czwartek, 21 listopada, 2024

Niszczenie dóbr i stanu posiadania

Albert Łyjak

Polska przez lata była potentatem w produkcji cukru z buraka cukrowego. W 1989 roku mieliśmy 78 cukrowni, które do 1996 roku pozostawały własnością skarbu państwa. W 1997 roku rząd Jerzego Buzka zgodził się na sprzedaż cukrowni, które trafiły w niemieckie ręce. Przez lata na zlecenie unijnych komisarzy niszczono nasz przemysł – nie tylko cukrowniczy – który był dla Niemców konkurencyjny. Nie trzeba dopowiadać, którzy polscy politycy te zlecania realizowali i dalej próbują je realizować.

Masowa prywatyzacja rozpoczęta przez rząd Jerzego Buzka odbywała się mimo dramatycznych protestów polskich pracowników i propolskich polityków. Pamiętamy posła Gabriela Janowskiego, który od samego początku występował w obronie polskich mleczarni i cukrowni. W styczniu 2000 roku podczas debaty o odwołanie ówczesnego ministra skarbu Emila Wąsacza dosypano mu mocne środki odurzające i skutecznie skompromitowano.

– To był zamach na moje życie. Ówczesny wiceszef inspekcji pracy napisał w ekspertyzie, że podano mi silne środki odurzające. Przetrwałem tylko dzięki silnemu zdrowiu – mówił były parlamentarzysta w Polskim Radiu 24.

Wyprzedaż majątku narodowego mogła trwać. 

Od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku zaczęły obowiązywać zupełnie inne przepisy, które – nie miejmy złudzeń – były narzucone przez Niemcy. Obowiązywały wtedy ceny interwencyjne cukru, kwoty produkcyjne, gwarantowana cena minimalna buraków cukrowych, dopłaty do eksportu, system ceł importowych oraz kontyngentów, których celem było ograniczenie importu. W 2005 roku, zaledwie po roku naszego uczestnictwa w UE, wdrożono reformę bardzo niekorzystną dla Polski, tzw. regulację rynku cukru, która miała ograniczyć produkcję cukru w celu wyeliminowania nadwyżek, ustabilizowanie rynku i zwiększenie konkurencyjności sektora. „Reforma” doprowadziła do tego, że krajowa kwota produkcyjna stała się niższa od spożycia. Czyli musieliśmy ograniczyć własną produkcję, która bez problemu pokrywałaby nasze zapotrzebowanie i… importować cukier. Skąd? Oczywiście z Niemiec i z Francji. Dodatkowo kolejne cukrownie były likwidowane z korzyścią dla nowych – już niemieckich – właścicieli, ponieważ UE przyznawała milionowe rekompensaty za ich likwidację. 30 września 2017 roku kwoty produkcji cukru zniesiono i niemieckie w większości cukrownie na terenie Polski mogą go produkować, ile tylko chcą. Obecnie cukru nie brakuje, są olbrzymie rezerwy. Produkcja cukru w sezonie 2021/22 wzrosła o ok. 17 proc. w porównaniu do poprzedniego sezonu. To wzrost o ponad 330 tys. ton. Jednocześnie nie grozi nam wywóz produktu za granicę – eksport się zwiększa, ale znacznie wolniej. Polska jest trzecim producentem cukru w Unii Europejskiej, produkujemy więcej niż potrzebujemy, niestety większość zysków czerpią Niemcy. 

Komu służy konsumencka panika i wykupywanie cukru? Kto tworzy ten chaos? W naszym kraju jest czterech producentów cukru: Nordzucker (Niemcy, posiada dwie cukrownie: Opalenica, Chełmża), Pfeifer & Langen (Niemcy, posiada pięć cukrowni: Glinojeck, Gostyń, Miejska Górka i Środa Wielkopolska), Südzucker (Niemcy, posiada cztery cukrownie: Świdnica, Strzelin, Polska Cerekiew, Ropczyce) i Krajowa Spółka Cukrowa S.A. (posiada już tylko siedem cukrowni: Dobrzelin, Kluczewo, Krasnystaw, Kruszwica, Malbork, Nakło, Werbkowice).

Nie tylko cukrownie zostały zlikwidowane i wyprzedane, ale około 80 proc. polskiego przemysłu. Sam Janusz Lewandowski z Platformy Obywatelskiej zlikwidował 512 zakładów. Rządy SLD, PO i PSL to największa tragedia dla Polski. W 2007 roku, gdy PO obejmowała władzę, nasze państwo miało jeszcze udziały w 1343 przedsiębiorstwach, a gdy w 2015 r. władzę straciła, to zostało ich już tylko 393 i to w fatalnej kondycji. Dlaczego teraz spółki skarbu państwa przynoszą kolosalne zyski w tak niekorzystnych warunkach międzynarodowych?

Ta sama sytuacja dotyczyła kopalń. Ekipa Tuska likwidowała kopalnie, a w 2015 roku strzelała do protestujących górników gumowymi kulami. Dzisiaj zarzuca rządowi, że brakuje węgla i ceny są za wysokie, a sama skrupulatnie realizowała plan UE odejścia od węgla. Popierając bezmyślnie dekarbonizację i niszcząc polskie kopalnie (zalewając wodą), ludzie Tuska nie zauważyli lub nie chcieli widzieć, że zamknięte niemieckie kopalnie są cały czas utrzymywane w gotowości produkcyjnej. Kolejna sprawa to Turów. Politycy z PO popierali likwidację kopalni i finansowe kary nałożone na Polskę – haniebne kary nałożone na nas wszystkich. Czy kopalnię czeka podobny scenariusz jak polskie cukrownie?

Wszelkie te działania prowadzone przez lata noszą znamiona zdrady stanu. Mówił o tym między innymi Jan Krzysztof Ardanowski z PiS, były minister rolnictwa: 

– Nigdy nie pogodzę się z decyzją, którą podjął rząd Donalda Tuska i minister rolnictwa z PSL o przeznaczeniu cukrowni w Glinojecku dla niemieckiego producenta cukru. Nie chcę używać dużych słów, ale to była zdrada stanu.

Tusk był mistrzem obiecanek i zawsze robił wszystko, żeby strona niemiecka była zadowolona, bo „polskość to nienormalność”, a „Niemcy są błogosławieństwem dla całej Europy”. Teraz robi zamęt i obiecuje gruszki na wierzbie pod niemieckie dyktando. A jak zdobędzie władzę, to jego program będzie taki jak zawsze: 

Na to nie ma pieniędzy.

To się nie opłaca.

To jest niepotrzebne.

To się nie uda.

Po co w Warszawie, jak jest w Berlinie?

Niedawno Kanclerz Niemiec Olaf Scholz opublikował artykuł na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung. Przedstawił w nim postulat przekształcenia Unii Europejskiej w jeden podmiot geopolityczny, a Niemcy odgrywałyby w nim przewodnią rolę. Dla Polski jest to duże zagrożenie. Obecny kanclerz jest jednym z architektów niemieckiej polityki wschodniej, która obowiązywała przez ostatnie 30 lat. Efekty tej polityki i nieprzychylny stosunek do Polski widzimy na każdym kroku. Łamanie traktatów, prawa unijnego, niedemokratyczne decyzje, blokowanie i okradanie Polaków przez nakładanie wysokich kar, niewypłacanie należnych środków z KPO etc. I po co?

Tylko po to, żeby ustanowić rząd posłusznego lokaja reprezentującego interesy niemieckie.

Albert Łyjak

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze