sobota, 23 listopada, 2024

Szykanowany za obronę polskiego seminarium.

Jolanta Hałaczkiewicz

W niedzielę 2 października br., w trakcie uroczystości odsłonięcia popiersia Generała Józefa Hallera, w obecności zaproszonych gości: konsula generalnego RP dr. Pawła Zyzaka, bp. Roberta Fishera, ks. Bernarda Witka, harcerzy, weteranów i innych przedstawicieli Polonii, na terenie Polonijnych Zakładów Naukowych, obecnie zwanych OLS, w Orchard Lake w stanie Michigan, miało miejsce wydarzenie, które wstrząsnęło Polonią. W czasie śpiewania polskiego hymnu aresztowano jednego z uczestników gali, Johna Rolanda. 

Postaramy się przedstawić kolejność wydarzeń w oparciu o zeznania świadków i raport policyjny, którego kopię otrzymaliśmy po złożeniu podania do Orchard Lake Village, w oparciu o prawo do informacji zwane FOIA. 

Zanim podzielimy się kroniką wydarzeń, warto przybliżyć postać Johna (Janusza) Rolanda. W listopadzie 2017 roku został przyjęty, jako kandydat kanclerza OLS ks. Mirosława Króla, do Rady Regentów OLS. Był zastępcą przewodniczącego Rady Polskiej Misji, członkiem Rady Seminarium SSCM i Rady zwanej Development. Od początku przykładał szczególną uwagę do działalności seminarium. Wraz z żoną wspierał finansowo działalność OLS. Nie mogąc uzyskać informacji od zarządu OLS na temat szczegółów funkcjonowania i finansowania, do których miał prawo jako regent, i troszcząc się o przyszłość seminarium, postanowił z poparciem Polonii utworzyć fundację na podobieństwo tej, która finansuje działalność Polskiej Misji. Pomysł ten, jak go poinformowano, nie spodobał się zarządowi OLS.

W styczniu 2020 roku John Roland został poinformowany przez jednego z pracowników OLS o szykanowaniu seksualnym na kampusie. Chociaż trudno było mu w to uwierzyć, gdyż osobą oskarżaną był kanclerz, o którego zatrudnienie w OLS zabiegał wraz z częścią Polonii, zrobił to, co nakazywał mu obowiązek i uczciwość, mianowicie poinformował o tym fakcie oficjalnie: przewodniczącego Rady Regentów i jego zastępcę, jak również jednego z administratorów. Po miesiącu… został wyrzucony z Rady i pozbawiony wszystkich funkcji, jakie pełnił w OLS. W głosowaniu na specjalnym zebraniu, wszyscy, poza jednym regentem, poparli tę decyzję. W ten sposób szybko pozbyto się John Rolanda. Co tak naprawdę było przyczyną wyrzucenia go z Rady, możemy tylko się domyślać. 

John Roland w 2022 roku przyłączył się do grupy Polskie Lobby w walce o utrzymanie Seminarium SSCM, jedynej polskiej instytucji tego rodzaju w Stanach Zjednoczonych, istniejącej od 1885 roku. Jest jednym z założycieli fundacji Polish Americans United (PAU), której celem między innymi jest zbiórka pieniędzy na obronę prawną seminarium. 

W tym celu, wraz z innymi, zbierał podpisy pod deklaracją popierającą drogę sądową w przypadku wyczerpania innych możliwości porozumienia z Radą Regentów. Te wszystkie poczynania zwróciły ponownie uwagę OLS na jego osobę. Kilka tygodni temu wartownik pilnujący porządku na kampusie powiadomił go, że jest niemile widziany w OLS. Ale na tym nie skończyły się próby ponownego usunięcia go z życia w OLS. Trzeba dodać, że jako praktykujący katolik był częstym uczestnikiem odprawianych mszy świętych w OLS. Od ponad trzydziestu lat należał do różnych grup modlitewnych, a jego dzieci uczęszczały tu na religię. Na kampusie są dwie kaplice: jedna mała, seminaryjna, i duża, zwana Sanktuarium św. Jana Pawła II. John Roland wraz z żoną aktywnie uczestniczył w codziennych mszach i adoracjach, wierząc w siłę modlitwy. Dobro i troska o przyszłość seminarium jest ważnym elementem w jego życiu. Często w czasie spotkań podkreślał, że walczy tylko o utrzymanie i odnowienie seminarium. 

