Waldemar Biniecki, Krzysztof Gajda
Zmienia się układ sił na świecie. Cena baryłki ropy przekracza $120.00. Inflacja w wielu krajach wyszła poza magiczne 10 proc., drożyzna zaczyna mocno doskwierać wielu gospodarstwom domowym. Zmienia się też na naszych oczach Europa Środkowo-Wschodnia. Trwa wyniszczająca wojna we wschodniej Europie. W Polsce i na Ukrainie dyskutowane są pomysły federalizacyjne, podobne działania mają miejsce pomiędzy Rumunią a Mołdawią. W Internecie wybrzmiewa nieśmiała debata w sprawie nadchodzącego szczytu NATO, w której pojawiają się głosy, że sytuacja na wschodniej flance NATO jest wysoce niezadowalająca. Analitycy twierdzą, iż brak jest ciężkich dywizji pancernych, które jako jedyne mogłyby powstrzymać imperialną armię Rosji. Polska stała się krajem frontowym, a bezpośrednie zagrożenia to obszary kaliningradzki oraz Białoruś. W obu tych obszarach stacjonują wojska rosyjskie, a Warszawa jest w odległości 400 kilometrów od rejonu stacjonowania tych wojsk. Z danych wywiadowczych wynika także, że największe polskie miasta są w zasięgu rakiet stacjonujących w obszarze kaliningradzkim. Zagrożenie dotyczy także Litwy, Łotwy i Estonii, a ostatnie działania Szwecji i Finlandii pokazują wyraźnie, że okres potencjalnego pokoju w Europie kończy się.
Realna pomoc Ukrainie
Trwa wojna na Ukrainie. Wszyscy analitycy mówią o tym, że zmieni ona obraz Europy. Jak twierdzi prof. Tomasz Grzegorz Grosse: „Jesteśmy świadkami procesu, w którym kraje Europy Środkowej przestają orientować się na Zachód czy Wschód, a zaczynają na siebie nawzajem. W związku z pogłębiającymi się kłopotami Europy Zachodniej kraje »nowej unii« są coraz bardziej poza zasięgiem kontroli Berlina i Paryża”.
Prowadzenie polityki Niemiec i Francji nie odrzuciło jednoznacznie pomysłu Europy od Władywostoku do Lizbony i obrony strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego. Polityka ta raczej zmierza w kierunku przeczekania konfliktu i wywierania nacisku na Ukrainę w celu zawarcia takiego kompromisu, aby ten pozwalał na powtórne robienie interesów z Moskwą. Próby negocjowania przez prezydenta Macrona ewentualnego pokoju Rosji z Ukrainą są wyśmiewane zarówno w Rosji, jak i innych krajach, które bacznie obserwują toczące się procesy wspierania Rosji przez elity niemiecko-francuskie. Działania Francji i Niemiec mają jednak zupełnie inne znaczenia w sensie deklaratywnym i w realnych działaniach. Sprawę prześwietlił The Wall Street Jourlnal w niedawnym artykule: „Who’s Really Sending Aid to Ukraine?”. Z artykułu tego wynika, iż krajami, które pomagają Ukrainie wojskowo, są Stany Zjednoczone, Polska, Wielka Brytania, Kanada, Norwegia, Estonia i Łotwa. Dopiero potem pojawiają się Niemcy, Francja i Włochy.
Badania te wyraźnie pokazują, że ostatnie trzy kraje operują na dalece różniących się poziomach: deklaratywnym i realnym. Wszystko wskazuje, że zbliżający się szczyt NATO obnaży rozbieżności atlantyckich sojuszników w sprawie wschodniej flanki NATO. Już teraz oglądamy przecież pokazy przywództwa atlantyckiego w amerykańskiej bazie Ramstein w Niemczech, gdzie trzecie spotkanie zgromadziło ministrów obrony aż z 50 krajów, ale odbyło się już w Brukseli.
Amerykańskie rozterki
Post-zimnowojenne myślenie w stylu Kissingera lub Mearsheimera nie wytrzymuje krytyki z dziczą i bestialstwem imperialnej armii rosyjskiej. Henry Kissinger na spotkaniu w Davos stwierdził, że: „optymalnym rozwiązaniem byłoby, gdyby granice wróciły do statusu quo ante”, czyli do stanu sprzed 24 lutego. Wydaje się jednak, że obecna administracja amerykańska nie zamierza dawać szerokiego marginesu imperialistycznej Rosji. Od 24 lutego, pierwszego dnia inwazji Rosji na Ukrainę, Amerykanie przeznaczyli na wojskową pomoc dla Ukrainy już poważne sumy, a strumień pieniędzy po spotkaniach w bazie w Ramstein ciągle rośnie. Zauważalna jest jednak zdecydowana opozycja dla linii prezydenta Bidena, a zbliżające się wybory i wspomniana inflacja mogą wpłynąć na zmianę tej geopolitycznej wizji minimalizowania imperialnego zagrożenia Rosji.
Zagrożenie wschodniej flanki NATO
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej chcą wzmocnienia wschodniej flanki NATO i to będzie mocno artykułowane na zbliżającym się szczycie NATO w Madrycie w dniach 29-30 czerwca. Wezwania do wzmocnienia wschodniej flanki NATO znalazły się w deklaracji końcowej szczytu Bukaresztańskiej Dziewiątki, który odbył się niedawno w stolicy Rumunii. Sytuację tylko pogarsza tzw. konflikt na przesmyku suwalskim, pomiędzy Litwą a Rosją.
