ANDRZEJ MONIUSZKO
Szczepionki mRNA przeciwko COVID-19 wzbudzają wątpliwości sprowokowane zastosowaną technologią, szybkim pojawieniem się szczepionki oraz… milczeniem środowisk naukowych oraz medycznych. Tym oczekiwaniom wyszedł naprzeciw zorganizowany w siedzibie i pod auspicjami Konsulatu Polskiego w Chicago Polonijny Panel Profesorów [medycyny – przyp. autora], poświęcony zagadnieniu szczepień i ich roli w walce z wirusami. Wirtualne spotkanie otworzył prezydent RP Andrzej Duda, dziękując uczestnikom debaty za ich wkład w popularyzację szczepień. Eksperci medyczni, na co dzień zaangażowani w walkę z pandemią, podzielili się swoją wiedzą na temat obecnie dostępnych szczepionek przeciwko wirusowi SARS-CoV-2. Ocenili również rolę szczepień w zapobieganiu epidemii i odpowiedzialność za zdrowie społeczności wyrażanej indywidualną decyzją o zaszczepieniu się. Moderatorem panelu ekspertów, jak również jego inicjatorem, był znany chicagowski lekarz i działacz polonijny prof. Marek Rudnicki, a jego uczestnikami profesorowie: dame Anna Dominiczak Paweł Kaliński, Andrzej Matyja, Jarosław Pinkas i Krzysztof Simon.
Czym jest szczepionka?
Szczepionka to preparat biologiczny, który w założeniu imituje naturalną infekcję i prowadzi do rozwoju odporności analogicznej do tej, którą uzyskuje organizm w czasie pierwszego kontaktu z bakterią lub wirusem. Dzięki temu w razie rzeczywistej infekcji tak przygotowany układ odpornościowy potrafi rozpoznać zagrożenie i konsekwentnie produkować przeciwciała i limfocyty T, specyficznie walczące z drobnoustrojem. W większości przypadków walka ta kończy się ich zwycięstwem, a my unikamy zachorowania i powikłań z nim związanych. To dlatego niektóre choroby, takie jak ospa, różyczka czy świnka, przechodzimy tylko raz w życiu; nasz organizm nauczył się, jak sobie radzić z wirusem w trakcie pierwszego kontaktu. Warto też wiedzieć, iż swoista odpowiedź immunologiczna jest bardzo precyzyjna, działa wyłącznie przeciwko jednemu, specyficznemu szczepowi patogenu; sam proces opracowania nowej szczepionki trwa średnio ok. 10 a nawet więcej lat.
Jakie są rodzaje szczepionek?
Wyróżniamy szczepionki żywe, które zawierają atenuowane, pozbawione cech zjadliwości drobnoustroje. Na tej zasadzie działają szczepionki przeciwko wirusom świnki, odry, różyczki i ospy wietrznej. Szczepionki mogą zawierać zabite za pomocą temperatury, związków chemicznych lub promieniowania patogeny – takim typem jest szczepionka przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu lub szczepionka przeciw durowi brzusznemu. Inny rodzaj szczepionek zawiera tylko wyodrębniony, uzyskany z hodowli komórkowej fragment wirusa, o którym wiemy, że wywołuje silną odpowiedź odpornościową przeciwko temu wirusowi. W ten sposób jest wytwarzana szczepionka przeciwko grypie.
Szczepionki rekombinowane powstają w wyniku wbudowania fragmentu materiału genetycznego drobnoustroju do komórek np. drożdży – zmienione w ten sposób (rekombinowane) komórki zaczynają produkcję nowego białka, które po wyizolowaniu i oczyszczeniu staje się antygenem szczepionkowym. Przykładem jest szczepionka przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.
Szczepionki na COVID-19 możemy podzielić na trzy rodzaje: szczepionki mRNA, w których wykorzystuje się sekwencję kwasu RNA, szczepionki wektorowe bazujące na fragmentach innych wirusów, a także szczepionki podjednostkowe, które w swoim składzie zawierają oczyszczone białka wirusowe. Polska podpisała umowy na zakup pięciu różnych szczepionek, w tym trzech szczepionek mRNA (marki Pfizer/BioNTech, Moderna oraz CureVac); program szczepień w Stanach Zjednoczonych opiera się na preparatach tych dwóch pierwszych firm.
