Jacek K. Matysiak
Nie zapominajmy, że wszystkie cudowne wynalazki mediów społecznościowych, bez których tak nie możemy żyć – Internet, Facebook, Twitter, Tik-Tok etc. – zostały stworzone przez przemysł zbrojeniowy jako platformy do komunikacji, inwigilacji, propagandy i wojny psychologicznej. Najlepszą ilustracją ich użycia jest operacja specjalna Arabska Wiosna czy brexit i zwycięstwo Trumpa w 2016 r. Jak widzimy, broń ta ma tradycyjnie dwa ostrza, dlatego właściciele tych mediów społecznościowych przypomnieli sobie o hamulcowych dobrodziejstwach cenzury, blokowaniu i propagandowej kontrofensywie. Czy demokracja może jednak normalnie funkcjonować w warunkach blokady wolnego słowa? Z własnego, polskiego doświadczenia wiemy, że demokracja socjalistyczna może…
Tak było w sowieckim imperium, jednak wszystko ma konsekwencje. Ścisła kontrola obiegu informacji tak jak socjalistyczne centralne planowanie powoduje stagnację i zaprowadziło imperium sowieckie na śmietnik historii. Centralne biurokratyczne planowanie polega na pozbawieniu głosu zwykłych obywateli i oparciu się na korporacjach i biurokracji państwowej, co widzieliśmy najpierw w systemie dystrybucyjnym gospodarki wojennej w czasie I wojny światowej w Niemczech (Hindenburg i Ludendorff). Ten model skopiował przebywający wówczas w Niemczech Lenin i zaaplikował go w sowieckiej Rosji. W czasach pokoju zastosował ten model kooperacji korporacji i państwa Benito Mussolini. Model ten zyskał nazwę faszyzmu. Dzisiaj możemy zaobserwować ten model w Chinach i w większym czy mniejszym stopniu w wielu innych krajach. Duży apetyt w tym kierunku przejawia też jak widać UE.
Niestety rozrost i ogromne bogactwo wielkich ponadnarodowych korporacji kontrolujących większość zasobów, majątku na Ziemi i poprzez międzynarodowe organizacje narzucające politykę rządom poszczególnych państw jest na porządku dziennym. Aby osiągnąć swoje cele wobec społeczeństw, siły te koncentrują się też na kontroli języka, zmieniając znaczenie tradycyjnych pojęć. My Polacy znamy to z PRL-u, z okresu sowieckiej komunistycznej propagandy. Uczono nas, że np. polscy patrioci walczący o Niepodległą z Niemcami i następnie z Sowietami byli faszystami, zdrajcami i wrogami pokoju. I dziś normalnych, myślących zdroworozsądkowo Polaków lewackie media nazywają faszystami, ultraprawicą, tylko dlatego, że oni sami przesunęli się na ekstremalnie lewą stronę politycznego spektrum. Nie możemy pozwolić im na kontrolę i zniekształcenie znaczeń naszego języka.
Jak dominująca jest siła wielkich korporacji, przekonaliśmy się w czasie ofensywy specjalnej operacji chińskiego wirusa, która uwidoczniła ich nadrzędność. W tym wypadku były to WHO i BIG PHARMY oraz podporządkowane im państwowe biurokracje działające za pomocą mass mediów, skorumpowanych urzędników państwowych, świata medycznego i ofensywy strachu. Tak jak za bolszewików stan ekonomii nie był tak ważny jak uzyskanie kontroli nad populacją. Sercem tej ofensywy było państwo rządzone przez partię komunistyczną, będące wcześniej poletkiem doświadczalnym dla przygotowywania wielowymiarowego modelu kontroli nad populacją przy pomocy dostarczonej zachodniej technologii.