Prawda polega jednak na brutalnych faktach. Otóż w Europie fizycznie nie ma ciężkich dywizji pancernych, które mogłyby powstrzymać kolejne rosyjskie „operacje specjalne”. Przez ostatnie 30 lat kraje europejskie likwidowały siły lądowe, a największa w Europie armia francuska posiada zaledwie 200 takich czołgów. Tak naprawdę, aby zabezpieczyć wschodnią flankę, w grze liczą się tylko Amerykanie. Jak powiedział magazynowi Bild prezydent RP Andrzej Duda: „Polska przekazała Ukrainie prawie 2 miliardy dolarów w uzbrojeniu, w tym ponad 240 czołgów T-72 i około 100 transporterów opancerzonych”. Jak podaje portal Onet: „Wśród broni, którą Polska przekazała Ukrainie, jest około 250 czołgów T-72, haubice samobieżne 2S1 Goździk oraz wyrzutnie rakietowe Grad. Furorę w Ukrainie robią także polskie Pioruny. Polska przekazała też rakiety powietrze-powietrze do samolotów MIG-29 i Su-27, drony Warmate oraz dużą ilość amunicji. Istotne jest jak najszybsze zastąpienie tego sprzętu nowocześniejszym sprzętem z Zachodu. Pentagon analizuje możliwości szybszego przekazania Polsce czołgów Abrams. Polska zakupiła 250 czołgów M1A2 Abrams SEPv3 wraz z pakietem wozów towarzyszących: 26 wozami zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules i 17 mostami M1074 Joint Assault Bridge. Dostawy tego sprzętu w docelowej konfiguracji mają rozpocząć się w 2025 i zakończyć w 2026 roku, przy czym trwają rozmowy na temat przyspieszania rozpoczęcia dostaw docelowych czołgów. Z informacji przekazanych w Kongresie USA wynika, że jest to jedna z opcji, drugą jest przekazanie Polsce istniejących wozów. Sama ustawa Lend-Lease została zresztą podpisana dopiero w pierwszej połowie maja (daje nowe uprawnienia, jeśli chodzi o wypożyczanie sprzętu ze składu armii USA Ukrainie, ale i sojusznikom)”.
Działania lobbingowe
Aby należycie zabezpieczyć polskie interesy w sprawie wschodniej flanki NATO i zapewnić efektywny wpływ na administrację amerykańską w celu zachowania suwerenności Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, należy jak najszybciej podjąć działania, aby uaktywnić polską diasporę w Stanach Zjednoczonych. Trzeba zachęcić Polonię amerykańską do zaangażowania się po raz kolejny w lobbing zapewniający bezpieczeństwo i suwerenność narodów Europy Środkowo-Wschodniej oraz miejsce dla amerykańskiej obecności w Europie. Niezbędne jest zorganizowanie nacisku na administrację w Waszyngtonie w celu zabezpieczenia dostaw sprzętu i szkolenia armii ukraińskiej i armii krajów tego obszaru oraz ekonomicznego wspierania Ukrainy. Polonia amerykańska wbrew obiegowym opiniom niektórych warszawskich polityków i publicystów, posiada ogromny potencjał, który mógłby wywierać zdecydowany wpływ na administrację w Waszyngtonie. Ostatnie badania prof. Dominika Sterculi wyraźnie wskazują na dużą grupę inteligencji polonijnej, która przy pomocy polonijnych specjalistów od budowania przywództwa mogłaby wydatnie pomóc polityce krajów Europy Środkowo-Wschodniej w wywieraniu wpływu na administrację w Waszyngtonie. Polonia amerykańska w swoim kręgu posiada wybitnych specjalistów, którzy mogliby prowadzić szkolenia dla liderów propolskich grup nacisku. Myślimy tutaj o: lekarzach, prawnikach, pracownikach naukowych, ludziach kultury i dziennikarzach. Posiadać polski lobbing w USA to olbrzymie narzędzie we wpływaniu na działania polityczne, wpływu na ekonomię i sprawy wojskowości.
Warto szerzej przemyśleć sprawę propolskiego lobbingu i rozszerzyć ją na inne kraje strategiczne dla Polski w tym Niemcy, Francję, Włochy, Kanadę czy Wielką Brytanię. Sytuacja Kanady i ukraińskiej diaspory pokazuje tak naprawdę, jaki wpływ na politykę danego państwa może mieć diaspora. W każdym kraju Europy Zachodniej mamy spore grupy polskiej diaspory. Przypominamy, że od 1989 roku nie podjęto żadnych działań na poziomie rządu RP, aby taki propolski lobbing w USA odbudować. Jeżeli chcemy być państwem liczącym się w polityce światowej, należy taki krok czym prędzej wykonać. Dysponujemy poważnymi kontaktami know how, a najważniejsze, że dobrze znamy osoby w amerykańskim środowisku akademickim, które mogłoby szkolić takie grupy nacisku. Z pewnością powrócimy do tego tematu, przemawia za tym polska racja stanu. Czekamy na odpowiedź na sygnał, jaki świadomie wysyłamy.