Andrzej Moniuszko
Kiedy ten artykuł dotrze do rąk Czytelników, wielkoszlemowy turniej tenisowy Australia Open będzie znał swego zwycięzcę – nie będzie nim jednak faworyt, serbski tenisista Novak Djoković. Saga z jego uczestnictwem w zawodach nabrała rozgłosu zaraz po tym, gdy jednemu z najlepszych i najbardziej utytułowanych sportowców w historii została anulowana wiza do Australii. Podstawą do podjęcia takiej decyzji był fakt, iż nie przyjął on wymaganej szczepionki przeciwko Covid, a przedstawione powody i dowody, na podstawie których ubiegał się o status „medycznego wyjątku” uprawniającego do zwolnienia od wakcyny, nie wytrzymały próby czasu i wiarygodności. I chociaż Serb przyleciał do Melbourne, to po kilku dniach medialnego szaleństwa i po decyzji australijskiego Sądu Najwyższego musiał zrezygnować z występu w zawodach i powrócić tam, skąd przybył.
Powiedzmy sobie na początku, iż nie mam trudności z zaakceptowaniem stanowiska Novaka w sprawie szczepionek, chociaż nie ukrywam, że chciałbym usłyszeć jego argumenty przeciwko ich stosowaniu. Nie on jeden i nie on pierwszy wyrażał swój sceptycyzm. Nie zapominajmy też, że każdy swobodnie myślący obywatel może mieć swoje zdanie w sprawie ich zasadności i skuteczności. Więcej szkody w tej mierze spowodowały na pewno dezinformacja i medialny kogiel-mogiel aniżeli obawy i zastrzeżenia antyszczepionkowców. Nie uważam też, iż wiara Novaka w skuteczność medycyny alternatywnej czy też hołubienie przez niego niekonwencjonalnych metod terapii jest czymś, co powinno go dyskredytować w oczach kibiców i postronnych obserwatorów. Ostatecznie to współczesna medycyna i farmakoterapia pochłonęła dużo więcej ofiar aniżeli wiara w cudowne piramidy, medytacje w miejscach naładowanych pozytywną energią czy też przekonanie o mocy leczniczej… skoków na trampolinie.
Mój problem z filozofią Novaka polega zupełnie na czym innym. Djoković w swej wielkości upierając się przy swoim stanowisku i domagając się, aby jego opinia została zaakceptowana, zapomniał, iż rząd australijski ma na ten temat zupełnie inne zdanie. A w życiu, tak jak i na korcie tenisowym, obowiązują pewne zasady, reguły i przepisy, z którymi nie musimy się zgadzać, ale powinniśmy respektować – nie tylko z troski o ład i porządek, ale i z szacunku dla innych i dla samego siebie. Najpierw tenisista próbował przekonać rząd australijski i opinię publiczną, iż ze względu na swoją sławę i dorobek zasługuje na specjalne traktowanie. Wtórował mu dzielnie Srdan Djoković, ojciec naszego bohatera, który w ognistych przemówieniach porównywał swojego syna do Spartakusa oraz Jezusa, a gdy i ta argumentacja zawiodła, to oskarżył Australijczyków, iż ich decyzja motywowana była polityką.
O ile jeszcze działania w amoku można zrozumieć, to już zastosowana przez tenisistę i jego otoczenie metoda krętactw i kłamstw wzbudza awersję. W pogoni za tytułem, sławą i forsą próbowali oszukać obowiązujące przepisy twierdząc, iż Novak na krótko przed wyprawą na antypody przebył zakażanie wirusowe i żadnych szczepionek nie potrzebuje. Słowa tenisisty mieli potwierdzić nie tylko świadkowie, ale i przeprowadzone w czasie choroby testy PCR na obecność w organizmie koronawirusa SARS-CoV-2.
