Waldemar Biniecki
Październik jest miesiącem polskiego dziedzictwa narodowego w USA. W tym roku rozpoczął się on wielkim skandalem w Michigan.
A miało być tak pięknie! Krzesła na prawo dla specjalnych gości. Konsul generalny RP w Chicago dr Paweł Zyzak, konsul honorowy RP w Detroit Richard Walawender, biskup Robert Fisher z Archidiecezji Detroit, ks. dr Bernard Witek dyrektor Instytutu św. Jana Pawła II w OLS. Rolę gospodarza uroczystości pełnił dyrektor Polskiego Instytutu w Orchard Lake Schools, dr John Radziłowski. W środku popiersie generała Józefa Hallera. Odsłonięcie i poświęcenie pomnika poprzedziła msza św. w intencji poległych żołnierzy, której przewodniczył ks. Bernard Witek (niedoszły kanclerz rozwiązanego seminarium). Popiersie gen. Hallera jest darem Instytutu Pamięci Narodowej w Polsce. Po lewej stronie harcerze, członkowie SWAP, czyli potomkowie ochotników, którzy porzucili Amerykę, aby walczyć o wolną, suwerenną Polskę. Potem publiczność, darczyńcy i Ci wszyscy, którym zależy, aby polskość nie została wymazana z Orchard Lake.
Zagrano i odśpiewano hymny polski i amerykański, co spowodowało, że nie zauważono tego, co się działo w tyle z lewej strony. A tam lokalna policja dokonała aresztowania pana Janusza Rolanda, długoletniego działacza polonijnego i byłego członka Rady Nadzorczej ośrodka w Orchard Lake. W świat poszedł wizerunek starszego człowieka klęczącego i skutego kajdankami podczas śpiewania polskiego hymnu narodowego, w asyście amerykańskich policjantów. Na dodatek w trakcie patriotycznej uroczystości, w obecności konsula generalnego RP, lokalnego biskupa i innych VIP-ów.
Pomimo już i tak wielu skandali obyczajowych drążących Orchard Lake, wywołano kolejny. Czy chodzi o to, aby całkowicie doprowadzić do upadku tę instytucję? (Taką tezę postawił red. Gutowski z TVN). Jest ona niezwykle ważna dla polskiego dziedzictwa. W Orchard Lake ks. Józef Dąbrowski założył Seminarium św. Cyryla i Metodego, które w 1885 roku przekształciły się w Zakłady Naukowe. Sercem tego kampusu było owo Seminarium założone 4 stycznia 1879 za zezwoleniem papieża Leona XIII po wcześniejszej petycji wystosowanej przez o. Leopolda Moczygembę – założyciela pierwszej polskiej osady Panna Maria w Teksasie. Przez dziesiątki lat cały ten kompleks naukowy był ośrodkiem intelektualnym dla Polonii amerykańskiej i dostarczał polskim parafiom w Ameryce liderów Polonii i księży parafialnych. Potem była ciesząca się przez wiele dekad szkoła dla chłopców, do której przyjeżdżali po wiedzę synowie polskich emigrantów ze wszystkich stanów. Szkoła miała ogromną renomę w całym kraju. Funkcjonował także college, ale to już inna historia. Jak mówi dyrektor Instytutu w Orchard Lake: – Posiadamy niezwykle bogatą kolekcję sztuki polskiej, głównie XIX i XX wieku, w tym artystów takich jak Malczewski i Stryjeńska. Jest to chyba największa polska kolekcja sztuki poza Europą. Posiadamy listy i dokumenty od królów polskich z XVII i XVIII wieku oraz rzadkie księgi i monety. Oczywiście posiadamy też wiele dokumentów i zbiorów związanych z historią Polonii amerykańskiej. Obejmuje to dokumenty, zdjęcia i artefakty zebrane przez polskich weteranów II wojny światowej (AK, II Korpus, Polskie Siły Powietrzne), a także ocalałych z niemieckiego i sowieckiego terroru. Ważnym punktem kolekcji jest historia polskich parafii i duchowieństwa w USA, a także wiary katolickiej, co wynika ze szczególnej historii naszej instytucji.
A co na to lokalni krytycy?