Czym jest szczepionka mRNA?
Należące do najnowszej generacji szczepionki mRNA różnią się od tradycyjnych tym, że nie zawierają białek wirusa, lecz instrukcję lub przepis, jak organizm ma takie białko wyprodukować. Stworzenie takiej instrukcji lub przepisu stało się możliwe dopiero po poznaniu kodu genetycznego koronawirusa. To na jego podstawie naukowcy potrafili „wydrukować” syntetyczny fragment matrycowego kwasu rybonukleinowego (mRNA); fragment ten koduje białko znajdujące się na zewnątrz otoczki SARS-CoV-2 i jest obecne we wszystkich wirusach tej grupy. Po podaniu tak wyprodukowanej szczepionki komórki gospodarza wytwarzają „przepisane” białko, a ono z kolei pobudza wytwarzanie przeciwciał i stymuluje limfocyty. Jest to reakcja podobna do tej, jaką uzyskujemy po podaniu szczepionek klasycznych. Po kilku godzinach podane mRNA zużywa się – jak każde mRNA – i szczepionka znika bez śladu, pozostawiając po sobie tylko zsyntetyzowane białko otoczki i… zaktywowany układ odpornościowy.
Dodajmy też, że badania nad tego typu szczepionkami rozpoczęły się z górą 30 lat temu a tę technologię wykorzystano mi.in przy opracowywaniu terapii nowotworowych i szczepionek przeciw grypie, wirusowi Zika i gorączce Ebola. Zebrane doświadczenia, przeprowadzone badania na zwierzętach oraz rezultaty pierwszych etapów badań klinicznych znacznie przyspieszyły prace nad szczepionką przeciwko Covid-19. Nie zapominajmy przy tym, iż w procesie jej opracowania wiele etapów badań prowadzonych było równolegle, co było możliwe dzięki zainwestowanym ogromnym środkom finansowym.
Jakie są korzyści z zastosowania technologii metody genetycznej w produkcji szczepionek?
Wspomniana technologia nie wymaga pracy z czynnikiem zakaźnym (wirusem SARS-CoV-2); nie musi on być zabijany lub osłabiany, jak to ma miejsce przy produkcji klasycznych preparatów. Upraszcza to cały proces produkcji szczepionki, a brak zanieczyszczeń biologicznych zapewnia im wyższe bezpieczeństwo stosowania.
Zastosowanie metody z użyciem mRNA pozwala również na znaczne skrócenie czasu potrzebnego do wyprodukowania szczepionki, co ma ogromne znaczenie w takiej sytuacji jak np. obecna pandemia. W przypadku szczepionki mRNA jedna seria szczepionki może być wyprodukowana w ciągu zaledwie tygodnia i pozwala na dostosowanie wakcyny do ewentualnych mutacji wirusa. Oczywiście nie mówimy tu o produkcji szczepionki na skalę masową, lecz o jej niejako „prototypie”. Dopuszczona do obrotu szczepionka mRNA przeciw danemu patogenowi, może być szybko zmieniona bez konieczności powtarzania badań klinicznych.
Czy szczepionka może powodować zmiany genetyczne?
Opinia, że wakcyna mRNA przeciw COVID-19 zmienia ludzki genom jest niezgodna z podstawowymi kanonami biologii komórki. Materiałem genetycznym człowieka jest DNA (kwas deoksyrybonukleinowy) zawarty w jądrze komórkowym, które otacza dwuwarstwowa błona stanowiąca barierę pomiędzy jądrem a cytoplazmą. RNA podawane w szczepionce przeciwko COVID-19 replikuje się w cytoplazmie komórki, nie dostaje się do jądra komórkowego i nie ma biologicznej możliwości modyfikowania ludzkiego genomu.
RNA ze szczepionki nie jest w stanie bezpośrednio zmienić DNA człowieka również z powodu różnic chemicznych między tymi dwoma kwasami nukleinowymi. Gdyby tak było już bylibyśmy chodzącymi, pełzającymi albo martwymi hybrydami, bo codziennie mamy kontakt z ogromną ilością obcego DNA i RNA pochodzącego od innych organizmów i obecnych w pożywieniu i mikroorganizmach.
Czy szczepionka jest bezpieczna?