Zaprezentowana przez niego dokumentacja, na podstawie której miał uniknąć szczepień jako ozdrowieniec, wyglądała jednak na grubymi nićmi szyte krętactwo. Wścibscy dziennikarze wkrótce odkryli, iż testy były najprawdopodobniej sfałszowane, a świadkowie plątali się w zeznaniach. A Novak w czasie „choroby” nie zachowywał się jak pacjent zarażony wirusem; udzielając się na prawo i lewo uczestniczył w imprezach i spotkaniach i wypełniał zobowiązania wobec sponsorów. Tenisista spotkał się również z zespołem dziennika L’Equipe, który przybył do Belgradu na umówiony wywiad i sesję zdjęciową. Wprawdzie Novak przyznał się do błędu i przeprosił dziennikarzy za swoje zachowanie, ale International Tennis Writers Association (ITWA) – międzynarodowa organizacja skupiająca najlepszych tenisowych dziennikarzy, obsługujących największe turnieje na świecie, wydała oświadczenie, w którym czytamy m.in.: „Informacja, że Novak Djoković nie powiedział, (…) że otrzymał pozytywny wynik testu na COVID-19, jest głęboko niepokojąca. Jako dziennikarze bardzo się staramy, aby przestrzegać wszystkich zasad i oczekujemy tego samego od tenisistów. Ponadto trzeba zauważyć, że dziennikarze muszą być w pełni zaszczepieni, aby móc polecieć do Melbourne na tegoroczny Australian Open”.
Jakby tego było mało, to w standardowych dokumentach podróży nasz bohater nie ujawnił, że przed przyjazdem do Australii odwiedził inne kraje, co w okresie pandemii dla służb granicznych ma szczególne znaczenie. Po powstałym zamieszaniu tenisista tłumaczył, iż deklarację wypełniał nie on sam, lecz jego pracownik, i że mylenie się jest rzeczą ludzką. Chociaż trudno takiemu rozumowaniu odmówić racji, to jednak seria świadomych pomyłek i przekłamań zmierzających do nabicia w butelkę systemu kontroli jest przykładem matactwa i dowodem braku respektu dla ustalonych reguł. Ukoronowaniem tych niekonsekwencji i intryganctwa jest opublikowana niedawno w międzynarodowej prasie wiadomość, według której sportowiec, który jeszcze przed rokiem twierdził, iż pandemia jest wymysłem znudzonych polityków, już na jej początku zakupił 80 proc. akcji duńskiej firmy farmaceutycznej pracującej nad wynalezieniem leku przeciwko… Covidowi.
Nietrudno zauważyć, iż każda inna postawa serbskiego tenisisty wobec zarządzeń australijskiego rządu miałaby pozytywny wpływ na jego wizerunek medialny. Wystarczy pomyśleć, co by się stało, gdyby wyraził on zgodę na szczepienie… Pewnie znalazłby miliony naśladowców, a jego wizerunek byłby wynoszony na ołtarze budowane przez WHO, CDC, odpowiednie rządy i ministerstwa.
A gdyby odmówił przyjazdu do Australii i uczestnictwa w turnieju, powołując się na swoje przekonania, to stałby się niewątpliwie sztandarową postacią ruchu antyszczepionkowego. Może to on potrafiłby zmusić aroganckich administratorów zdrowia publicznego do otwartej debaty na temat sposobów walki z pandemią i skuteczności podejmowanych działań zapobiegawczo-leczniczych. Może jego działalność pomogłaby wzmóc kontrolę nad firmami farmaceutycznymi, gotowymi zarzucić rynek prochami na zmianę nastroju i pogody i szczepionkami na wszelkiego rodzaju zarazki i natrętnych sąsiadów.
Djoković wybrał rozwiązanie najgorsze, ale łatwo przewidywalne. Tenis jest sportem indywidualnym; sportem, w którym obowiązują pisane i niepisane reguły, sportem, w którym szacunek dla samej gry i przeciwnika jest ważniejszy od końcowego wyniku. Wielcy tego sportu zawsze to rozumieli i nigdy nie próbowali być większymi od samej gry. Novak niestety nie jest takim zawodnikiem – głodny zwycięstw za wszelką cenę częstokroć na kortach był podejrzewany o symulowanie dolegliwości, aby tylko osiągnąć przewagę taktyczną. W czasie igrzysk olimpijskich niezdolny do zaakceptowania porażki zrezygnował z pojedynku o brązowy medal, a partnerkę deblową zostawił na przysłowiowym lodzie; napad furii po nieudanych zagraniach i w obliczu porażki skończył się wyrzuceniem go z turnieju US Open.
Nietrudno oprzeć się wrażeniu, iż postawa Novaka wobec decyzji władz australijskich nie różniła się tak mocno od tej, jaką prezentuje on na kortach tenisowych. Bo jak by nie było, sport to szkoła życia i tenisista jest jeszcze daleko od jej ukończenia.
Andrzej Moniuszko