MAREK BOBER
Nie jest nowością, że będą nasilać się oskarżenia wobec dwóch najpoważniejszych kandydatów w wyborach prezydenckich. Te oskarżenia, niczym polityczne i medialne bomby, wybuchły w trzecim tygodniu lipca. Bomby eksplodowały i wiemy dlaczego, lecz nie znamy na razie skutków. A te mogą być poważne i mieć wpływ na światową politykę. Z drugiej strony równie dobrze wszystko może rozejść się po kościach, choć dzisiaj trudno przypuszczać, aby obaj pretendenci do Białego Domu wyszli z tych wybuchów bez szwanku.
Ostre głosy
Kongresman Jim Banks, Republikanin z Indiany: „Najbardziej skorumpowana rodzina, jaka kiedykolwiek mieszkała w Białym Domu! Impeach!”.
Kongreswoman Lauren Boebert, Republikanka z Kolorado: „Przeczytaj i zrozum, jak głęboko sięga korupcja. Biden powinien zostać usunięty ze stanowiska. Impeach!”.
Była kandydatka na gubernatora Arizony, konserwatywna polityk Kari Lake mówi, że Biden jest winny „wymuszenia”, „zdrady” i łapówkarstwa.
Pojawiły się głosy jeszcze mocniejsze. „Czy to dlatego Biden wciągnął Amerykę w wojnę na Ukrainie? Joe Biden jest przestępcą i jest skompromitowany! I prowadzi nas do trzeciej wojny światowej, [ponieważ prezydent Ukrainy Wołodymyr] Zełenski ma dowody na więcej zbrodni Bidena – napisała kongreswoman Marjorie Taylor Greene, Republikanka z Georgii. – Republikanie nie mogą dłużej zwlekać, ale potrzebujemy 218 republikańskich głosów, aby to zrobić. Jestem za tym od pierwszego dnia, podobnie jak naród amerykański. IMPEACH BIDEN!!!”.
Kongreswoman Anna Paulina Luna z Florydy z kolei napisała, że Biden „MUSI zostać postawiony w stan oskarżenia” z powodu „dowodów i zeznań”, które widziała jako członkini Komisji Nadzoru Izby Reprezentantów badającej finanse rodziny prezydenta. „Jest skompromitowany, a jego syn za pieniądze udziela do niego dostępu” – dodała.
Zeznania agentów
Gary Shapley i Joseph Ziegler to dwaj agenci Internal Revenue Service, którzy zeznawali w Kongresie i dzielili się wiedzą, jaką pozyskali, śledząc historię podatkową, bankową i operacje finansowe przede wszystkim Huntera Bidena, syna obecnego prezydenta. Obaj potwierdzili, że w czasie, kiedy Joe Biden był wiceprezydentem w administracji Baracka Obamy, rodzina Bidenów, głównie Hunter i kilka osób z najbliższego otoczenia, otrzymywała gratyfikacje finansowe z zagranicy. Pieniądze i podarunki pochodziły z Ukrainy, Rosji, Chin i Rumunii. W sumie może chodzić o ok. 20-40 mln dol., a najciekawszy jest – znany od wielu lat, lecz zamiatany pod dywan przez media mainstreamowe – wątek ukraiński.
Jednocześnie senator Chuck Grassley, Republikanin Ze stanu Iowa, upublicznił dokument FBI oznaczony FD-1023, z którego wynika, że ówczesny wiceprezydent Biden i jego syn mieli „zmusić” dyrektora generalnego ukraińskiej firmy energetycznej Burisma do wypłacenia im w formie łapówki po 5 mln dol.
„Powinność” tę czynił dyrektor wykonawczy firmy, Mykoła Złoczewski. Miała to być zapłata za pomoc w zwolnieniu ukraińskiego prokuratora generalnego, który prowadził śledztwo w sprawie korupcji dotyczącej wspomnianej firmy. I tak się stało, istnieją nagrania, jak wiceprezydent mówił o zwolnieniu i zagroził, że jeśli prokurator pozostanie, USA wycofają 1 mld dol. przeznaczonych dla Ukrainy.
Hunter Biden, pomimo braku kompetencji, był zatrudniony w Burismie za pensję 83 tys. dol. miesięcznie. Wiceprezydent Biden często odwiedzał Ukrainę i był bezpośrednio zaangażowany w amerykańskie inwestycje w tym kraju. Młodszy Biden stworzył siatkę kilkunastu firm, na których konta przychodziły pieniądze z zagranicy.
A pieniądze, nie tylko z Ukrainy, wpływały jeszcze dwa miesiące po tym, jak Joe Biden przestał być wiceprezydentem. W ciągu kilku lat rodzina Bidenów otrzymała co najmniej 10 milionów dolarów z „programów biznesowych” w Rumunii i Chinach. W zamian, jak twierdzą znawcy tematu, jedyną usługą, jaką Hunter mógł świadczyć, było skorumpowane „handlowanie wpływami” w amerykańskiej polityce.
Informacje te nie są odkrywcze, teraz jednak mamy zeznania, udostępnione maile, konta bankowe i przelewy, mamy do wglądu dokumenty.