W niedzielę 2 października na terenie OLS miała miejsce impreza „Art on the Lake”, na którą zjechali okoliczni wystawcy. Około godziny 11.00 przed południem John Roland został zatrzymany przez wartownika i poinformowany, że musi opuścić kampus. Po krótkiej rozmowie strażnik powiadomił swoich szefów i policję, iż John Roland opuścił teren OLS. Jak czytamy w raporcie policyjnym, oficer zawiadomiony przez strażnika stwierdził, że zostawił wiadomość na elektronicznej sekretarce Johna Rolanda o zakazie przebywania na kampusie OLS. John Roland twierdzi, że w porę nie odsłuchał tej wiadomości.

W każdą pierwszą niedzielę miesiąca odprawiana jest w Sanktuarium św. Jana Pawła II msza w języku polskim, na którą zapraszana jest Polonia. Tak też było i tej niedzieli. Według ogłoszeń na Facebooku, po tej mszy zaproszono wszystkich przed Galerię na uroczystość odsłonięcia pomnika Gen. Józefa Hallera. O godzinie 15:08 posterunek policji w OL został powiadomiony przez pracownika OLS, że John Roland jest na kampusie. Po przybyciu na miejsce policjant wraz z wartownikiem udał się pod Galerię, gdzie już rozpoczęła się uroczystość odsłonięcia pomnika. Po zlokalizowaniu i zidentyfikowaniu Johna Rolanda rozpoczęła się wymiana zdań pomiędzy nim a policjantem. Zgodnie z raportem policja została poinformowana przez OLS, że to jest prywatna impreza. Oczywiście było to jawnym kłamstwem ze strony OLS, czego dowodem są wcześniej wspomniane ogłoszenia. Do akcji usuwania Johna Rolanda z kampusu wezwano jeszcze jednego policjanta. Jak czytamy w raporcie, chciano wymusić na nim opuszczenie uroczystości i terenu OLS. Warto dodać, że John Roland tak jak większość Polonii uważa, iż ośrodek OLS zakupiony i latami utrzymywany z pieniędzy darczyńców, głównie polskiego pochodzenia, jest miejscem, gdzie Polonia jest co najmniej mile widziana. Ani jemu, ani nikomu z nas obecnych w czasie tej uroczystości nie przyszło na myśl, że można źle traktować nas czy któregokolwiek z zaproszonych gości. W czasie odśpiewywania polskiego hymnu narodowego założono mu metalowe kajdanki. Na fotografiach widać, jak klęczy na trawniku, z rękami do tyłu, w kajdankach, między dwoma policjantami podtrzymującymi go pod pachami. Pamiętajmy, że jest on mężczyzną w wieku emerytalnym, z siwą głową i z pewnością w kondycji gorszej niż każdy z obecnych tam policjantów.

Ponieważ zatrzymany nie czuł się dobrze, pozwolono mu napić się wody podanej przez jednego z uczestników uroczystości, przełożono jego skute ręce do przodu i wezwano pogotowie. Po zbadaniu go przez medyka zaproponowano mu odwiezienie do szpitala, chociaż według zeznającego policjanta nie stwierdzono problemu zdrowotnego. John Roland dostał propozycje: aresztu albo wyrażenie zgody na honorowanie zakazu  pokazywania się na kampusie i mandat ze wstawieniem się w sądzie. Jak podaje raport, wybrał mandat, a sprawa została przekazana prokuratorowi. Rozprawa wyznaczona została na 26 października bieżącego roku. Na mandacie zaznaczono, że dopuścił się tzw. trespassing (wkroczenie bez pozwolenia na cudzą posiadłość), co określono jako misdemeanor (wykroczenie). Trzeba dodać, że w stanie Michigan za tego typu przestępstwo grozi kara do roku więzienia. 

