ROBERT STRYBEL
Za PRL-em chyba najbardziej tęsknią amatorzy dowcipów politycznych. Pod koniec lat 70., kiedy Gierek ogłosił reformę administracyjną, mawiano, że Polska coraz bardziej upodabnia się do Stanów Zjednoczonych. „W skład USA wchodzi 50 stanów, a w Polsce jest teraz prawie tyle samo, bo 49 województw. Złotówka tak samo nic nie znaczy w Polsce jak i w Stanach. A w Ameryce, jak pójdziesz do sklepu i zapytasz: »Czy jest szynka?«, usłyszysz »Yes, sir!«. I prawie tak samo w Polsce: »Czy jest szynka?«, »Jest ser!«”.
Mijały lata, upadła komuna i teraz jest i ser m.in. niemieckiej firmy Hochland, jest i szynka znanej polskiej marki Krakus. Tyle że już nie polskiej. Marka ta od kilku lat należy do japońskiego koncernu Lotte Group. Do tejże spółki należy też znana firma czekoladowo-cukiernicza E. Wedel. Produkująca wyroby spożywcze firma Pudliszki jest obecnie własnością amerykańskiego koncernu Heinz, a Winiary należą do szwajcarskiego giganta Nestlé.
Trzy wielkie korporacje browarnicze – Anheuser-Busch (USA), duński Carlsberg i South African Breweries są właścicielami większości polskich browarów, m.in.: Żywiec, Okocim, Tyskie, Lech, Tatra, Harnaś, Perła i Kasztelan. Tak samo w obcych rękach znajdują się trunki takich marek jak Wyborowa, Żubrówka, Sobieski, Soplica, Chopin, Belvedere, Krupnik Żołądkowa Gorzka i wiele innych.
Znany producent lodówek i kuchenek Amica należy do południowokoreańskiego Samsunga. Dodajmy, że od 2002 r. nie ma ani jednej polskiej marki samochodowej. Przykłady można by mnożyć, ale ważniejsze jest pytanie: jak do tego doszło?
Po pamiętnym roku 1989 do zarządzania majątkiem narodowym dorwali się liberałowie: Tusk, Bielecki, Lewandowski, a przede wszystkim Leszek Balcerowicz. Zainspirowany przez amerykańskiego ekonomistę Jeffreya Sachsa, Balcerowicz zaaplikował swoją niesławną „terapię szokową” i polski majątek sprzedał za bezcen lub zlikwidował zakłady, na które kupca nie było. Spowodowało to dwa dziesięciolecia wysokiego bezrobocia i trwałego upośledzenia niektórych i tak już zubożałych regionów kraju.
Tłumaczono ludziom, że to wolny rynek i „prywatyzacja”, a każdy przecież wiedział, że towary prywatne są lepsze od państwowych. Liberalna propaganda wmawiała Polakom, że żyjemy w dobie globalizacji i że kapitał nie ma narodowości, a problemy są tylko przejściowe. Ale bieda i bezrobocie doprowadziły m.in. do emigracji ok. 2 milionów rodaków.
Kolejne ekipy rządzące dalej wyprzedawały majątek narodowy, żeby łatać dziury w budżecie, jednocześnie tworząc niezwykle lukratywne warunki dla obcych sieci handlowych i banków. Dziś olbrzymia większość Polaków robi zakupy w supermarketach należących do obcych firm takich jak Leclerc, Auchan, Carrefour, Biedronka, Kaufland i Tesco. Polak czyta gazety i kolorowe pisma oraz korzysta z portali internetowych należących w dużej mierze do zagranicznych, głównie niemieckich, koncernów, jak konglomerat wydawniczy Ringier Axel Springer. Po pożyczki często zwraca się do obcych banków.
Musiało minąć trochę czasu, zanim opinia publiczna zaczęła się orientować, że Zachód nie jest głównie od tego, żeby chwalić i poklepywać po plecach dzielnych, bohaterskich Polaków, którzy stworzyli Solidarność i obalili komunizm. Zagraniczny biznes istnieje po to, by mnożyć własne zyski, jak tylko się da. W tym kontekście Polska została potraktowana jako kraj neokolonialny, gdzie można sprzedawać gorszej jakości towary i zaprzęgać tanią siłę roboczą do pracy w montażowniach składających zagraniczne wyroby.
Dopiero po dojściu do władzy w 2015 roku konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość ogłoszono kurs na repolonizację. Oznaczało to przywracanie polskiej własności w gospodarce i mediach, bo nowy rząd uważał, że jednak „kapitał ma narodowość” i najważniejszy jest interes własnego, suwerennego narodu polskiego. Zgrzytało to z proniemieckim kursem Platformy Obywatelskiej. Podczas gdy Tusk już w 2008 r. zapowiadał porzucenie złotówki i przyjęcie euro do 2011 roku, to właśnie niewejście do strefy euro pozwoliło Polsce zachować kontrolę nad finansami kraju i przejść przez ówczesny kryzys światowy suchą stopą.
Założone przez samego marszałka Piłsudskiego Pekao sprzedano za rządów liberała Jerzego Buzka w 1999 r. włoskiemu bankowi Unicredit. Dzięki jego wykupowi przez państwowego ubezpieczyciela PZU 55 procent polskiego sektora bankowego znalazło się w polskich rękach. Czy „aż” czy „zaledwie” 55 procent, zależy od optyki oceniającego. Premier Mateusz Morawiecki swego czasu ubolewał nad tym, że „przez 30 lat III Rzeczypospolitej ogromna większość mediów jest w rękach zagranicznych”. Polski państwowy gigant naftowy Orlen niedawno wykupił niemiecki koncern wydawniczy Polska Press. Dwadzieścia spośród 24 dzienników regionalnych i 120 gazet lokalnych ponownie znajduje się w polskich rękach. W strategii PiS to spółki skarbu państwa są kluczem do repolonizacji.
Jak ten proces będzie dalej przebiegał – trudno przewidzieć. Wielce prawdopodobne jest to, że na każdym kroku będzie go zwalczać bliżej związana z Berlinem i Brukselą niż z Warszawą opozycja liberalno-lewicowa. Odzyskanie gazet Polska Press nawet nazwała zagrożeniem dla wolności słowa. Z taką „totalną” opozycją jest niezwykle trudno o normalną ludzką rozmowę, nie mówiąc już o dialogu czy współpracy. Jest tylko niekończąca się szarpanina, na której tracą zwykli, normalni rodacy!