83 lat temu skapitulowało Westerplatte. Polacy mieli wytrzymać 12 godzin, bronili się siedem dni
„Westerplatte broni się nadal!” – te słowa wypowiadane przez spikera Polskiego Radia podczas pierwszych wrześniowych dni 1939 roku dodawały otuchy nie tylko polskim żołnierzom walczącym z wojskami niemieckimi na froncie, ale także całemu społeczeństwu II Rzeczypospolitej. Jednak 7 września 1939 roku Westerplatte skapitulowało.
Na Westerplatte, półwyspie położonym przy ujściu Martwej Wisły do Zatoki Gdańskiej, funkcjonowała od stycznia 1926 roku Polska Wojskowa Składnica Tranzytowa. Jej powstanie było konsekwencją szeregu decyzji podjętych przez Ligę Narodów w latach 1924-1925. Decyzje te akcentowały prawo posiadania przez państwo polskie na obszarze Wolnego Miasta Gdańska enklawy służącej do przeładunku towarów wojskowych oraz straży do jej ochrony.
Wczesnym rankiem 25 sierpnia 1939 roku do portu w Gdańsku wpłynął szkolny pancernik Schleswig-Holstein, który jak się później okazało, był dobrze uzbrojoną jednostką wyznaczoną do przeprowadzenia ataku na Westerplatte. Dokładnie 1 września 1939 roku o godzinie 4.45 okręt otworzył ogień w kierunku składnicy, a do szturmu na pozycje polskiej enklawy przystąpiło 3 tys. niemieckich żołnierzy. Był to jeden z pierwszych epizodów II wojny światowej.
W skład załogi Westerplatte wchodziło ok. 200 osób posiadających – oprócz granatów, ok. 160 karabinów i 40 pistoletów – zaledwie jedno działo polowe, dwa działa przeciwpancerne i cztery moździerze. Pomimo zdecydowanej przewagi wroga, polscy żołnierze dowodzeni przez mjr. Henryka Sucharskiego wytrwali na swoich pozycjach przez siedem dni, zamiast zakładanych początkowo dwunastu godzin.
Przez wiele lat tajemnicą pozostawał fakt, że od 2 września aż do chwili kapitulacji obroną półwyspu kierował kpt. Franciszek Dąbrowski, który zastępował na stanowisku dowódcy przechodzącego załamanie nerwowe Sucharskiego.
Żołnierze broniący Westerplatte 7 września 1939 roku znaleźli się na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Brakowało amunicji, a każdy kolejny dzień walk oznaczał dodatkowe ofiary i niepotrzebny rozlew krwi w konfrontacji, która i tak nie mogła zakończyć się wygraną. W związku z tym mjr Sucharski zadecydował o poddaniu placówki Niemcom.
Obrońcy Westerplatte swoją postawą i determinacją zdobyli nie tylko sławę wśród rodaków, ale zapracowali również na szacunek u przeciwników. Niemcy określili całe starcie mianem „Małego Verdun”, co z jednej strony miało obrazować furię, z jaką zaatakowali, z drugiej zaś odwagę i nieustępliwość Polaków.
Paweł Cichocki