Do dokumentów otrzymanych z PD OLV dołączona jest kopia listu napisanego na papierze firmowym OLS, bez podpisu, z datą 27 września 2022 roku, w którym informuje się adresata o natychmiastowym zakazie wejścia na teren OLS. List ten listonosz wrzucił do skrzynki pocztowej w piątek o godz. 15:30, dwa dni przed niedzielną uroczystością. Jest to jedyna korespondencja pomiędzy Johnem Rolandem i OLS. Ponoć wysłano mu też maila, ale według jego zeznań nigdy nic podobnego nie otrzymał. Pewna nieodpowiedzialna redaktorka rozgłosiła nieprawdziwą wiadomość, że John Roland otrzymał „restraining order”. Osoba pisząca to powinna pamiętać, że reprezentuje media i jest odpowiedzialna za wiadomości, które zamieszcza na swoim koncie w Facebooku. Zgodnie z informacją podaną w raporcie John Roland „ma czysty rekord”. 

To, co wydarzyło się w OLS, nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie było to zaplanowane przez Johna Rolanda ani nikogo z grupy walczącej o utrzymanie seminarium i polskości w OL.  Wygląda na to, że spowodowane było jakąś silną potrzebą odegrania się na Johnie Rolandzie i jednocześnie zastraszeniu pozostałych działaczy. Bo kto przy zdrowych zmysłach obrażałby, wzywając policję, takim zachowaniem przedstawiciela polskiego rządu, biskupa, księdza, weteranów, harcerzy i zaproszonych gości? John Roland stał z żoną w grupie znajomych i tak jak wszyscy w skupieniu uczestniczył w uroczystości. Nie krzyczał, nie zakłócał spokoju i nikomu nie zagrażał. Jeżeli był tak „niebezpieczną” osobą dla Rady Regentów i administracji, to można było poczekać do końca uroczystości i dopiero potem aresztować czy wręczyć mu mandat. To odbyło się jednak jako pokazówka dla zebranych, aby w ten sposób zaznaczyć, kto rządzi w OLS i jednocześnie postraszyć wszystkich obecnych i przyszłych miłośników seminarium.  Przy okazji pokazano też brak szacunku do nas, społeczności polskiego pochodzenia, polskiego hymnu narodowego i przedstawiciela rządu RP.

Sytuacja prawna Johna Rolanda jest niewyjaśniona. Do tej pory, wbrew zapewnieniom o wycofaniu oskarżenia przez prezesa Rady Regentów Stephena Grossa, opublikowanym na Facebooku 4 października, nic takiego nie zrobiono. John Roland będzie musiał zatrudnić adwokata i ponieść koszty sądowe. Miejmy nadzieję, że na tym jego problemy prawne się zakończą. A co z resztą? W obecnej chwili nie wolno mu – według tego, co napisano w raporcie – nie tylko przebywać na kampusie, ale uczestniczyć w mszach świętych ani w kaplicy seminaryjnej, ani w świątyni Jana Pawła II. Obie są prywatną własnością OLS! 

A co z nami, Polonią? Kto przeprosi zebranych na uroczystości odsłonięcia pomnika Generała Hallera? Kto wytłumaczy zbezczeszczenie imienia polskiego patrioty i amerykańskiej Polonii? Gdzie jest Rada Regentów? Czy to wszystko stało się za poparciem regentów czy tylko samowolnych pracowników i przedstawicieli Rady? Wiele jest pytań, na które nie mamy w tej chwili odpowiedzi. O dalszym rozwoju sytuacji napiszemy w następnych wydaniach.

Jolanta Hałaczkiewicz

Najnowsze