Anna Tokarska
Ten amerykański, czarnoskóry, wybitny lekkoatleta wspiął się na szczyty kariery sportowej dzięki wielkiemu talentowi i ciężkiej pracy. Medale, nagrody, kolejne rekordy, które pobijał, spadały na niego jak deszcz. Ukoronowaniem jego wspaniałej kariery sportowej był występ na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie w 1936 r., gdzie zagrał na nosie samemu Hitlerowi. Na oczach Fuehrera ośmieszył rasistowską propagandę nazistów o wyższości rasy białej, zdobywając cztery złote medale olimpijskie w koronnych dyscyplinach lekkiej atletyki.
Olimpiada ta miała w założeniach Hitlera ukazać tryumf białej rasy. Dlatego planowano wykluczyć zawodników żydowskich i czarnoskórych. Pod groźbą bojkotu olimpiady przez pozostałe państwa ostatecznie naziści wycofali się z tego pomysłu, ale nie przypuszczali, że ich szaleńcza ideologia zostanie tak spektakularnie ośmieszona na oczach świata.
Duch sportowca Jesse’go Owensa poszybował nad przepaścią hitlerowskich Niemiec i ten czarnoskóry znakomity lekkoatleta udowodnił światu, że jest bezkonkurencyjny. Trudno o większy wyczyn w dziedzinie sportu. Zresztą jego niebywałe osiągnięcie daleko wykracza poza wymiar czysto sportowy. Było to wielkie zwycięstwo moralne tego niezwykle silnego człowieka, który zdołał unieść ciężar sytuacji i wytrzymać ogromną presję otoczenia.
Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie zderzyły się bowiem dwa światy; z jednej strony miał to być pokaz siły nazistowskich Niemiec, rządzonych od stycznia 1933 r. przez NSDAP z Hitlerem na czele, z drugiej zaś pojawił się czarnoskóry sportowiec w randze mistrza, który przyjechał do Berlina, aby rywalizować z innymi zawodnikami w duchu olimpijskich wartości fair play.
Jesse Owens znalazł się w samym oku cyklonu. Na trybunie honorowej stadionu zasiadał sam kanclerz Rzeszy, Adolf Hitler, wraz ze swoimi poplecznikami. Spektakl sportu i propagandy faszystowskiej przygotowano z wielkim pietyzmem, wykorzystując najnowsze osiągnięcia techniki tamtego okresu.
Po raz pierwszy w historii zapoczątkowano w Berlinie tradycję zapalania znicza olimpijskiego od ognia z Grecji. Wszystko zorganizowano z wielkim rozmachem, a całość miała uwiecznić w obiektywie znakomita reżyserka i dokumentalistka Leni Riefenstahl. Szkoda, że ta niezwykle uzdolniona młoda kobieta oddała swój wielki talent na służbę ideologii faszystowskiej.
Hitler i jego minister ds. propagandy Goebbels chcieli wykorzystać olimpiadę do ukazania światu słuszności swojej ideologii rasistowskiej o wyższości rasy aryjskiej. Na przeszkodzie temu wyreżyserowanemu spektaklowi i tryumfowi rasy panów stanął genialny sportowiec zza oceanu – czarnoskóry Jesse Owens. Zdeklasował on rywali w najważniejszych konkurencjach królowej sportu: biegu na 100 i 200 metrów, skoku w dal i sztafecie 4×100 metrów. W sprincie na 100 metrów, wynikiem 10,2 sekundy, ustanowił nowy rekord olimpijski i świata. W sztafecie sportowcy amerykańscy także ustanowili rekord świata.
Warto podkreślić, że mimo ogromnej propagandy rasistowskiej publiczność na stadionie doceniła geniusz Jesse’go Owensa. Natomiast Hitler na widok tryumfu czarnoskórego sportowca opuścił stadion.
•
Owens nie przyjechał do stolicy III Rzeszy jako nikomu nieznany sportowiec. Miał już swoje wybitne osiągnięcia. Rok przed olimpiadą, podczas zawodów w Stanach Zjednoczonych w Ann Arbor, ustanowił kilka rekordów świata w niecałą godzinę.
Jednak w dzieciństwie nic nie zapowiadało jego późniejszych sukcesów. Przyszedł na świat w Alabamie w 1913 r. jako jedno z dziesięciorga dzieci. Jego rodzice byli dzierżawcami ziemi, żyło im się ciężko. Jesse musiał ciężko pracować przy zbieraniu bawełny. Do tego często chorował na zapalenie płuc i oskrzeli.
A jednak drzemał w nim wielki talent, który odkrył nauczyciel wychowania fizycznego. Jesse piął się szybko po szczeblach kariery sportowej. Ciężkie treningi przynosiły efekty. Dzięki sukcesom sportowym zaczęło o niego zabiegać wiele uniwersytetów. Jesse wybrał Uniwersytet Stanowy w Ohio, choć w tamtym okresie panowała tam wciąż dyskryminacja rasowa. Nie otrzymał także stypendium sportowego, musiał więc godzić naukę z pracą. Na uniwersytecie poznał trenera Larry’ego Snydera, który poprowadził dalej karierę tego młodego zawodnika.
Rasistowska presja, pod jaką znalazł się Jesse w czasie olimpiady w Berlinie, nie była dla niego czymś nowym. Doświadczał już dyskryminacji rasowej w swoim kraju. Także po powrocie z Berlina spotkały go dalsze upokorzenia, nawet ze strony samego prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, który nie przesłał mu nawet gratulacji za pośrednictwem telegramu.
Doświadczał także dyskryminacji rasowej w życiu codziennym, kiedy jako czarnoskóry nie mógł usiąść z przodu autobusu i musiał wsiadać tylnymi drzwiami. Nikt też nie chciał zaoferować mu pracy po zakończeniu kariery sportowej, dlatego imał się bardzo prozaicznych zajęć, aby utrzymać siebie i rodzinę. Jego sytuacja poprawiła się dopiero, gdy został członkiem Komisji Lekkiej Atletyki w Illinois. Za czasów prezydentury Dwighta Eisenhowera został doradcą ds. sportu. Stał się ambasadorem wartości olimpijskich i działaczem na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów. Doczekał się we własnym kraju należnego mu uznania i szacunku.
Ciekawostką jest fakt, że aleję prowadzącą do Stadionu Olimpijskiego w Berlinie nazwano jego imieniem.
Anna Tokarska