wtorek, 3 grudnia, 2024

Awdijiwka, której już nie ma

Leszek Wątróbski

Przez 10 lat, odkąd Rosja po raz pierwszy zaatakowała Ukrainę, ukraińskie wojska utrzymywały się w Awdijiwce, mieście położonym 8 km na północny zachód od okupowanego przez Rosję Doniecka. 13 marca 2022 roku, po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę, wojska rosyjskie zbombardowały tamtejszą koksownię. Agresorzy wielokrotnie ostrzeliwali miasto z zakazanej amunicji fosforowej.

Po wielu miesiącach zaciętych walk wojska ukraińskie opuściły Awdijiwkę w lutym 2024 roku, a miasto zostało niemal całkowicie zniszczone. Obie strony poniosły ogromne straty w ludziach.

Pojechałem tam razem z byłym prezesem Związku Polaków w Ukrainie, Stanisławem Kosteckim, kilka tygodni przed wybuchem wojny. Z kijowskiego dworca kolejowego wyjechaliśmy rano, o 6.24, ukraińskim Pendolino. Tak nazywają tam koreańskie pociągi dużych prędkości – wyprodukowane przez koncern Hyundai Rotem. Jechaliśmy z prędkością blisko 170 km/godz. Trasę ponad 650 km Kijów-Kramatorsk pokonaliśmy w 6 godzin. Przed wojną pociąg dojeżdżał do Doniecka. Teraz kursował już tylko do Krasnoarmiejska. Dalej, do separatystów, dojechać można było tylko autobusem.

Do Kramatorska pociąg przyjechał o godzinie 12.24, bez żadnego opóźnienia. Na dworcu czekał na nas miejscowy człowiek. Celowo nie podam jego nazwiska, bo wyjechał z Doniecka, uciekając od prorosyjskich separatystów. Twierdził, że inni ludzie chcą też wyjechać z tamtych terenów z całymi rodzinami.

„Konflikt na wschodniej Ukrainie – opiwiadał nasz opiekun – nazywany inaczej wojną w Donbasie albo wojną hybrydową na terenie obwodu donieckiego i ługańskiego Ukrainy, rozpoczął się w kwietniu 2014. Zbrojne wystąpienie separatystów, wspieranych przez rosyjską armię i siły specjalne dążące do oderwania tego terytorium od Ukrainy, było poprzedzone przez marcowe wystąpienia prorosyjskie i kryzys krymski, które nastąpiły po rewolucji Euromajdanu.

Po odsunięciu od władzy Janukowycza i prorosyjskiej Partii Regionów, w lutym 2014, oraz powołaniu rządu Jaceniuka, w obwodzie ługańskim i donieckim Ukrainy prorosyjscy separatyści wystąpili zbrojnie przeciw nowemu rządowi i proklamowali powstanie samozwańczych: Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL).

Po zbrojnym zajęciu kluczowych miast Donbasu w maju 2014 ogłosili konfederację obu samozwańczych republik w Federacyjną Republikę Noworosji. Po opanowaniu części miast regionu przez uzbrojone oddziały separatystów Siły Zbrojne Ukrainy uruchomiły tzw. operację antyterrorystyczną (ATO), której celem było rozbicie ugrupowań zbrojnych separatystów i zlikwidowanie samozwańczych republik ludowych na terytorium Ukrainy.

W kwietniu 2014, po aneksji Krymu i eskalacji nastrojów separatystycznych w Donbasie, doszło do wybuchu prorosyjskiej rebelii, zmierzającej do proklamowania Republik Ludowych w Doniecku i Ługańsku. W związku z zaistniałą na Ukrainie sytuacją i toczącymi się walkami rozpoczęła się migracja ludności Ukrainy – początkowo głównie do Rosji. W czerwcu, w obwodzie rostowskim, zaczęto tworzyć punkty czasowego przebywania.

Przedstawiciel Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) podał 6 sierpnia 2014, że sytuacja humanitarna w Donbasie stale się pogarsza. W wielu miastach brakowało żywności, nie było też prądu i bieżącej wody pitnej. Wiele domów cywilnych zostało zniszczonych, podobnie jak i szpitali, gdzie ratowano rannych.

Początkowo byliśmy optymistami. Wydawało się nam, że po 2-3 miesiącach sytuacja powróci do normy. Dziś sytuację odbieramy bardziej realistycznie i widzimy ją zdecydowanie inaczej. Donbas stał się podobny do Republiki Naddniestrzańskiej czy Abchazji, kontrolowanych przez Rosjan, tylko w dużo gorszym wydaniu. Widząc powolną reakcję europejskich liderów politycznych i naszych ukraińskich, to sytuacja ta nie wygląda dobrze. Nie możemy też liczyć na jej szybkie rozwiązanie i powrót do normalności. Taka zapalna sytuacja stać się może dla Ukrainy i Europy bardzo niekomfortowa na długie jeszcze lata”.

Po powitalnym obiedzie pojechaliśmy w teren do Słowiańska i Bachmutu, nazywanego dawniej Artiomowskiem. Przy wyjeździe z Kramatorska stało kilka posterunków. Ukraińscy żołnierze, najczęściej pracujący tam na kontrakcie i pochodzący z zachodniej Ukrainy, legitymowali wszystkich i zaglądali przejeżdżającym do bagażników. Mój polski paszport nikogo nie dziwił.

Podobnie traktowano nas na kolejnych punktach kontrolnych zlokalizowanych przy wyjeździe i wjeździe do Słowiańska i Bachmatu oraz w drodze powrotnej. Oglądaliśmy zniszczone ostrzałem gradów i moździerzy domy i mosty. Wiele z nich nadal nosi ślady po kulach. Niektóre są już odbudowane, pozostałe w trakcie remontu. Mijaliśmy też samochody międzynarodowych obserwatorów OBWE.

W Bachmacie, przed bankomatami, spotykaliśmy emerytów z Doniecka. Przyjeżdżali na ukraińską stronę, aby wypłacić pieniądze i kupić najbardziej potrzebne im do codziennego życia towary. U separatystów, gdzie mieszkali, musieliby zapłacić za nie dużo więcej. Wielu bowiem z nich ciągle otrzymywało ukraińskie emerytury. Aby je zrealizować i zamienić na będące tam w obiegu ruble, musieliby ponieść dodatkowe koszty w wysokości ok. 10-15 proc. ich realnej wartości. Nic więc dziwnego, że przyjeżdżali na Ukrainę i długo czekali na doładowanie bankomatów.

Nocowaliśmy w mieszkaniu naszego gospodarza. Rozmawialiśmy o wszystkim, co związane było z sytuacją panującą w południowo-wschodniej części Ukrainy, szczególnie o miejscowościach, które nam pokazał – m.in. o Słowiańsku, położonym o kilkanaście kilometrów od Kramatorska, w którym zaczęły się wystąpienia prorosyjskie i w którym miała miejsce „pomoc” matuszki Rosji.

„Żołnierze, którzy zajmowali Krym – opowiadał nasz gospodarz – przebrali się i przyjechali tu, aby oderwać – najpierw Donbas, a potem całe południe naszego kraju od Ukrainy. Nie jest dzisiaj żadną tajemnicą, że dawne »zielone ludziki«, które zajęły Krym, znalazły się później pod Słowiańskiem, którego nie dali rady zająć na stałe. Oni później przemieścili się do Doniecka, który zajęli siłą, praktycznie bez większego przelewu krwi z rosyjską pomocą. Zielonych ludzików nikt tam nie znał. Oni też się nikomu nie przedstawiali. Władze Ukrainy i Europy uznały, że wyjaśnienie tej sprawy do końca jest niepotrzebne. Wszyscy wiemy przecież, kim oni byli naprawdę.

Z posiadanych informacji wynika, że na okupowanym dziś ukraińskim terytorium stacjonują rosyjskie korpusy. Rosja nadal gromadzi po swojej stronie kolejne siły. Jest tam już ponad 60 tys. żołnierzy i drugie tyle na anektowanym Krymie. Taki układ sił daje Rosji możliwość przekształcenia w każdej chwili »tlącego się konfliktu w otwartą wojnę«, jeżeli władze w Moskwie uznają, że jest to w ich interesie”.

Następnego dnia pojechaliśmy na południe, w kierunku Awdijiwki, położonej blisko już linii wojny. I znów na wszystkich punktach kontrolnych byliśmy zatrzymywani i sprawdzani. Podobnie działo się przez kolejne kilometry, aż do czasu, kiedy skręciliśmy na Awdijiwkę, położoną zaledwie 6 km od Doniecka.