Alarmującym dowodem na niebezpieczną polityką wielkich korporacji niech będzie fakt, że np. w USA 90 proc. komponentów do produkcji lekarstw importuje się z Chin i Indii, tak aby zwiększyć zyski wielkich amerykańskich koncernów. Powstaje pytanie, co stanie się w razie wybuchu gorącego konfliktu z Chinami o Tajwan; skąd USA zdobędą komponenty do leczenia swojej populacji? Źródła podają, że USA w roku 2022 importowały z Chin środki farmaceutyczne za $196 mld, co daje im drugie miejsce po importowanych z Chin samochodach. Kiedyś Lenin, później Chruszczow prognozowali, że świat kapitalistyczny sprzeda z zyskiem sowieckim komunistom sznur, na którym zostanie przez nich powieszony…
Spójrzmy jednak na szerszą panoramę spraw, o których dziś głośno nie tylko w USA. Wydaje się, że ze strategicznego punktu mocarstw do wojny na Ukrainie doszło, aby USA zatrzymały niebezpiecznie zacieśniającą się współpracę niemiecko-rosyjską, (niemieckie technologie i rosyjskie surowce), której naturalną konsekwencją byłoby wypchnięcie USA z Europy. Kiedy już zdroworozsądkowo walczące strony wynegocjowały porozumienie kończące wojnę, były brytyjski premier Borys Johnson pojawił się w Kijowie, zachęcając do odejścia od porozumienia i kontynuowania wojny (odwrócił czechosłowacki manewr Neville Chamberlaina z 1938 r.). My Polacy wiemy z doświadczenia, jakim wiernym sojusznikiem może być Wielka Brytania…
Obecnie nie ma żadnych negocjacji, dziś na polach bitew negocjuje artyleria, drony i żołnierze. Komentatorzy są zdania, że Ukraina może się wykrwawić i doprowadzić do przyspieszonej depopulacji i wyniszczenia kraju, którego odbudowa pochłonie minimum ok. $500 mld. Wojna dla kontraktorów zbrojeniowych to złoty interes, ale odbudowa przyniesie jeszcze większe zyski w kontraktach. Teraz zarabiają kontraktorzy na wojnie, General Dynamics, Boeing czy Lockheed Martin, czyli tak naprawdę BlackRock, którego prezes Larry Fink wywodzi się z Białegostoku.
Wiadomo, że Ukraina jest w poważnych kłopotach. Najpierw mówiło się, że to dlatego, iż Zachód nie dostarcza broni i amunicji. Teraz, kiedy USA przyznały $61 mld pomocy, okazuje się, że problemem są ludzie; sporo młodych Ukraińców (ok. 650 tys.) nie chce walczyć i opuściło kraj. Żełenski nie chce ogłosić powszechnego poboru, tylko 15 proc. męskiej populacji jest w armii, obniżono wiek poborowy z 27 do 25 lat (dlaczego nie od 18 lat?). Najlepiej wyszkoleni i najlepsi żołnierze po 2 latach wojny są zabici lub ranni. Żełenski mimo ogromnych problemów na froncie (Rosja ma przewagę w artylerii 10 do 1, teraz po pomocy z Kongresu ok. 5 do 1) twardo obiecuje walkę o odzyskanie wszystkich obszarów łącznie z Krymem. Ile to by potrwało, kto będzie za to płacił i czy wystarczy Ukraińców?
Przyjmuje się, że do dziś USA przekazały Ukrainie $175 mld, jednak ok. 72 proc. z tych pieniędzy i 86 proc. z pomocy wojskowej zostanie wydane w USA właśnie na produkcję broni, finansowanie amerykańskiego personelu i zakup amerykańskich zasobów humanitarnych dla Ukrainy. Do tego dochodzi pomoc ekonomiczna i finansowanie ukraińskiej administracji państwowej, za którą odpowiada World Bank. USA wydawały od początku wojny przeciętnie $5,4 mld miesięcznie, czyli przyznane ostatnio $61 mld powinno wystarczyć na rok. Tak więc o końcu wojny zdecyduje z jednej strony brak chętnych na finansowanie tej wojny, a z drugiej brak żołnierzy. Niestety realizm zdecyduje o negocjacjach, w których Ukraina straci część spornych terytoriów w zamian za jakąś ograniczoną formę przystąpienia do NATO.
Na dziś najbardziej chętnym do prowadzenia wojny jest prezydent Macron, który sugeruje, że wysłałby swoje wojska na Ukrainę w przypadku przełamania frontu przez Rosję i zaproszenia przez Żełenskiego, co oznaczałoby wojnę NATO z Rosją.
