czwartek, 21 listopada, 2024

Początek wyzwolenia czy chwilowy sukces?

Robert Strybel

Choć dobry prezenter wiadomości telewizyjnych powinien zachować powagę i aurę bezstronności, wydaje mi się, że w głosie i minach polskich prezenterów dało się wychwycić subtelne nuty zadowolenia, nawet zachwytu gdy ostatnio przekazywali najnowsze wieści frontowe. Polegały na tym, że Ukraińcy rozgromili kremlowskie siły okupacyjne na wschodzie i południu kraju. “Ukraińcy gromią Rosję” informował grubym nagłówkiem na pierwszej stronie lewicowy dziennik “Gazeta Wyborcza”. Konserwatywny dziennik “Polska” swoją relację zatytułował: “Szybka ofensywa Ukrainy – Wielki sukces militarny”. 

W podobnym duchu zachowały swoje doniesienia inne polskie gazety jak i stacje radiowe i serwisy internetowe. Rosyjska agresja na Ukrainę to bodaj jedna z nielicznych spraw, w których istnieje w tym skrajne spolaryzowanym kraju niemal całkowity konsensus nie tylko w sektorze medialnym ale także na scenie politycznej. Egzotyczny zlepek różnych ultra-kapitalistów, narodowców, rusofilów i innych frustratów zwany Konfederacją jest chyba wyjątkiem potwierdzającym regułę. Na szczęście w sondażach balansuje tuż nad pięcioprocentowym progiem wyborczym i prawdopodobnie nie wejdzie do następnego Sejmu.

Na czym polegał sukces obrońców niepodległości Ukrainy? O ukraińskiej kontrofensywie mówiło się od dłuższego czasu. Już pod koniec sierpnia Ukraińcy koncentrowali siły w pobliżu Chersonia, najbliżej Krymu położonego miasta, które Rosjanie podbili już w pierwszych dniach inwazji. W międzyczasie okupanci zdążyli miasto i okolice zrusyfikować. Na miejsce ukraińskich drogowskazów i napisów publicznych pojawiły się rosyjskojęzyczne. Wprowadzono rosyjskie urzędy i szkolnictwo, hrywnę zastąpił rubel, teren przyłączono do rosyjskiej sieci telefonów komórkowych i różnymi metodami zachęty i nacisku nakłaniano mieszkańców do przyjęcia obywatelstwo Federacji Rosyjskiej. 

Utrata raz tak zagospodarowanego terenu byłoby dla putinowskiego Kremla niebotyczną kompromitacją i upokorzeniem, więc nic dziwnego, że Rosja przekierunkowała tam swoje wojska, spodziewając się głównego natarcia. Nie wiedzieli Rosjanie, że wpadają w zastawioną przez przeciwnika pułapkę. W tym czasie bowiem Ukraińcy rozpoczęli swą faktyczną ofensywa w północno-wschodnim regionie Charkowa, miasta niemiłosiernie ostrzeliwanego od początku wojny. Chcąc uniknąć okrążenia przez Ukraińców pozostawionej tu znacznej, lecz niewystarczającej do obrony soldateski Rosja nakazuje wycofanie się z rejonu. Jeśli wierzyć bacznie monitorującego wojnę amerykańskiemu think-tankowi Institute for the Study of War (Instytutowi Studiów nad Wojną), nie było to kontrolowane, uporządkowane wycofanie wojsk lecz raczej ucieczka w popłochu.  Sołdaci uciekali kradzionymi autami i rowerami, inni biegli pieszo w stronę pobliskich lasów. Jedni i drudzy porzucali liczne czołgi, transportery i zbrojenia, które wkrótce potem przejmowali Ukraińcy. W sumie w ciągu pięciu dni tej operacji Ukraina odzyskała 3000 kilometrów kwadratowych wcześniej utraconego terytorium. Zdobyła zatem więcej ziemi niż Rosjanie zdołali zająć od kwietnia. Za tydzień terytgorialny od zysk isę podwoił do 6000 km². Czy to początek wypierania okupantów z kraju czy tylko chwilowy łut szczęścia? Tego nikt nie wie, ale już dotychczasowa kontrofensywa została okrzyknięta największym sukcesem wojskowym Ukraińców od skutecznej, wiosennej obrony Kijowa.