Z długich rozmów z poetą i nestorem polskiego dziennikarstwa w USA Edwardem Duszą (prozaik, krytyk literacki, wydawca, emigrant polityczny od 1969 roku, nazywany ostatnim bardem polskiej emigracji niepodległościowej i żołnierskiej) wynika, że wiele cennych artefaktów polskiego dziedzictwa narodowego bezpowrotnie zaginęło z Orchard Lake lub wręcz zostało rozkradzionych. Sam Edward Dusza był wieloletnim współpracownikiem tej instytucji. Bezpardonowo z problemem kradzieży rozprawiła się Mirosława Maria Kruszewska (poetka, dziennikarka, krytyk literacki i teatralny, wydawca, badacz literatury emigracyjnej i historii emigracji polskiej w Ameryce, doktor nauk humanistycznych) w artykule „Kto ukradł obraz Chagalla?”. Oboje zostali odznaczeni przez prezydenta Andrzeja Dudę Kzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta” – drugim pod względem starszeństwa polskim państwowym odznaczeniem cywilny, nadawanym za wybitne osiągnięcia na polu oświaty, nauki, sportu, kultury.
Ogrom artefaktów przez dziesięciolecia napływających do Orchard Lake i brak ich właściwej inwentaryzacji i archiwizacji spowodował, że każdy, kto tam bywał, mógł bez problemu otrzymać od zarządzających prezent w postaci obrazu, rzeźby, monety lub starodruku. Pojawiła się w końcu szansa, aby zmienić się ten stan: nowy lider. I tak też się stało. Nie było jednak żadnego otwartego konkursu. Osoby zarządzające wytypowały dr. Johna Radziłowskiego na dyrektora Polskiej Misji, którą zamieniono na Polish Institute of Culture and Research in Orchard Lake Schools, MI. Sam przeprowadziłem wywiad z profesorem w Kuryerze Polskim na temat jego zamierzeń i byłem jego gorącym zwolennikiem. Do dziś nie przeprowadzono audytu kompleksu ani nie zinwentaryzowano wszystkich zbiorów. Przynajmniej nie jest to nigdzie podane do publicznej wiadomości.
Ile polskości zostało jeszcze w Orchard Lake?
To pytanie zadaje głośno grupa polskich wolontariuszy skupiona na Facebooku w grupie Polskie Lobby. Od dłuższego czasu prowadzą walkę o zachowanie polskości we wszystkich częściach tego wielkiego ośrodka. Relacje pomiędzy poszczególnymi członami tego kompleksu nie są zbyt transparentne. Za każdą decyzją kryje się Rada Regentów, ale nigdzie na tej wielkiej stronie internetowej nie ma o nich żadnego śladu. Mój znajomy prawnik, analizując tę stronę, potwierdził moje obawy. Można znaleźć poszczególne dokumenty pod słynnym listem otwartym do Polonii, na którym widnieje podpis „Stephen M. Gross, Chairman, Board of Regents”, ale kto to jest i jakie ma zasługi dla Polonii – nie wiadomo. Kto jest w Radzie Regentów? Ilu jest w niej Amerykanów polskiego pochodzenia? A ile jest osób, które z Polonią nie mają nic wspólnego? Czy decyzje przez nich podejmowane są zgodne z interesami polskiej grupy etnicznej i samego Orchard Lake Schools?
Nie ma już języka polskiego w szkole średniej, język polski jest wyeliminowany ze strony internetowej, podejmowane decyzje nie są komunikowane Polonii. Pojawia się tutaj kolejne pytanie: czy Orchard Lake odsuwa Polonię na margines, pozbawiając ją moralnego prawa do aktywności w tym ośrodku? Polacy urodzeni w Polsce są dyskretnie odsuwani jako osoby innej kategorii. Wszyscy liderzy pozbawieni są podstawowej umiejętności komunikowania się ze światem zewnętrznym, „wyślizgując” polską diasporę z wpływu na jakiekolwiek decyzje. Polskość w Orchard Lake kurczy się w zastraszającym tempie, dlatego powstało Polskie Lobby, aby zatrzymać postępującą depolonizację Orchard Lake.
