiedzenia nagrobków, na których większość to polskie nazwiska. I jedziemy do miasteczka Pulaski.
Szkoły Pulaski, sklepy Pulaski, warsztaty Pulaski, fryzjer Pulaski, parki Pulaski. Jednym słowem Pulaski.
Pamiątkowe zdjęcia i do Sobieski. Maleńka miejscowość. Napełniamy baki, a tu wychodzi starszy pan i wręcza nam po losie loterii Wisconsin. Pytam „Co? Dlaczego?”. Lata temu wraz z żoną odwiedził Kraków. Bardzo im się podobało, nie zna j. polskiego, lecz wyłapał kilka słów w czasie naszych rozmów i postanowił zrobić nam niespodziankę. „A co będzie, gdy wygramy milion? Jak cię znaleźć? – pytam. „Jakoś mnie znajdziecie. Szerokiej drogi”. Dziękujemy, robimy zdjęcia, sprawdzamy numery –puste, puste, puste, Andrzej trafia i ja też.
Następny jest Kraków.
Nic z Grodu Kraka prócz nazwy. Robimy kilka pamiątkowych zdjęć i zjazd na nocleg do Stevens Point.
Duży napis Knights Inn, nowi właściciele Hindusi, zapuszczone pokoje, ręczniki jak ściereczki, ale za to tuż obok restauracyjka i wieczorne koncertowanie w stylu country.
Rano śniadanie, kilka rozmów z miejscowymi i już dojeżdżamy do naszego poety Edwarda Duszy.
Z niecierpliwością czeka, serdecznie wita, częstuje słodyczami i polskimi wodami mineralnymi. Powinny być nocnych rodaków rozmowy, ale jesteśmy w dzień, więc dzienne rozmowy przez 3 godziny.
Wszyscy zachwyceni, ba wniebowzięci Edwardem, gawędami, wspominkami. On sam też chyba zadowolony. Podarował nam po kilka tomików poezji p. Mirosławy Kruszewskiej, ja wręczyłem album o XV Motocyklowym Rajdzie Katyńskim – Od Chicago do Tobolska autorstwa Teresy Kaczorowskiej.
Odjeżdżamy. „Do zobaczenia, przyjacielu!”.
Zatrzymujemy się przy pomniku Kazimierza Pułaskiego. Zdjęcia i kierunek Lublin.
Już w Lublinie. Duży napis, tuż za nim cmentarz św. Marii oraz św. Stanisława – jeden obok drugiego. Chwila zadumy, rozmowa z miejscowym i następny etap do Necedah.
Tam zatrzymujemy się na chwilę u p. Zosi, właścicielki sklepu JB Deli. Częstuje nas kanapkami i napojami. Zwiedzamy też muzeum z piwnicach sklepu. Tu właśnie zrodził się pomysł rajdu.
Oj, przyciasne już to muzeum, przydałoby się więcej miejsca. Zdjęcia z panią Zosią na motocyklach i ruszamy na ranczo do Moniki i Mirka.
Witają z radością. Piękny, 14-akrowy teren z uroczym domkiem, dużo świerków, cisza, spokój, sielanka.
I czym chata bogata – strogonow, ognisko, kiełbaski, napoje. Dwa maluchy, Kacper i Kevin, pokazują maleńkie pisklęta, jeżdżą na rowerkach, biegają wokół, wspinają się na drzewa.
Raj dla dzieci i dorosłych.
Rozmowy przy ognisku. Opowiadamy o naszym rajdzie, który wejdzie do naszego rocznego hormonogramu.
Zasłużony odpoczynek, a rano śniadanie i znowu czym chata bogata – jak w dawnej Polsce, „gość w dom, Bóg w dom”.
Moniko, Mirku – Bóg zapłać.
Odjazd tuż przed południem, droga dobra chociaż miejscami spore korki, ale jakoś się jedzie.
Rajd Ojców Naszych Starym Szlakiem – Wisconsin za nami.
Serdecznie dziękuję uczestnikom –Darkowi, Beacie, Kasi, Andrzejowi za towarzystwo i wzorową jazdę. Darkowi raz jeszcze za bycie kapitanem trasy, Januszowi za obecność przy wyjeździe.
Warto było, zachęcam do udziału w przyszłym roku. Powrócimy tam, gdzie namiastka Polski, wszak „ojczyzna to ziemia i groby”. Tęsknimy za nią, nie ma dnia bez tej tęsknoty. Jak to pięknie, nostalgicznie napisał cytowany na początku poeta, dotykając swojej tęsknoty emigranta/poety/wygnańca.
gdyby mi przyszło
tęsknić
za tęsknotą –
Jacek Kawczyński – komandor
Stowarzyszenie Rajd Katyński
Pamięć i Tożsamość
fot. Kasia Rzepecka