Da się wyczuć, że strona ukraińska dojrzała po ośmiu latach wojowania z Moskwą, jej centrum dowodzące ostrożniej ogłasza wrażliwe informacje, aby poniewczasie nie wpadły w ręce okupanta. Dlatego zrazu odmówiono dziennikarzom wyszczególnionej listy kilkudziesięciu odbitych miejscowości. Najpierw trzeba było sprawdzić, czy dany teren został w całości odzyskany i oczyszczony z dywersantów, donosicieli i innych kolaborantów. Zadanie to utrudnia fakt, że są wśród nich osoby biegle mówiące po ukraińsku choć sympatyzujące z Moskwą lub po prostu będące na putinowskim żołdzie.

Głównym źródłem tego sukcesu bojowego jest głęboko umotywowana odwaga i determinacja obrońców własnej ojczyzny oraz wsparcie wolnego świata. Cynikiem wspomagającym jest niewątpliwie słaba łączność dowódców rosyjskich z szeregami oraz gorsza motywacja i morale samych wojsk oraz ich niewystarczająca liczba. Na terenie Ukrainy przewagę w stosunku trzy do jednego mają obrońcy. W sumie Ukraina ma pod bronią prawie milion ludzi. Ale według różnych doniesień w ostatniej ofensywie charkowskiej ukraińska przewaga urosła do okolic ośmiu do jednego. Warto dodać, że zwykłe szeregi mają wkrótce zostać wzbogacone o ok. 20 tys. ukraińskich specjalistów wojskowych szkolących się obecnie na Zachodzie, w tym połowa w Wielkiej Brytanii. 

Zazwyczaj weekendowe wydanie rosyjskiej telewizji państwowej ogłasza kolejne sukcesy Kremla, ale ostatnio nastąpiła zauważalna zmiana. “Na froncie specjalnej operacji minął najtrudniejszy dotychczas tydzień” –– stwierdził z grobową miną prezenter Dmitrij Kisiselew. “Szczególnie trudno było wzdłuż frontu charkowskiego, gdzie po natarciu liczebnie większych sił nieprzyjaciela nasze wojska musiały opuścić miasta, które wcześniej wyzwoliły. Po błyskawicznej kontrofensywie ze strony wojsk ukraińskich armia rosyjska utraciła sporo ziem w Ukrainie północno-wschodniej”.

Taka szczerość przy opisywaniu niekorzystnych dla Kremla wiadomości jest rzadkością na rosyjskiej scenie medialnej. Aby podtrzymać honor “nieomylnego” wodza Putina, rządowy dziennik “Rossyjskaja Gazieta” zacytowała Ministerstwo Obrony, które stwierdziło, że “to nie była żadna ucieczka lecz z góry zaplanowane

przegrupowanie”. Zaś rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow powiedział dziennikarzom, że “specjalna operacja wojskowa trwa i trwać dopóki nie zostaną wykonane wszystkie wstępnie wyznaczone zadania”. Przypomnijmy, że w lutym br, Putin zamierzał przeprowadzić “demilitaryzację i denazyfikację Ukrainy”. 

Choć danych na ten temat nikt nie publikuje, jest powszechnie wiadomo, że plagą wojsk kremlowskich są dezercje. Obawiając się wytropienia i odpowiedzialności karnej, dezerterzy często uciekają za granicę. Tak postąpił spadochroniarz Paweł Piłatow, który najpierw uciekł do Tunezji, a stamtąd do Francji. Jeszcze w Rosji przeżył w putinowskim wojsku gorzkie rozczarowanie. “Chciałem wiernie i dumnie służyć własnej ojczyźnie i przestrzegałem wszystkich przepisów wojskowych” –– powiedział francuskiemu kanałowi telewizyjnemu France 24. Ale wkrótce przejrzał na oczy i zrozumiał, że wyzwolenie Ukraińców od jakichś nazistów to wierutna bzdura. Nakręcił film wideo, aby uświadomić swoich rodaków o faktycznej sytuacji. “Wielu Rosjan wie jak jest naprawdę, ale się boi” –– powiedział. Gdy Pilatowem zaczęli się interesować pewne służby, zrozumiał, że może przez najbliższych 15 lat skończyć na państwowym wikcie i postanowił się ulotnić. Na pytanie, czy ma jeszcze rodzinę w Rosji, uciekinier odparł: “Wolę na to pytanie nie odpowiadać”.