Stara Polonia – nowa Polonia
To najbardziej skomplikowana relacja. Nowa Polonia rozumie starą Polonię tak jak rozumiał ją Melchior Wańkowicz, czyli jako skansen – kiszka, gołąbki, pierogi, kiełbasa i polka. Stara emigracja niejednokrotnie uważa nową Polonię, mówiącą z akcentem, za osoby „innej kategorii”, choć poziom wykształcenia obu grup wskazuje na zdecydowanie lepsze kwalifikacje nowej emigracji, która jest również lepiej przygotowana do pełnienia w USA roli kulturotwórczej. Nowa Polonia według starej ma siedzieć cicho, wypisywać czeki i czekać na decyzje osób, które nie zawsze posiadają wymaganą wiedzę na tematy polonijne i polskiej kultury. Ciągle będą przyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych specjaliści z Polski, których brakuje w USA. Świetnie wykształceni, mówiący wieloma językami, ale czy stara Polonia ma dla nich jakąś ofertę poza pierogami i tańcami ludowymi? Doskonałym przykładem jest tu słynny polski ośrodek w Pannie Marii w Teksasie, wybudowany za kilkanaście milionów dolarów. Nie ma tam hoteli ani restauracji. Konkurs na dyrektora ośrodka, pomimo dwóch kandydatów z doktoratami – Amerykanów polskiego pochodzenia, wygrała Amerykanka pochodzenia meksykańskiego bez doktoratu, bo nie mówiła z obcym akcentem.
Analizując życie ośrodków polonijnych, które prowadzone są przez Amerykanów polskiego pochodzenia, z łatwością można zauważyć, że w ofertach programowych dominuje: kiszka, polka i pierogi. Polskość na amerykańskich uniwersytetach kurczy się w zastraszający sposób. Liczba polskich katedr, kiedyś tak popularnych na Midweście, spada do zera z momentem przejścia polskich profesorów na emeryturę. Nie wiadomo, ile szkół parafialnych nie podjęło działalności po pandemii. W Wisconsin nie ma już takich szkół. Polskie artefakty – czy to książki, czy cenne kolekcje – trzeba ratować tak jak zrobił to prof. Donald Pienkos. Ocalił on w Milwaukee kolekcję negatywów z lat 1920-40, która miała trafić na śmietnik, a teraz jest zdygitalizowana i jest perłą lokalnej historii polskości w Wisconsin.
Jaka będzie Polonia za 20 lat?
Starej Polonii prawdopodobnie już nie będzie, gdyż długość ludzkiego życia ma swoje prawa. Większość liderów starej Polonii nie chce teraz wprowadzać żadnych zmian ani otworzyć się na nową Polonię. Na każdym zdjęciu ze spotkań starej Polonii średnia wieku liderów waha się pomiędzy 65-75 lat. Większość z nich nie mówi po polsku, a niektórzy uważają, że język polski nie jest im do niczego potrzebny. Tymczasem język polski jest podstawowym filarem polskiej kultury. Jeśli tego nie potrafimy zauważyć, będziemy jak zapalona świeczka na wietrze. Łączność z Warszawą w niektórych ośrodkach prawie nie istnieje. Zainteresowanie innymi ośrodkami polonijnymi w innych krajach jest zerowe. Po naturalnym odejściu liderów wytworzy się pustka, której prawdopodobnie już nie da się odtworzyć.
Profesor Mazurkiewicz z Teksasu mówi „Polonia jest jedna”, ale czy na pewno? Dopóki stara Polonia nie zacznie traktować nowej Polonii jako równorzędnego partnera, która jest szansą na dalszą egzystencję tej ważnej grupy etnicznej dla jej rozwoju, jako Polonia odejdziemy w niebyt na zawsze.
Skok na polonijną kasę
Polonia od początku swojego istnienia jest jednym z największych budowniczych kościołów w Stanach Zjednoczonych. Istnieją dziesiątki przykładów, że kościoły budowane przez polskich imigrantów są sprzedawane, często jako odszkodowania za skandale seksualne. Pamiętamy bitwy o polskie kościoły w Chicago, chociażby akcję obrony kościoła św. Wojciecha przed sprzedażą. W całych Stanach Zjednoczonych takich sytuacji są dziesiątki. Wszelkie artefakty z polskich kościołów można odnaleźć w prywatnych kolekcjach oraz w sklepach z antykami. Sam w jednym ze sklepów z antykami w Taos w Nowym Meksyku odkryłem dużą kolekcję z polskich kościołów w Milwaukee. Grupy cwaniaczków próbują przejąć domy polskie, zakupione przez weteranów w kilku krajach europejskich. Podobne sytuacje mają miejsce w USA. Duże organizacje również upłynniają odziedziczone po polskich emigrantach dobra. Budynki, artefakty, działki budowlane.