Niedawno o możliwościach wygrania wojny przez Ukrainę wypowiedział się Kurt Volker, doświadczony amerykański dyplomata, pisząc analizę pt. W jaki sposób Ukraina wygra. Autor związany był ze znanym neoconem, byłym senatorem Johnem McCainem, wcześniej służył jako ambasador USA do NATO (administracja G.W. Busha) i jako specjalny wysłannik USA na Ukrainie (2017-2019, administracja Trumpa). Volker w swojej analizie sugeruje poważniejsze zaangażowanie się USA w ukraińską wojnę i stworzenie przy pomocy Francji, Anglii i innych krajów NATO koalicji chętnych bezpośredniej obrony miast i obiektów ukraińskich przed rosyjskimi atakami; coś na wzór tego, co zrobiono ostatnio dla ochrony Izraela podczas uderzenia z Iranu. Postuluje również uderzenie na cele w głębi Rosji, oraz stworzenie specjalnego programu lend-lease dla Ukrainy w wysokości ok. $500 mld i praktycznie otwarcie skarbu USA na potrzeby wojny na Ukrainie („blank check”).
Putin oczywiście nie śpi. Gen. Christopher G. Cavoli, dowódca amerykańskich sił w Europie, zeznał w Kongresie, że Rosja skierowała więcej żołnierzy na front niż na początku wojny. Rosyjska ekonomia przestawiona na tryb wojenny obecnie produkuje 4 razy więcej pojazdów opancerzonych, 5 razy więcej czołgów, oraz 17 razy więcej pocisków artyleryjskich i dronów. Amerykanie tak naprawdę nie mają planu, jak się temu przeciwstawić, wypisują tylko kolejne czeki. Stosunek sił wojujących stron nie pozwala na optymizm. Zwykle zwycięża strona z większą populacją i przewagą w produkcji wojennych materiałów. Rosjan jest 5 razy więcej niż Ukraińców i rosyjska produkcja materiałów wojennych przewyższa łączną produkcję np. pocisków artyleryjskich w USA i w UE.
W Ameryce uwagę opinii publicznej przykuwają wybory i trwające protesty studentów na amerykańskich uniwersytetach przeciwko wspieraniu morderczych ataków Izraela na stłoczoną w południowej Gazie ludność palestyńską. Wychodzi na jaw, że te protesty są wspierane przez grupę Sorosa i są próbą generalną możliwej przygotowywanej wielkiej zadymy przed prezydenckimi wyborami z pragnieniem powtórzenia protestów z 1968 r., które wówczas wstrząsnęły prezydenckimi wyborami.
Trwa sądowa wyniszczająca ofensywa skrajnej lewicy przeciwko Trumpowi, który w sondażach jednak bije Bidena. Sędzia nie pozwala Trumpowi wypowiadać się odnośnie procesu i nałożył już na niego $10,000 kary (za 10 wypowiedzi). Teraz grozi mu nawet więzieniem. Komentatorzy twierdzą, że to jeszcze bardziej ukazałoby Trumpa w roli ofiary prześladowania i mogłoby zdobyć mu większe poparcie. Córka sędziego zarobiła fortunę na atakowaniu Trumpa.
Według CNN: Trump prowadzi z 49 proc. do 43 proc. dla Bidena. Aż 55 proc. Amerykanów uważa, że prezydentura Trumpa była sukcesem, 44 proc. jest innego zdania. Jeżeli weźmiemy pod uwagę udział innych kandydatów na prezydenta, to Trump ma 42 proc., Biden 33 proc., Kennedy 16 proc., West 4 proc. i Stein 3 proc. Aż 61 proc. respondentów źle ocenia prezydenturę Bidena, a 39 proc. dobrze. Bloomberg/Morning Consult sondaż swing state poll ujawnił, że Trump prowadzi przed Bidenem w newralgicznych siedmiu stanach „wahających się” z wyjątkiem Michigan.
Skoro kampania wyborcza to pieniądze, to w kwietniu Republican National Committee (RNC) zebrała $76 mln (w tym $50,5 mln Trump zebrał od darczyńców w Mar-a-Lago), wzbogacając dotychczasowe zasoby obliczane na $110,3 mln na kampanię Trumpa, razem $186,3 mln. Jednak prezydent Biden zgromadził już na swoją kampanię $187,6 mln, licząc w tym $26 mln otrzymane dzięki spotkaniu darczyńców z prezydentami Billem Clintonem i Barackiem Husseinem Obamą.
Jacek K. Matysiak