czwartek, 21 listopada, 2024

Dwa miliony na tapecie

Właściciele i pracownicy pubów i restauracji nie mają łatwego życia. Na szczęście skończył się już etap całkowitego zamknięcia lokali, kiedy to przez blisko rok restauratorzy liczyli straty w setkach tysięcy dolarów. Od jakiegoś czasu sytuacja poprawiła się, choć nie do końca. Większość lokali wszędzie jest już otwarta i przyjmuje gości, choć w dużych ośrodkach miejskich by wejść do lokalu, trzeba wykazać się świadectwem szczepienia. Jest tak np. w Nowym Jorku, gdzie nie wszystkim się to podoba. Jedna ze stacji telewizyjnych zaprezentowała gorszące sceny przy wejściu do jednego z barów. Grupa czrnoskórych osób zaatakowała obsługę i prawie zdemolowała wejście, kiedy zażądano od nich świadectwa.

Na szczęście nie wszędzie dochodzi do takich sytuacji. W mniejszych miejscowościach nie jest wymagane legitymowanie się, a także w tych stanach, gdzie restrykcje zostały prawie całkowicie zniesione. Jak na przykład na Florydzie, gdzie warto odwiedzić jeden z barów. Jeśli wydaje się komuś, że wydał sporo na wykończenie wnętrza swojego mieszkania, to co mówić o jednym z lokali w Pensacola. Znajduje się tam bar, który przez oryginalną tradycję zapoczątkowaną w latach 70. ubiegłego wieku zyskał bardzo wartościową dekorację. Otóż do ścian, sufitu i mebli wewnątrz lokalu przez kilka dekad przyklejono równowartość dwóch milionów dolarów.

Zaczęło się to w 1977 r., kiedy pewne małżeństwo spełniło swoje marzenia i otworzyli irlandzki pub. On stał za barem, ona obsługiwała stoliki. Kiedy otrzymała swój pierwszy napiwek w wysokości jednego dolara, zapisała na banknocie datę i przykleiła go za barem jako amulet na szczęście.

Nie miała pojęcia, że tym samym zapoczątkuje rytuał, który stanie się znakiem rozpoznawczym jej lokalu. Już kilka dni później od pierwszego dolara klienci – najwyraźniej chcąc przynieść właścicielom jeszcze więcej szczęścia – zaczęli sami przyczepiać banknoty, gdzie tylko się dało.

Bar stawał się coraz bardziej sławny, przyjeżdżali tam dziennikarze nawet z odległego Chicago. W połowie lat 90. właściciel opowiadał, że banknoty zakrywają cały sufit i prawie wszystkie ściany. Każdego roku zlicza je co do jednego i odprowadza podatek od tego co doszło, bo traktuje te pieniądze jako część majątku. Zdarzało się, że brał nawet pożyczki pod ich zastaw, a banki traktowały dekorację bardzo poważnie. W latach 90. restaurator obliczył wartość przyklejonych banktnotów na 175 tys. dolarów.

Ale lata mijały , a banknotów pojawiało się coraz więcej. Do momentu, aż uzbierało się ich łącznie na 2 miliony. Większość klientów powstrzymuje pokusę zerwania pieniędzy. Nie obyło się jednak bez przykrych incydentów. Właściciele znaleźli jednak prosty sposób, by zidentyfikować złodziei. Każdy pieniądz znaczony jest specjalnym markerem, który jest widoczny gołym okiem. Jeśli ktokolwiek w mieście zauważy, że ktoś próbuje zapłacić znaczonymi pieniędzmi, natychmiast wzywa policję.

Jacek Hilgier

pontpub@sbcglobal.net

Najnowsze