Ciekawe, na ile wycenia się tereny, na których znajduje się Orchard Lake? Wiem, że niektórzy dziennikarze śledczy chcą zająć się tymi problemami. W skali całej Polonii są to miliardy dolarów – znaczna część polskiego dziedzictwa na świecie, które powinny służyć Polonii, stypendiom dla zdolnej młodzieży, finansowaniu polskich inicjatyw w USA.
Dwujęzyczność i akulturacja szansą na rozwój
Według badań prof. Sterculi z Kolorado State University, 95 proc. amerykańskich Polaków urodziło się w Stanach Zjednoczonych. W ostatnim spisie ludności aż 8.969.530 osób przyznało się do polskiego pochodzenia – nie z przymusu, tylko dobrowolnie. Badania wyraźnie od kilku dekad pokazują, że polska grupa etniczna jest lepiej wykształcona niż przeciętny Amerykanin. 43,5 proc. posiada co najmniej wykształcenie na poziomie college’u lub wyższe w zestawieniu ze średnią amerykańską 33,1 proc. Jest to olbrzymia nadzieja na przyszłość dla organizacji polonijnych, rządu w Warszawie. Na świecie żyje aż 20 milionów osób, które są dumne z polskiego pochodzenia. Te wszystkie osoby to olbrzymi potencjał, który trzeba połączyć, aby służył w świecie jako wizerunek Polski i polskiej kultury, nauki i sztuki. Aby Polonia w Stanach Zjednoczonych się rozwijała, potrzebne jest stworzenie nowej polityki polonijnej zarówno w Warszawie, jak i w jakimś ośrodku intelektualnym w Stanach Zjednoczonych, którego fundamentem powinny być następujące elementy: skuteczność, łączenie Polonii na świecie, łączenie Polonii z krajem, akulturacja, czyli umiejętność funkcjonowania w obu kulturach, i dwujęzyczność, która ma ułatwić wzajemne porozumiewanie się z innymi grupami polonijnymi na świecie i do tego jest potrzebny język polski – do komunikowania się polskiej diaspory na świecie. Nie rozwiąże tego język angielski, bo aby komunikować się z potomkami wysiedleńców na Sybir, którzy odbudowują swoją polską tożsamość, językiem komunikacji jest język polski.
Jak rozwiązać konflikt w Orchard Lake?
Wiarygodność, transparentność oraz szacunek do ludzi – oto klucz do rozwiązania konfliktu. Polonia ma prawo wiedzieć, kim są regenci i jakie interesy reprezentują. Jaka jest procedura wyłaniania regentów? Jakie oni mają osiągnięcia i kwalifikacje, aby reprezentować interesy Polonii w Orchard Lake? Może w Radzie Regentów powinni również zasiadać uznani przedstawiciele Polonii z całych Stanów Zjednoczonych? Każdy stół, krzesło i iine sprzęty, ziemia, na których stoją budynki a w końcu artefakty, dzieła sztuki, księgozbiory, czyli dorobek dziesiątków lat należą moralnie do Polonii, która łożyła i łoży na ten polonijny projekt. Zasłanianie się prawniczym bełkotem nigdy nie zwolni Polonii od odpowiedzialności moralnej za losy Orchard Lake. Warto wykazywać w tym aspekcie odrobinę empatii i szacunku i to jest droga do rozwiązywania problemów. Straszenie prawnikami i policją jest najgorszą metodą komunikowania się z Polonią. Kto tego nie rozumie, powinien stamtąd odejść. O to walczą Amerykanie polskiego pochodzenia w Michigan: o zagwarantowanie polskiego charakteru Orchard Lake i zatrzymanie postępującej tam depolonizacji. Zadaniem liderów obu grup jest jak najszybsze spotkanie się i zawarcie porozumienia, a nie eskalowanie konfliktu. Sądzę, że polscy dyplomaci mogą pełnić rolę mediatorów w tym konflikcie. Jako dziennikarz zwracam się do polskich i polonijnych mediów o rozpropagowanie i pomoc w wygaszeniu tego konfliktu.
Waldemar Biniecki