czwartek, 21 listopada, 2024

POLITYCZNE „MICHAŁKI”

Znamienne sygnały

MAREK BOBER

Od dziesięcioleci Izrael otrzymuje od USA praktycznie bezwarunkową pomoc wojskową i polityczną, a poparcie deklaruje każdy prezydent i każdy Kongres. I choć dostrzec można pewne niuanse w polityce poszczególnych prezydentów, jedno nie ulega kwestii: bez strategicznego sojuszu z USA nie byłoby Izraela.

Jednak wpływowe i szalenie bogate lobby żydowskie może za niedługo zmierzyć się z niespodziewanym przeciwnikiem. Propalestyńskie manifestacje w wielu miastach Ameryki nie dziwią, bowiem tak się dzieje w każdym demokratycznym państwie. Nasilenie zaś sprzeciwu wobec Izraela i głosy poparcia dla Palestyńczyków objawiły się z niespotykaną do tej pory siłą ze strony setek różnych organizacji i stowarzyszeń zrzeszających młodych ludzi. Najgłośniejszy był propalestyński głos ponad 30 organizacji studenckich z Harvardu. Podobnie jest na innych uczelniach.

Za dwa, trzy lata nie zmieni się polityka USA wobec Izraela, ale za pokolenie, może kolejne, to wykształcone na „liberalnych” uczelniach, już tak. Jeśli pokolenia „progresywistów” dojdą do większego głosu, w tym decyzji politycznych, zniknąć może strategiczny sojusz.

Ważny sektor gospodarki

Amerykańskie czasopismo naukowe Science przedstawiło wyniki ciekawych badań: w Meksyku 175 tys. ludzi pracuje dla ok. 150 grup związanych z kartelami narkotykowymi. W ostatnich 10 latach zabito lub uwięziono 37 proc. członków karteli, a mimo to rosły one w siłę. Działo się tak dlatego, że rekrutowano rocznie ok. 20 tys. nowych członków.  

Różne badania pokazują, że tylko dwa największe kartele – Sinaloa i Jalisco New Generation – zatrudniają 45 tys. ludzi.

Badania uwzględniają członków karteli bezpośrednio zaangażowanych w handel i przemyt. Nie ma w nich na przykład ludzi zatrudnionych w przemieszczaniu i praniu brudnych pieniędzy. Byłoby jeszcze ciekawiej, gdyby badania rozszerzono na polityków, dziennikarzy, prawników, policjantów i celebrytów. Mimo tego okazuje się, że kartele zatrudniają na tyle dużo ludzi, iż stały się faktycznie piątym co do wielkości pracodawcą w kraju.

Teraz fachowcy mówią, że wystarczy pozbawić kartele możliwości rekrutacji nowych członków i problem zniknie. Mylą się, nie zniknie. Dużo bowiem trudniej zarobić duże pieniądze oprowadzając wycieczki po sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe albo sprzedając taco. 

Rozsądny aktor

Znakomity amerykański aktor John Voigt, konserwatysta z przekonań, powiedział w telewizji Newsmax, że w latach 60. celem sowieckiego KGB było usunięcie Boga z życia publicznego i podzielenie Amerykanów. Planem KGB było „podzielenie obywateli Stanów Zjednoczonych poprzez prasę i szkoły, usunięcie Boga ze szkół i podzielenie społeczeństwa kraj według rasy, wieku i płci”.

– Udało im się tego dokonać w bardzo krótkim czasie – powiedział. Jego zdaniem kraj dryfuje w stronę marksizmu a siłą napędową marksistów i tym, co daje im wskazówki „z pewnością nie jest Bóg”. – Mamy zatem do czynienia z dużą ilością ateizmu – stwierdził aktor.

Dobrze, że w świecie show-biznesu pojawiają się głosy rozsądku. KGB i Sowieci zrobili swoje, ale nie zapominajmy, że Ameryka wychowała sobie własnych marksistów, zwanych często „postępowcami” lub „progresywistami”. Dając im głos, zezwalając na działalność i zapewniając bezkarnośćm Ameryka płaci za to teraz ogromną cenę.

Mury rasistowskie i mury dobre

Wszyscy interesujący się Stanami Zjednoczonymi pamiętają słynny mur na granicy z Meksykiem, który zaczął budować Donald Trump. Mur, który w założeniu miał powstrzymać a przynajmniej ograniczyć nielegalną emigrację, był krytykowany przez lewicę jako niehumanitarny i barbarzyński. Dołączyła do nich Hinduska z pochodzenia, Pramila Jayapal, która zasiada w Izbie Reprezentantów.

Ta „progresywna demokratka” ze stanu Waszyngton w 2017 r. nazwała „mur Trumpa” rasistowskim. Mówiła, że jest w Ameryce dużo pracy do wykonania, aby wygrać z rasistowską agendą Trumpa, murami na granicy, deportacjami i białymi nacjonalistami.

Teraz media poinformowały, że wydała 45 tys. dol. na ogrodzenie wokół swojego domu, a pieniądze pochodziły z datków na kampanię wyborczą. Tłumaczyła się, że ogrodzenie jest potrzebne, bo grożono jej życiem, a przed domem pojawił się mężczyzna z bronią. 

Kiedy radykalna lewica posługuje się prawami człowieka, trzeba uważać. Gdy mury są budowane na granicy, to będą rasistowskie. Jeśli „progresywny” polityk buduje mur wokół swojego dom, to jest w porządku. Oczywiście ten „progresywny” polityk powie, że nie jest hipokrytą.

Skąd my to znamy?

Piosenkarka i aktorka Cher, czyli Cherilyn Sarkisian, zapowiedziała wyjazd z USA, o ile prezydentem zostanie ponownie Donald Trump. Gdy po raz pierwszy Trump wygrywał wybory, nabawiła się – jak powiedziała – wrzodów, bo jest on „pieprzonym zdrajcą”. 

77-letnia gwiazda Hollywood nie jest odosobniona. W świecie celebryckim wtórują jej aktorzy i piosenkarze, jednakże Cher przoduje w radykalizmie ocen. Członków Partii Republikańskiej nazywa nazistami, którzy chcą stworzyć rzeczywistość wyłącznie z białych mężczyzn. W 2020 r. z kolei nazwała Trumpa „masowym mordercą”, któremu należy wymierzyć karę śmierci.

Jedno jest pewne: zapowiedzi niektórych osób, że w przypadku wygranej Trumpa wyjadą z Ameryki, są wyłącznie zapowiedziami i nikt nie opuści kraju. A tego rodzaju oświadczenia i obawy znanych ludzi mówią nam, że były prezydent rzeczywiście ma realne szanse na powrót do Białego Domu.

Marek Bober

Zdjęcie:

Cher podczas koncertu w Park Theater at Monte Carlo. Las Vegas, 8 lutego, 2017 
Fot.: http://cher.com

Najnowsze