Warto przypomnieć, że pierwszy impeachment Donalda Trumpa był oparty zaledwie o zarzut, że jako prezydent zadzwonił w lipcu 2019 r. do prezydenta Ukrainy Zełenskiego, aby dowiedzieć się więcej na temat wysiłków Joe Bidena do zwolnienia prokuratora Wiktora Szokina. To wystarczyło, by w grudniu ówczesnego roku Trump został poddany impeachmentowi w kontrolowanej przez demokratów Izbie Reprezentantów, opierając się na argumencie, że jego zainteresowanie „pracą” rodziny Bidenów na Ukrainie osiągnęło poziom ingerencji w wybory.
Dopaść Trumpa
Zgodnie z przewidywaniami, kłopoty prawne Donalda Trumpa nie mają końca. Były prezydent właśnie poinformował, że został oficjalnie zawiadomiony przez specjalnego prokuratora Jacka Smitha, iż jest objęty śledztwem dotyczącym słynnych wydarzeń na Kapitolu 6 stycznia 2021 r., w tym nawoływania do zamieszek i próby unieważnienia wyników wyborów prezydenckich. To grube zarzuty.
„Nic takiego w dalekiej i bliskiej przeszłości nie wydarzyło się w naszym kraju. To jest polowanie na czarownice, to jest ingerencja w wybory oraz uczynienie z instytucji prawa oręża politycznego! To bardzo smutny i mroczny okres dla naszego narodu” – napisał Trump.
Były prezydent został już dwukrotnie oskarżony: raz w Nowym Jorku pod zarzutem przestępstwa stanowego o fałszowanie dokumentacji biznesowej i raz w sądzie federalnym po dochodzeniu prokuratora Smitha w sprawie postępowania Trumpa z niejawnymi dokumentami, tzn. ich przywłaszczenia i utrudniania w związku z tym działalności wymiaru sprawiedliwości. Teraz Trump może stanąć w obliczu drugiego federalnego aktu oskarżenia i trzeciego ogólnie po tym, jak Smith podobno wysłał mu list ostrzegający go, że jest przedmiotem innego dochodzenia karnego – tym razem wynikającego z jego działań podczas i po wyborach w 2020 r., które doprowadziły do zamieszek na Kapitolu 6 stycznia 2021 r.
Zdaniem niektórych znawców i komentatorów, demokraci mogą wyciągnąć najpotężniejsze działa i oskarżyć Trumpa o wywołanie „powstania”, próby przeprowadzenia „insurekcji”, aby zakwestionować i zablokować wybór Bidena na urząd prezydenta, podżegając przy tym do przemocy. Kluczem jest w tym przypadku wykorzystanie 14. Poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, powstałej po wojnie domowej w XIX w. Poprawka ta, tzw. klauzula powstańcza, zakazywała uczestnikom wojny po stronie Konfederacji sprawowania urzędów państwowych. To by mogło spowodować zakaz ponownego objęcia urzędu przez Trumpa nawet jeśli zostanie wybrany na kolejnego prezydenta.
„Demokraci wyciągają broń ostateczną, jaką jest 14. Poprawka – twierdzi konserwatywny znawca prawa federalnego Jed Babbin. – Sekcja trzecia mówi, że jeśli złożyłeś przysięgę, iż będziesz chronić Konstytucję, a zaangażujesz się w powstanie, nie możesz dłużej pełnić urzędu federalnego. I tutaj kończy się gra. Jeśli zostanie za to skazany, nie może ponownie zostać prezydentem”.
Co dalej?
Republikanie mogą rozpocząć impeachment Bidena, bo to stosunkowo łatwe – zaczyna Izba Reprezentantów a tam mają większość. Aby impeachment był skuteczny, czyli usunął prezydenta z urzędu, potrzebna jest większość 2/3 w Senacie; tam już większości nie mają. Tak czy inaczej mogą napsuć Bidenowi sporo krwi i kto wie, co jeszcze może wyjść na światło dzienne. Na pewno mu to nie pomoże w kampanii wyborczej.
Przewodniczący Komitetu Nadzoru Izby Reprezentantów James Comer, republikanin z Kentucky, oświadczył, że „nieczysta gra” w rodzinie Joe Bidena sięga dziesięcioleci.
– Niczym nie jestem zszokowany – powiedział Comer o dotychczasowych ustaleniach śledztwa. – Myślę, że Joe Biden od dziesięcioleci sprzedaje się naszym wrogom. Comer dalej twierdził, że prezydent „zawsze był pozbawiony gotówki”, a także „nigdy nie miał udanej kariery w inwestowaniu”. – W takim razie spójrzmy na aktywa, które zgromadził przy pensji senackiej – to całkiem, całkiem imponujące – dodał.
Demokraci z kolei próbowali już wrobić Trumpa w sprowokowanie zamieszek na Kapitolu przy jego drugiej próbie impeachmentu i to się nie udało. Teraz nie jest to takie pewne, choć człowiek ten był już oskarżany o tak horrendalne rzeczy, że prawdopodobnie i z tej próby wyjdzie zwycięsko. Być może wprost do Białego Domu.
Marek Bober
Zdjęcie
Donald Trump i Joe Biden, mimo kłopotów, dwaj najpoważniejsi kandydaci do objęcia stanowiska prezydenta
fot. Archiwum