Z powodu braków kadrowych Moskwa prowadzi szeroko zakrojoną kampanię rekrutacyjną w mediach i na bilbordach, kusząc kandydatów pieniędzmi i ziemią. Posiłkuje się rezerwistami, zwolnionych z więzień kryminalistami, czeczeńskimi zdrajcami własnego narodu, najemnikami z grupy Wagnera i kim się da. “Mój syn Jewgenij zapisał się do wojska na ochotnika. Dali mu karabin i wysłali na front. Nazajutrz już nie żył. Był po prostu mięsem armatnim” –– pewna zrozpaczona matka skarżyła się dziennikarzom. Dlaczego Putin nie ogłasza powszechnej mobilizacji, która dałaby stronie moskiewskiej druzgocącą przewagę? Widocznie są jakieś ważne przeciwwskazania, choć nie da się takiej opcji wykluczyć w przyszłości.

Zachodnie sankcje dotkliwie odczuwa gospodarka rosyjska, ale naiwnością było uważać, że rzucą Putina na kolana. Na Zachodzie uważa się, że Putin stał się pariasem świata, ale nie dla wszystkich. W różnych sprawach braki uzupełnia przy pomocy Chin, Indii, Pakistanu i innych krajów tzw. trzeciego świata. Przykładem może być od lat pogrążona w wojnie domowej Republika Środkowoafrykańska. Tam Rosjanie postrzegani są jako sojusznicy, którzy pomogli obronić tamtejszy rząd przed rebeliantami. “Nic nie wiem na temat Ukrainy. To nas nie obchodzi,” powiedział reporterowi wysoki urzędnik tego kraju. “Dla nas Rosjanie to przyjaciele, przyjechali tu, żeby nam pomagać i dla nas tylko to się liczy.” Przy okazji Rosjanie uzyskali dostęp do kilku wydajnych, środkowoafrykańskich kopalń.

Tymczasem sukces charkowski zbiegł się w czasie z nieoczekiwaną wizytą w Kijowie Sekretarza Stanu USA Antonego Blinkena, który ogłosił kolejny pakiet pomocy dla Ukrainy i jej sąsiadów wart $2,2 mld. Niezależnie od tego przygotowany został także pakiet zbrojeń dla Ukrainy wartości $675 milionów obejmujący haubice, amunicję artyleryjską, pojazdy Humvee, opancerzone karetki i zestawy przeciwpancerne. W sierpniu z okazji Święta Narodowego Ukrainy prezydent Biden ogłosił największy dotychczas jednorazowy pakiet pomocy dla Ukrainy w wysokości $2,9 mld. W sumie od początku Administracji Bidena USA, czyli podatnik amerykański, przeznaczył $15,2 mld pomocy militarnej dla Ukrainy. W dużej mierze ta pomoc przyczyniła się do ostatnich sukcesów frontowych wojsk ukraińskich.

W Europie materialnie i zbrojeniowi pomagają Ukrainie Zjednoczone Królestwo, Polska, Francja, Hiszpania i inne kraje, nawet ociągające się przez dłuższy czas Niemcy, które teraz twierdzą, że zajmują piąte miejsce wśród dobroczyńców walczącej Ukrainy. Berlin jednak nadal nie wysyła oczekiwanych przez Kijów słynnych czołgów typu Leopard. Są też obawy, że pomoc ze strony Europy w dużej mierze zależeć będzie od kryzysu energetycznego. Wobec zbliżającego się sezonu grzewczego i perspektywy ostrej zimy, troska o temperaturę własnych mieszkań i stałe dostawy prądu mogą wziąć górę nad imperatyw altruistycznego wspomagania walczącej Ukrainy. Już się pojawił europejski solidaryzm energetyczny –– Francja dzieli się gazem z Niemcami, Niemcy przesyłają Francuzom prąd, przy pomocy gazociągu Baltic Pipe Polska zamierza wspomagać swoich środkowoeuropejskich sąsiadów. Jeśli Putin dotrzyma groźby całkowitego zakręcenia kurków w nowym roku, może to postawić zarówno Ukrainę jak i Europę przed niebywale ciernistym wyzwaniem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze