ROBERT STRYBEL
Nie od dziś co jakiś czas wybucha większy lub mniejszy konflikt polsko-żydowski. Jakaś książka, film, program telewizyjny czy wypowiedź polityka czy celebryty uruchamia nową odsłonę przedawnionych sporów. Przed laty, podczas jednego z takich zatargów uderzyła mnie wyjątkowa stronniczość obu debatujących stron – Żydów amerykańskich i Polonii. Debata rozwijała się w duchu „górą nasi!” i każda ze stron zamykała się na argumenty oponenta. Postanowiłem być mądrzejszy i w swej młodzieńczej jeszcze wówczas naiwności wysmażyłem felieton idealnie zrównoważony, bezstronny, podając błędy, niedociągnięcia i grzechy Polaków wobec Żydów i vice versa. Po każdej ze stron po 10 pretensji historycznych.
Żydzi m.in. wydawali policji carskiej polskich powstańców styczniowych. Żydowscy arendarze dawali polskim chłopom gorzałkę na kredyt, by ich uzależnić od alkoholu i za długi przejąć ich majątek. Żydzi ukwieconymi łukami powitalnymi witali sowieckich najeźdźców zarówno w 1920, jak i w 1939 roku. Ponadto ochoczo kolaborowali z PRL-owskim reżimem i zdominowali komunistyczny aparata tortury i śmierci. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Polacy od Żydów usłyszeli butne „wasze ulice, nasze kamienice!”. Z powodu nieuczciwej konkurencji i praktyk monopolistycznych, polski goj miał ograniczone możliwości handlowe w świeżo odrodzonej ojczyźnie.
Do polskich przewinień wobec Żydów zaliczyłem wybuchające niekiedy pogromy, bojówki oenerowskie i getta ławkowe na polskich uczelniach przed wojną. Wspomniałem m.in. o polskich szmalcownikach, części antysemicko nastawionych granatowych policjantów, o Jedwabnem i Kielcach oraz o antyżydowskich ekscesach reżimu Gomułki, które po 1968 r. doprowadziły do exodusu tysięcy Polaków żydowskiego pochodzenia. Idealna symetria. Dokładnie po 10 przewinień po każdej ze stron. I co się okazało?
Pewien działacz żydowsko-amerykański z miasta Buffalo w nieoczekiwany sposób całkowicie obalił moją zrównoważoną, jak się wydawało, argumentację. Kompletnie zignorował polskie przewinienia wobec Żydów i skoncentrował się na antypolskich grzechach przypisanych Żydom. Wytykanie Żydom takich rzekomych niegodziwości było jego zdaniem równoznaczne z najczarniejszą antysemicką propagandą hitlerowców. Taka riposta skutecznie zakończyła debatę.
Dopiero po latach wszystko to zaczęło układać się w jakiś logiczny ciąg, którego źródłem wydaje się być syndrom „narodu wybranego”. Dotyczy to także chyba większości Żydów zeświecczonych. Między sobą syjoniści, ortodoksi, reformiści i lewicowcy bezlitośnie skaczą sobie do oczu, ale wobec zewnętrznego, gojowskiego świata łączy ich niebywała solidarność ogólnożydowska. Czyż Polacy i Polonusi nie mogliby się tego od nich nauczyć? U Polaków w kraju i na emigracji zbyt często względy ambicjonalne, polityczne, ideologiczne czy osobiste górują nad wspólnotowymi.
Podczas gdy symetria wyliczonych wad i cnót mogłaby się wydawać idealnie obiektywnym rozwiązaniem, dla Żydów takie podejście jest nie do przyjęcia. To dlatego, że symetryzm postrzegany jest przez Żydów jako zakamuflowany antysemityzm. Elity kształtujące opinię publiczną w Izraelu czy USA są głęboko przekonane o reaktywnym charakterze antypolonizmu, to znaczy uważają go za dość oczywistą reakcję na polski antysemityzm.
Strona żydowska w efekcie sugeruje, że nie byłoby żydowskiego antypolonizmu bez polskiego antysemityzmu, czyli praprzyczyną problemu są sami Polacy. Ale czyż owa „reaktywność” jest wyłączną własnością „wybrańców”? Każde nieporozumienie ludzkie – czy to w rodzinie, czy w polityce, czy między narodami – nie istnieje w próżni, ale ma jakąś przyczynę. Jest reaktywne, bo polega na reagowaniu na jakiś bodziec.
Ciemną tajemnicą, o której Żydzi woleliby zapomnieć, była ich kolaboracja z Trzecią Rzeszą. Na nią składały się m.in:
- Rady Żydowskie (Judenräte), ustanowione przez władze hitlerowskie ciała starszyzny żydowskiej, które m.in. dostarczały Niemcom nazwisk i adresów Żydów na ich terenie, co wielce ułatwiło ich transport do komór gazowych.
- Żagiew, czyli Żydowska Gwardia Wolności, założona przez Gestapo siatka żydowskich agentów wyłapujących Żydów i ukrywających ich Polaków.
- Żydowska Służba Porządkowa (Jüdischer Ordnungsdienst), popularnie zwana Policją Żydowską, która patrolowała getta, pomagała przy transportach ludzi do obozów i bezlitośnie pałowała i okradała swoich pobratymców.
Ponadto pojedynczy żydowscy kolaboranci służyli Niemcom jako tłumacze, konfidenci, handlarze walutą i wykonawcy wszelkich poruczeń. Kiedy jednak w 2018 r. premier Mateusz Morawiecki wspomniał publicznie o żydowskiej kolaboracji z okupantem, wywołało to święte oburzenie strony żydowskiej i zaogniło stosunki polsko-izraelskie. Ale także przyparło Żydów do muru i zmusiło ich do składania wyjaśnień. Ich ogólna linia obrony była taka, że ci żydowscy kolaboranci jedynie starali się przetrwać i uratować siebie i swoich bliskich jak najdłużej. Ale takie alibi mieli też wszelcy przemytnicy, szmalcownicy, konfidenci Gestapo, członkowie Granatowej Policji i innych współpracowników okupanta.
Takie na pozór logiczne argumenty niestety sporu tego nie rozwiążą. Tym bardziej obecnie, kiedy liczą się nie tyle prawda, fakty, dowody, racja czy logika, a narracja. Triumfuje ta wersja, za którą stoją możni protektorzy, przychylne media, a przede wszystkim duże środki płatnicze. Pod tym względem ze wspólnotą żydowską mało kto jest w stanie konkurować. Na obronę swoich interesów, dobrego imienia i wizerunku Żydzi nigdy nie skąpią.