Były prezydent Donald Trump, nie patrząc na negatywne opinie, chce wrócić do Białego Domu. Oficjalnie ogłosił, że będzie kandydować w najbliższych wyborach prezydenckich. Jest to dość odległa perspektywa – kadencja Joe Bidena zbliża się dopiero do półmetka. Trump już teraz ogłosił decyzję, zapewne dlatego, że zaczął odczuwać na plecach oddech konkurencji. Konkurencja to z pewnością gubernator Florydy Ron DeSantis, który bezapelacyjnie wygrał ponownie wybory na gubernatora swego stanu. Jest on faworytem większości republikańskich polityków, którzy co prawda otwarcie tego nie mówią, ale powszechnie wśród nich się uważa, że era Trumpa już minęła.
Trump jednak nic sobie z tego nie robi. Aby „ponownie uczynić Amerykę wielką i wspaniałą”, ogłosił swoją kandydaturę, występując na specjalnym bankiecie z tej okazji. Sala balowa, w której odbyło się wystąpienie, udekorowana była między innymi transparentami ze starym hasłem wyborczym Trumpa: „Uczyńmy Amerykę znów wielką”. W czasie przemowy były prezydent podkreślał swoje zasługi w czasie prezydentury, zwracając szczególną uwagę na gospodarkę, w tym przede wszystkim na inflację. Nie bez powodu, bo ceny w USA, podobnie zresztą jak wszędzie, rosną najmocniej od wielu lat.
Donald Trump stwierdził też, że Biden doprowadził Amerykę na skraj wojny, przez to jak reaguje na wojnę w Ukrainie. To dość niebezpieczna retoryka, bowiem łatwo sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdyby USA nie postawiły się Putinowi i nie pospieszyły z pomocą Ukrainie.
Joe Biden odpowiedział błyskawicznie na wystąpienie Trumpa z okazji kandydowania. W swoim wystąpieniu stwierdził, że Donald Trump zawiódł Amerykę, bowiem obniżył podatki dla najbogatszych i największych korporacji.
Jak zwykle pewny siebie Donald Trump nie będzie miał jednak łatwej drogi do zdobycia nominacji Partii Republikańskiej. Potężnym konkurentem będzie wspomniany DeSantis, który bez najmniejszego problemu zdobył urząd gubernatora Florydy. Wśród innych potencjalnych rywali w wyścigu po nominację republikanów wymienia się byłego wiceprezydenta Mike’a Pence’a i byłego sekretarza stanu Mike’a Pompeo. Dodatkowym ostrzeżeniem dla zamysłów Trumpa jest fakt, że podczas ostatnich wyborów połówkowych wspierał swoich kandydatów. Niestety wielu z nich przegrało, a republikanie nie przejęli władzy w Senacie. Za te niepowodzenia niektórzy z wpływowych republikanów obarczają właśnie Trumpa, co nie jest dobrym dla niego prognostykiem.
Jacek Hilgier
pointpub@sbcglobal.net