Robert Strybel
Nieprowokowana napaść, jaką przeciw Ukrainie rozpętał rosyjski dyktator Putin, zdaniem niektórych obserwatorów już jest III wojną światową. Jak dotąd gorące działania wojenne ograniczają się do terytorium jednego kraju, ale bezprecedensowe retorsje polityczno-gospodarcze oraz oburzenie, jakie wywołują, ogarniają cały niemal świat.
Współczesny „Dawid”, z największym poświęceniem i determinacją bohatersko walczący z o wiele silniejszym „Goliatem” naszych czasów, wzbudził niemal powszechną światową solidarność z Ukrainą i niemal powszechne potępienie jego bezwzględnego, nieprzebierającego w środkach bojowych wroga. Można by rzec, że Putin dokonał cudu parlamentarnego w zazwyczaj maksymalnie spolaryzowanej RP.
Gdy głosowano nad ustawą zwiększającą wydatki na obronę z 2 do 3 procent PKB i podwajającą liczebność sił zbrojnych do 300 tys., za jej przyjęciem opowiedziało się 450 spośród 460 posłów, nikt nie był przeciw, a zaledwie pięć osób wstrzymało się od głosu. Czy opozycja wreszcie zrozumiała, że w jedności jest siła? Czy może tylko uznała, iż wobec niemal powszechnego antyputinowskiego oburzenia nie wypadało inaczej – to już oddzielna sprawa.
„Totalna” opozycja chyba przeżywa bolesne chwile – cały świat, nawet zazwyczaj zaczepna Unia Europejska chwali Polskę, Polaków i rząd Zjednoczonej Prawicy. Polska bowiem znalazła się jakby w oku cyklonu jako najaktywniejszy obrońca i wspomożyciel uchodźców wojennych. To do Polski przyjeżdżają światowi mężowie stanu i z rządem PiS radzą się, jak rozwiązać kryzys uchodźczy. W chwili czytania tych słów fala uchodźcza docierająca do Polski zapewne zbliży się do 1,6 miliona osób i to w ciągu zaledwie kilkunastu dni. Warto przypomnieć, że podczas ostatniego takiego kryzysu z lat 2015-2015 do Europy trafiło „zaledwie” 1,3 mln uchodźców i migrantów. Tylu uchodźców wojennych z Ukrainy przekroczyło granicę RP już po 10 dniach od putinowskiej inwazji.
Od tego czasu ogólny obraz fali uchodźczej się zmienia. Ponieważ Ukraina ogłosiła stan wojenny wraz z powszechną mobilizacją, w pierwszym rzucie mężowie, bracia, rodzice i dziadkowie własnymi autami odwozili swoje kobiety, dzieci i wnuków do granicy, a sami wracali, by bronić kraju. Do tego zobowiązuje mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat ukraińskie prawo wojenne. Sporo młodych Ukrainek też zapisało się do regularnego wojska, jak i ochotniczych formacji terytorialnych, a starsze panie wspomagają bojowników jako sanitariuszki, pomoc przy kuchniach polowych czy wykonawczynie koktajli Mołotowa.
W dużej mierze pierwszą falę uchodźczą zdominowały zamożniejsze mieszkanki dużych miast z motoryzowanych rodzin, które w Polsce czy gdzie indziej na Zachodzie miały krewnych i przyjaciół. Ci często już czekali po polskiej stronie granicy, by je zabrać do swoich domów. Kolejna fala w większej mierze docierała do granicy z Polską koleją, choć ostatnie kilometry Ukrainki z dziećmi i bez nieraz pokonywały pieszo. Bywało i tak, że wylądowały w Polsce jedynie w ubraniu, jakie miały na sobie. Gdy słychać było wybuchy pobliskich działań wojennych, w popłochu porzucały walizki, by tylko jakoś się wcisnąć do nieludzko przepełnionych wagonów.
Zwłaszcza uchodźczynie ze środkowej i wschodniej Ukrainy, które parę dób były w drodze, przybywają do Polski głodne, spragnione, zmaltretowane i całkowicie wyczerpane. Wprawdzie w pierwszych dniach po inwazji panował na pograniczu chaos, ale z czasem sytuacja się uspokoiła i działania na rzecz uchodźców zostały lepiej skoordynowane. Jak poinformował minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński, na granicy każdy uchodźca otrzymuje ulotkę w języku ukraińskim z informacją, na jaką opiekę może liczyć, gdzie ma się zgłosić po to lub tamto i jak załatwić szereg spraw, z jakimi nowo przybyłe się spotykają. W pierwszym rzędzie zmaltretowane ciało i duszę pokrzepiają gorąca kawa, herbata, zupa i kanapki. Przy innych stoiskach przybyszka dowiaduje się, gdzie znajdzie nocleg, jak może się dostać do takiej czy innej miejscowości, i pyta o różne sprawy dotyczące jej uchodźczej doli.
Sporo uchodźczyń z późniejszej pociągowej fali nie wie, dokąd się udać i dla nich są noclegi na miejscu. Żaden wersal, ale jest ciepło i sucho. Dworcowe pomieszczenia, sale gimnastyczne szkół czy nieużywane magazyny przerobiono na noclegownie. Rzędy polówek z czystą pościelą, łazienki, gdzie można się wreszcie umyć i wykąpać oraz przeprać i wysuszyć bieliznę, to po trudach długiej, uciążliwej podróży istny luksus. Oczywiście jest i stołówka, wydająca posiłki na miejscu i na wynos, na dalszą drogę.
Wszystko to jest możliwe dzięki staraniom i współpracy władz centralnych i lokalnych oraz specjalnej ustawie, jaką uchwalono w sprawie działań na rzecz uchodźców. Ale nie byłoby to możliwe bez zastępów zjeżdżających nad granicę ochotników. To głównie oni gotują, podają, prowadzą, tłumaczą, sprzątają i wykonują szereg niezbędnych posług, bez których cała ta prouchodźcza machina nie mogłaby sprawnie działać. Humanitarny kryzys ukraiński po prostu wyzwolił drzemiące w polskim społeczeństwie mało dotąd spotykane pokłady empatii i uczynności.
Nowością jest liczba całkiem obcych kierowców, Polaków z każdego zakątka kraju, którzy zjeżdżają nad granicę, oferując bezpłatną podwózkę do wybranej przez uchodźczynie miejscowości. Bywa, że Ukrainki podwożą za granicę, do Niemiec, na Węgry czy gdzie indziej. Jak zapewniał min. Kamiński, ze swej strony rząd zorganizował flotę 1300 autokarów wożących uchodźców do 147 ośrodków recepcyjnych na terenie kraju.
Podczas spotkania z odpowiednikami z Niemiec i Francji Kamiński powiedział, że nieważne, który kraj przyjął 500 czy 5000 uchodźców, bo nie o liczby czy kwoty chodzi, lecz o dobrą współpracę na rzecz ofiar putinowej wojny. – Jeżeli ktoś powie, że chce się dostać do Hiszpanii, to naszą rzeczą jest zorganizować takiej osobie humanitarny transport – powiedział polski minister.
Warto dodać, że paszport ukraiński upoważnia do bezpłatnej jazdy koleją i transportem miejskim. Ustawa uchodźcza ponadto zrównuje uchodźcę z obywatelem RP. Przybysz zza wschodniej może bez zbędnych formalmości pracować w Polsce przez 18 miesięcy, a młodzi Ukraińcy mogą (ale nie muszą) chodzić do szkół polskich lub z ukraińskim językiem nauczania. W razie potrzeby pozwolenie będzie można przedłużyć.
Choć może to zabrzmieć nieco perwersyjnie, ale w jakiejś mierze jest to niezamierzona „zasługa” zbrodniarza wojennego Putina. Dzień po dniu od pamiętnego 24 lutego 2022 r. z ekranów telewizorów i komputerów bezustannie płyną wstrząsające sceny ataków lotniczych, artyleryjskich czy rakietowych, cywili uciekających do schronów przy dźwiękach wyjących syren przeciwlotniczych i rannych leczonych przy świecach w ciemnych piwnicach. I ciągle te obrazki budynków i całych dzielnic zamienionych w gruzowiska przez sołdatów Putina. Jest to potężny bodziec nakłaniający do czynienia dobra dla jego licznych, bezbronnych ofiar.