Niezależnie od rodzaju szczepionki, wymagania odnośnie ich bezpieczeństwa są bardzo ścisłe i rygorystycznie przestrzegane, ponieważ podawane są one osobom zdrowym. Mogą być one dopuszczone do obrotu dopiero po przeprowadzaniu badań przez wyspecjalizowane instytucje. Ich celem jest wykazanie skuteczności szczepionki oraz zbadanie jej profilu bezpieczeństwa. Dodajmy, że niemal wszystkie szkodliwe skutki uboczne szczepionek wychodzą na jaw w ciągu pierwszych sześciu tygodni ich stosowania.
W badaniach nad wakcyną w firmie BioNTtech/Pfizer i Moderna wzięło udział odpowiednio ok 44 tys. i ok 30 tys. Osób. Dla porównania warto wspomnieć, że w ciągu ostatnich 10 lat przeciętna liczba ochotników uczestniczących w testowaniu nowej szczepionki wynosiła ok 6700 osób. Okres obserwacji covidowych ochotników trwał od momentu podania pierwszej dawki wakcyny do przynajmniej dwóch miesięcy po zakończeniu cyklu szczepienia. W tym czasie u żadnego z nich nie stwierdzono przypadków poważnych skutków ubocznych– takich, które mogłyby zagrażać życiu, wymagałaby specjalistycznego leczenia albo powodowałyby długotrwałe, negatywne skutki dla ich zdrowia.
Czy szczepionka jest skuteczna?
Według firm BioNTech i Pfizer, ich kandydat na szczepionkę BNT162b2 zapewnia ponad 90-procentową ochronę przed Covid-19. W badaniach w Izraelu gdzie uwzględniono 700 tys. osób zaszczepionych obiema dawkami preparatu Pfizera stwierdzono, że w grupie tej tylko u ok 300 osób doszło do infekcji COVID-19 i tylko 16 z nich wymagało hospitalizacji. Z analizy danych, które ciągle napływają wynika, również to, że w przypadkach, gdy szczepionka nie zapobiegła zachorowaniu to w znacznym stopniu złagodziła jego przebieg. Chociaż są to analizy wstępne, a wysoki odsetek skuteczności prawdopodobnie zmniejszy się wraz z postępem badań, tym niemniej są to doniesienia bardzo optymistyczne. Tak wysoka skuteczność jest podobna do wysokiego efektu ochronnego obserwowanego w przypadku szczepień przeciw odrze, śwince i różyczce, gdzie odporność uzyskuje od 93 do 99 proc. zaszczepionych. Dla porównania: według Instytutu Roberta Kocha skuteczność szczepień przeciw grypie w sezonie 2018/2019 wyniosła zaledwie 21 proc.
Jakie są objawy uboczne działania szczepionki?
Naukowcy przypominają, że zalety szczepionek przewyższają związane z nimi ryzyko, a efekty uboczne są rzadkie i zazwyczaj niezbyt poważne. Skutki niepożądane, jakie mogą wystąpić po ich podaniu można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej z nich zaliczamy objawy związane z odpowiedzią ustroju na podany antygen, takie jak gorączka, uczucie zmęczenia, bóle mięśniowe, zaczerwienienie w miejscu wstrzyknięcia, złe samopoczucie itp. Objawy te występują głównie po podaniu drugiej dawki szczepionki, co wskazywałoby na ich podłoże immunologiczne. Dobra wiadomość jest taka, że większość z nich występuje w łagodnej formie i ustępuje w ciągu kilku dni, podobnie, jak w przypadku szczepionki na grypę. Nic nie stoi także na przeszkodzie, aby zwalczać te objawy za pomocą ogólnodostępnych środków przeciwbólowych np. tylenolu lub ibuprofenu.
Drugą grupę stanowią potencjalne odczyny alergiczne– istnieje prawdopodobieństwo, że szczepionka może spowodować reakcję uczuleniową na jedną z substancji pomocniczych zawartych w preparacie a w szczególności na glycol polyethylenowy. Dodajmy, iż takie substancje są obecne we wszystkich rodzajach szczepionek. Warto wiedzieć jednak, że reakcje nadwrażliwości na te związki występują bardzo rzadko, bo z częstotliwością ok 5 przypadków na milion. Dodajmy też, że wszystkie objawy uboczne związane z administracją wakcyny są na bieżąco rejestrowane i można się z nimi zapoznać online pod hasłem U.S. Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS).