Jej centrum zostało poważnie zniszczone. Mieszkało tam kiedyś blisko 40 tys. ludzi. Miejscowe bloki zostały podziurawione kulami, ludzie z nich wyjechali. Na południowych peryferiach miasta nadal przebiegała linia frontu. Wyglądało to naprawdę koszmarnie.

Obserwowałem też trasę wylotową z miasta. Jechały po niej samochody osobowe i ciężarowe. Trudno było się zorientować, czy uciekały z miasta, czy jechały gdzieś dalej? Główna ulica miasta Czapajewa była jeszcze do niedawna pod stałym ostrzałem. Dziś po obu jej końcach widać zrujnowane domy. Na asfalcie leżą nadpalone odłamkami pocisków gałęzie drzew.

Nadal też obie armie, okopane w odległości kilkuset metrów od siebie, strzelają bez przerwy z całej znajdującej się w ich dyspozycji amunicji. Łatwo można też rozpoznać, wystarczy przysłuchać się salwom, skąd, kto i z czego strzela.

Miejscowi uważali, że Rosjanie dysponują bogatszym i nowocześniejszym arsenałem. W ich posiadaniu były bowiem: moździerze kalibru 82 mm „Wasylek”, moździerze kalibru 120 mm, czołgi T-72 i T-64, samojezdne stanowiska artyleryjskie, haubice D-30 i różne wyrzutnie rakietowe – takie jak Uragany i Grady oraz inne nowoczesne wyposażenie.

Jeszcze niedawno prawie całe terytorium przemysłowej dzielnicy Awdijiwki pokryte było dymem. Paliły się domy jednorodzinne, sady, ogrody, trawa. Miasto było bez wody i prądu, a ludzie w piwnicach.

Powszechnie uważało się tam, że separatyści celowo niszczyli domy i majątek mieszkańców, aby wywołać u nich protesty przeciwko stacjonującym w mieście oddziałom armii ukraińskiej. Chcieli w ten sposób wywołać ich gniew. Gdyby po stronie separatystów rzeczywiście walczyli miejscowi – a nie „goście” ze wschodu, to nie paliliby dobytku swoich rodzin i ziomków.

Z Awdijiwki zagrożonych działaniami wojennymi ludzi przed wybuchem wojny nie ewakuowano. Miasto było i jest bowiem nadal częścią strefy ATO – operacji antyterrorystycznych. To oznaczało, że nawet jeśli ktoś uciekł – np. do zachodniej Ukrainy, to nie dostanie tam żadnych świadczeń, jakie przyznaje się osobom uciekającym z obszaru wojny.

W Awdijiwce odwiedziliśmy jeszcze bazar, na którym można było kupić prawie wszystko. Ludzie, pomimo wojny, starali się żyć normalnie. Nadal robili zakupy, pracowali – jeśli tylko mieli jakąś pracę, i odpoczywali. W każdej ich rozmowie pojawiał się, jak bumerang, temat wojny i pokoju. I bardzo pesymistycznie widzieli najbliższą przyszłość i zastanawiali się, jak długo jeszcze tam wytrzymają.

 Dziś prawie wszystkie budynki zostały zniszczone przez rosyjskich okupantów. Nie ma też ludzi, wyjechali albo zginęli.

Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski

zdjęcia: 

01. Ukraina, tereny zajęte przez separatystów 

02. „Donbas nasz kraj” – plakat na ulicach Kramatorska

03, 03a Punkt kontrolny przed Kramatorskiem i punkt kontrolny przed Awdijiwką

04. W drodze do Awdijiwki

05. Po czym rozpoznać separatystę – plakat na drzwiach urzędu miejskiego w Awdijiwce

06. Zniszczony most w okolicach Słowiańska

07, 07a. Blok z wybitymi oknami

08. Pociski moździerzowe

09. W Awdijiwce odwiedziliśmy bazar…

09a. Awdijiwka – tablica pamiątkowa udekorowana zużytą amunicją

10. W Bachmacie, przed bankomatami, spotykaliśmy emerytów z Doniecka

06, 06a. Awdijiwka, zniszczone domy

07, 07a. Awdijiwka, pozostałości po rakietach Grad

08. Awdijiwka, bazar

09. Bachmat, emeryci z Doniecka pobierają hrywny z ukraińskich bankomatów

Najnowsze