ROBERT STRYBEL
U progu lata wyraźnie osłabła pandemia, a dzienny przyrost zachorowań zbliżał się do poziomu 1-2 tys. Niby jeszcze dużo, ale nie w porównaniu z przedwielkanocnym szczytem w granicach od 20 do 30 tys. nowych przypadków dziennie. Rząd mógł zatem poluzować obostrzenia. Na wolnym powietrzu ludzie pościągali maseczki i mimo chłodnej, deszczowej aury zaludniły się ogródki kawiarniane, parki i różne deptaki.
Przy nadal ograniczonej widowni otwarły swe podwoje kina i teatry, Polacy zaczęli myśleć o tegorocznych urlopach i planować zagraniczne wojaże. Mając w kieszeni certyfikat przyjęcia wymaganych szczepień będą mogli przekraczać granice krajów unijnych bez przeszkód i bez kwarantanny.
W tym czasie Polacy też otrzymali od obozu rządzącego prezent zwany Polskim Ładem. Początkowo miał to być Nowy Ład, jak niegdyś na polski przetłumaczono „New Deal” prezydenta USA Franklina Roosevelta w latach 30. ub. stulecia. Potem jakiś sztabowiec PiS zaproponował „Polski Nowy Ład”, aż wreszcie stanęło na Polskim Ładzie.
Ma to być wielki program reform społeczno-gospodarczych na okres po pandemii koronawirusa z rodziną w roli głównej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że Polski Ład w połączeniu ze środkami z budżetu Unii Europejskiej jest szansą na odbudowę krajowej gospodarki po kryzysie. „Będzie to cywilizacyjna zmiana, która pozwoli do końca dekady osiągnąć Produkt Krajowy Brutto na poziomie średniej europejskiej”.
Polski Ład Zjednoczonej Prawicy przewiduje m.in., że:
Do 7 proc. PKB mają wzrosnąć wydatki na rozwój i modernizację służby zdrowia; dodatkowe fundusze pozwolą podnieść płacę dla deficytowego obecnie personelu medycznego i rozwinąć infrastrukturę medyczną (szpitale, przychodnie, laboratoria).
Obniży się podatki dla 18 milionów Polaków, czyli dla większości pracujących. Już wcześniej zwolniono od podatku dochodowego młodych Polaków do 26. roku życia, aby ułatwić im start w karierze. Teraz osoby zarabiające do 30 tys. zł (ok. $8100) w skali rocznej, jak i seniorzy, których emerytury nie przekraczają 2500 zł (ok. $675) miesięcznie w ogóle już podatku dochodowego nie płacą.
Dokończone zostaną już trwające inwestycje (jak budowa Centralnego Portu Lotniczego, przekop Kanału Elbląskiego czy tunel pod dnem rzeki w Świnoujściu), a do nich dojdą nowe projekty infrastrukturalne. Powstaną nowe drogi, mosty i linie kolejowe.
Młodzi będą mieli 100 tys. zł (ok. $270 tys.) gwarantowanego kredytu na kupno mieszkania. Kontynuowany będzie program tanich mieszkań do wynajęcia z tym, że miesięczny czynsz płacony przez mieszkańca może zostać zaliczony na poczet kupna wynajmowanego lokalu.
Jak było do przewidzenia, „totalna opozycja” uznała Polski Ład za bombę ze spóźnionym zapłonem, która w pewnym momencie rozsadzi polską gospodarkę. Przypomina to sztandarowy pisowski program Rodzina 500+ (500 zł, czyli ok. $135 miesięcznie na każde dziecko do ukończenia 18 lat), na którym Platforma nie zostawiła suchej nitki. „Pieniędzy na to nie ma i nie będzie” – zapewniał b. platformerski minister finansów Vincent Roszkowski. Z powodu popularności tego programu ostatecznie opozycja zmieniła front i oznajmiła, że zachowa 500+, kiedy dojdzie ponownie do władzy.
Niektórzy Polacy już podliczali, o ile mniej podatków zapłacą i więcej zarobią dzięki Polskiemu Ładowi, a tu jak grom z jasnego neiba spadł, zwłaszcza na Dolny Śląsk, wyrok najwyższego sądu Unii Europejskiej. Kopalnia węgla brunatnego w Turowie musi natychmiast zaprzestać wydobycia. Na podstawie skargi strony czeskiej, że działalność polskiej kopalni obniża poziom wód gruntowych w sąsiednich Czechach, taki wyrok wydała sędzia Rosario Silva de Puertazaur, która w Trybunale Sprawiedliwości UE zasiada od 2003 roku.
Rząd, związek „Solidarność” i szeregowi Polacy nie sympatyzujący z opozycją decyzję TSUE uznali za krzywdzącą. Blisko 4000 pracowników kopalni wylądowałoby na bruku, a ok. 80 tys. nie miałoby prądu, gdyż kopalnia jest sprzężona z miejscową elektrownią. „Zamknięcie kopalni i elektrowni Turów właściwie pozbawi życia cały region; nie ma zgody i nie będzie wykonania decyzji TSUE” – powiedziała europosłanka PiS Anna Zalewska. Zapowiedziała też, że zaprosi do Turowa sędzię TSUE, która nakazała zamknięcie kopalni.
Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i jeden z liderów Koalicji Obywatelskiej (dawniej Platformy Obywatelskiej), zareagował zgoła odwrotnie: „Jest wyrok i Polska musi go wykonać!”. Były premier Donald Tusk kiedyś straszył sankcjami Polskę za nieprzyjmowanie niedokumentowanych migrantów arabskich. Obecnie nie tylko Francuzi żałują, że dopuścili do tej inwazji nieproszonych intruzów.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że Niemcy trzęsą Unią, głośno wytykają innym krajom uchybienia praworządności, lecz Berlin ma aż trzy wyroki TSUE, których nie wprowadził w życie. Bo ważniejszy jest interes i konstytucja Niemiec. Polska na tylko jeden niewykonany wyrok, ale gdy Polacy się dopominają o swój interes i suwerenność oskarża się ich o nacjonalizm. Na szczęście w przypadku nakazu zamknięcia kopalni Turów spór został niespodziewanie zażegnany, przynajmniej na jakiś czas. W wyniku gorączkowych negocjacji ostatniej szansy Czesi zgodzili się swoją skargę do TSUE wycofać.
Polityka polityką, ale wobec tych kontrowersji na otarcie łez przybył w sukurs najnowszy bohater narodowy Polaków. Mimo próśb i nawet gróźb ze strony sfanatyzowanych kibiców niemieckich, Robert Lewandowski w ostatniej minucie meczu Bayern Monachium z drużyną z Augsburga strzelił 41. gola w jednym sezonie Bundesligi. Pobił więc rekord Gerda Müllera, którego przez 49 lat nikt przedtem nie zdołał obalić.
Pani Müller powiedziała reporterom, że jej mąż się dziwił, iż nikt tak długo nie pobił jego rekordu. „Na pewno jako pierwszy by pogratulował Lewandowskiemu” – dodała. Mówiła za Gerda, który w wieku 75 lat cierpi na chorobę Alzheimera i coraz mniej pamięta i poznaje.