Wiemy, że nie wiemy
Chociaż ciąża naraża kobiety na większe ryzyko ciężkich przypadków COVID-19, to jednak wciąż jest mało danych umożliwiających ocenę bezpieczeństwa szczepionek w ciąży. Opierając się na wiedzy o tego rodzaju szczepionkach (mRNA), eksperci twierdzą, że nie ma powodu, by sądzić, że istnieje ryzyko, które przeważałoby nad korzyściami wynikającymi ze szczepienia kobiet w ciąży. Dodajmy też, że z powodu braku danych a nie problemów z jej bezpieczeństwem szczepionka nie została zatwierdzona dla dzieci poniżej 16 go roku życia.
Jest też sporo pytań, na które uczestnicy panelu odpowiedzieć nie mogli z prozaicznego powodu, jakim jest zbyt krótki okres obserwacji szczepionych. Pytania te dotyczą np. długoterminowego bezpieczeństwa wakcyny czy też jej długoterminowej skuteczności. Podobnie też dopiero po pewnym okresie czasu będzie można ocenić jej efektywność u osób z obniżoną odpornością, skuteczność w zapobieganiu choroby bezobjawowej, wpływ na transmisje zakażeń czy też ocenić jej interakcji z lekami. Trzeba również zdawać sprawę z tego, iż wraz z kolejnymi tysiącami zaszczepionych osób uzyskamy nie tylko odpowiedzi na postawione powyżej pytania, ale pojawić się również mogą nowe doniesienia i nowe wątpliwości.
Zamiast komentarza
Wspomniany profesorski panel na pewno wniósł nową, jakość w upowszechnienie wiedzy o szczepionce przeciwko Covid-19. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż częstym problemem nie jest brak informacji, ale kwestia ich zrozumienia i ich wiarygodności.
I dlatego, wracając do profesorskiego panelu nie sposób nie dodać łyżkę dziegciu do profesorskiego miodu mając nadzieję, iż nie zepsuje on całej beczki. Chociaż łatwo zgodzić się z opinią uczestników panelu, iż medycy zbyt często używają formalnego i fachowego języka, który jest nie zawsze zrozumiały i często mało przekonywujący ale czy to tylko jedyny powód, dla którego fachowe ekspertyzy i uczone analizy wzbudzają wątpliwości?
Zabrakło mi w profesorskiej debacie głosów na temat przyczyn i motywów, dla których społeczeństwo z nieufnością odnosi się do zaleceń i porad udzielanych przez medyczne i pokrewne im autorytety. Warto może pamiętać, że to eksperci mylili się w ocenie poziomie zagrożenia epidemią, robili pomyłki w interpretacji danych, prezentowali krańcowo różne oceny skuteczności masek czy też mieli często przeciwstawne opinie na temat zagrożenia epidemiologicznego w placówkach edukacyjnych. Rozumiem, że trudno obwiniać środowisko medyczne za wszystkie potknięcia. Oni tak i my wszyscy uczymy się pandemii na bieżąco i na własnych błędach, ale również nie powinniśmy o nich zapominać, bo inaczej cała wiedza pójdzie na marne. A z pokorą uczonym też do twarzy.
Trudno też oprzeć się wrażeniu, iż medycy zbyt często i zbyt chętnie rezygnują ze swego głosu i swej autonomii na rzecz polityków, celebrytów, mediów i bankierów. A że wspomniani nie cieszą się zbyt wysokim kredytem społecznego zaufania to nie powinniśmy się dziwić, iż przykładowy Pan Kowalski i Mr Smith postanawiają szukać informacji na własną rękę. Trzeba jednak wiedzieć, że powstała lukę informacyjną zapełniają nie tylko wiarygodne doniesienia, ale również plotki, podejrzenia, teorie i pomówienia, co w rezultacie może prowadzić do dezinformacji i lekceważenia zaleceń zdrowotnych.
Warto też pamiętać, że służba zdrowia jest dla pacjentów a nie odwrotnie. Dlatego też zdziwił mnie komentarz jednego z uczestników panelowej dyskusji, który obarczył „baby klęczące w kościołach” za ruch antyszczepionkowy. To tak jakby piłkarz obwiniał kibiców, za to, że piłką w bramkę nie trafił albo aktor w teatrze obarczał widzów odpowiedzialnością za to, że zapomniał swojej roli.
Andrzej Moniuszko