Już od dawna ludzkość osaczona jest technologią cyfrową. Nie ma takiej dziedziny życia, w której nie bylibyśmy zależni od Internetu, telefonu komórkowego, komputera, a w niedalekiej przyszłości od sztucznej inteligencji. Zaślepieni politycy i zachłanni biznesowi informatycy zalewają nas każdego dnia nowymi gadżetami, które jeszcze bardziej wpływają na nasz styl życia.
Na szczęście są jeszcze wyjątki, które opierają się temu szaleństwu. Gdy dopada nas zmęczenie cyfrowym światem, filmami i serialami, muzyką z Internetu, warto odkryć na nowo przedmioty, dzięki którym kontakt ze światem i kulturą był możliwy tradycyjnymi metodami. Warto, by doświadczyło tego pokolenie urodzone po roku 2000, zależne od smartfona. Wyjątkowym przeżyciem byłoby dla nich obcowanie z aparatami fotograficznymi na klisze czy płytami winylowymi. Oba te przedmioty stają się coraz modniejsze.
Wprawdzie w świecie skoncentrowanym na jak najmniejszym wysiłku, w którym szybciej znaczy lepiej, oznaczanie strony papierową zakładką może wydawać się staroświeckie, to włączenie praktyk z przeszłości do codziennego życia może zaoferować wiele korzyści: od odpoczynku od wszechobecnych ekranów, przez zwiększenie kreatywności, po nabycie przekonania, iż maksymalizacja produktywności nie jest kluczowa.
Obecnie psychologowie dochodzą do wniosku, że im bardziej polegamy na technologiach cyfrowych w pracy, edukacji i kontaktach towarzyskich, tym bardziej szukamy analogowych alternatyw jako równowagi lub innego sposobu angażowania się w świat. Trend ten nie jest wyłącznie związany ze starszym pokoleniem, które napędza nostalgia za przeszłością. Również młodzi ludzie są coraz bardziej ciekawi technik przekazu z minionych lat.
Powrót do dawnych technik odbioru obrazu lub treści, jak czytanie papierowej książki, może uchodzić za luksus w czasach, gdy coraz więcej osób narzeka na kulturę pośpiechu i pilność oraz doświadcza przemęczenia pogonią za łatwizną. Tymczasem ten wybór mniej wydajnego sposobu spędzania czasu, wykonywania rzeczy dla przyjemności może pomóc nam zrezygnować z ciągłej potrzeby bycia produktywnym.
Drukowane książki nadal mają wielu zwolenników. Nic nie może równać się z uczuciem fizycznej książki w dłoniach. Można wertować strony, zaginać okładkę (nie polecam…), sprawdzać, jak daleko jest się w lekturze i zapełniać półki kolejnymi pozycjami. Nie mówiąc o niepowtarzalnym zapachu i fakturze papieru. Nie można więc całkowicie lekceważyć fizycznego kontaktu z papierem. Żaden komputer czy e-book nigdy go nie zastąpi.
Również dla wielu osób fizyczny nośnik ulubionej muzyki i gramofon do odtwarzania są nadal bardzo atrakcyjne. Przy winylach można w całości oddać się temu, co najistotniejsze: słuchaniu muzyki bez martwienia się o wybieranie kolejnego utworu czy tworzenia idealnych „wiązanek”.
Jacek Hilgier
pointpub@sbcglobal.net