MAREK BOBER
Henry Kissinger to najsłynniejszy amerykański dyplomata, chociaż w jego przypadku właściwsze byłyby określenia – kreator polityki i twórca nowego porządku świata. Sekretarz stanu w administracji prezydenta Richarda Nixona, pragmatyk i doradca ds. polityki zagranicznej praktycznie każdego prezydenta od czasów Johna Kennedy’ego. Zmarł w wieku 100 lat, w środę, 29 listopada w domu w Connecticut.
W 1938 r. uciekł ze swoją żydowską rodziną z nazistowskich Niemiec. W Ameryce rozpoczął karierę naukową i polityczną. W czasach zimnej wojny był architektem stosunków USA ze Związkiem Sowieckim, Chinami, Wietnamem, także Izraelem i krajami arabskimi. Za jego kadencji USA rzeczywiście otworzyły stosunki dyplomatyczne z Chinami, zakończyły wojnę w Wietnamie, ale też zdewastowały Kambodżę w kampanii bombowej nazwanej Operacją Freedom Deal. W ciągu 39 miesięcy pełnienia funkcji sekretarza stanu Kissinger przeleciał setki tysięcy mil, spotykając się ze światowymi przywódcami i próbując rozwiązać ówczesny konflikt arabsko-izraelski.
Dla jednych pozostanie „dyplomatą stulecia” a dla innych „zbrodniarzem wojennym”. Jego „dyplomacja wahadłowa” wymyka się schematom. Dziesięciolecia działalności wymagają książek, my skupmy się na ostatnich jego aktywnościach i wypowiedziach. Miały one oddźwięk. Kilka miesięcy temu, już po 100. urodzinach, odwiedził, a jakże, Chiny.
Dużo sceptycyzmu
Ten „gigant dyplomacji” 17 października udzielił prawdopodobnie ostatniego wywiadu szwajcarskiemu dziennikarzowi; Rolf Dobelli opisał tę wymianę zdań w magazynie Politico. Rozmówca nie był optymistycznie nastawiony co do przyszłości relacji Izraela z narodem palestyńskim. Zauważył, że jest za późno na rozwiązanie dwupaństwowe, gdyż jest to już niewykonalne.
Zapytany, jak zareagowałby na atak Hamasu na miejscu premiera Izraela Benjamina Netanjahu, powiedział: „Cóż, nie jestem na miejscu Netanjahu, więc nie mogę ocenić wszystkich sił, które na niego wpływają. Jestem zwolennikiem rozwiązania pokojowego. Ale nie widzę pokojowego rozwiązania w przypadku zaangażowania Hamasu w konflikt. Opowiadam się za negocjacjami między światem arabskim a Izraelem. Nie dostrzegam, szczególnie po ostatnich wydarzeniach, że bezpośrednie negocjacje między Izraelem i Palestyńczykami są bardzo owocne”.
Powstanie dwóch państw, które miałoby doprowadzić do trwałego pokoju w regionie, Kissinger postrzegał sceptycznie. „Formalny pokój nie gwarantuje trwałego pokoju – powiedział. – Trudność rozwiązania dwupaństwowego pokazuje doświadczenie Hamasu. Gaza została ustanowiona jako quasi-niepodległa przez Szarona [Ariel Szaron, były izraelski premier – red.] w celu sprawdzenia możliwości rozwiązania dwupaństwowego. Doprowadziło to w rzeczywistości m.in. do znacznie bardziej złożonej sytuacji. W ciągu ostatnich dwóch lat sytuacja stała się o wiele gorsza niż w 2005 r. Zatem rozwiązanie dwupaństwowe nie gwarantuje, że to co widzieliśmy w ostatnich tygodniach nie powtórzy się”.
Były sekretarz stanu dodał, że Hamas należy zlikwidować, Zachodni Brzeg oddać pod kontrolę Jordanii, ale unikał wypowiedzi na temat tego, co należy zrobić ze Strefą Gazy. Dodał, że USA muszą przejąć aktywniejszą rolę w konflikcie, bowiem obecnie w porównaniu z dużymi państwami arabskimi Izrael nie jest tak silnym państwem jak dawniej.
Wezwał następnie USA do pojednania się z Chinami i wyraził wątpliwości co do prawdopodobieństwa – na obecnym etapie – inwazji na Tajwan. „Moim zdaniem Chiny nie są gotowe na taki konflikt – powiedział. – A to teoretycznie szansa. Moim zdaniem Chiny mają potencjał do nawiązania stosunków z USA. Musimy jednak zwrócić uwagę, aby z naszej strony wypracowane podejście nie mogło temu przeszkodzić”.
Wizyta w 100. urodziny
W lipcu tego roku, z okazji swoich 100. urodzin, udał się Kissinger do swoich „ulubionych” Chiny, gdzie składał wizyty ponad… 100 razy. W latach 70., jako sekretarz stanu i doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w administracjach prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, odegrał kluczową rolę w „normalizacji” stosunków między Waszyngtonem i Pekinem. Prezydent Xi Jinping nazwał go „starym przyjacielem” i oświadczył, że tacy jak on nigdy nie zostaną zapomniani. Dodał, że wizyta amerykańskiego gościa ma „szczególne znaczenie”. – Chińczycy nigdy nie zapominają swoich starych przyjaciół, a stosunki chińsko-amerykańskie zawsze będą kojarzone z nazwiskiem Henry’ego Kissingera – powiedział.
Spotkanie zorganizowano państwowym pensjonacie Diaoyutai, gdzie często przyjmowani są zagraniczni dygnitarze i gdzie Kissinger rozmawiał z chińskimi przywódcami podczas pierwszej wizyty. – Stosunki między naszymi dwoma krajami są kwestią pokoju na świecie i postępu ludzkości – stwierdził. – W obecnych okolicznościach konieczne jest utrzymanie zasad ustanowionych w Komunikacie Szanghajskim, docenienie najwyższej wagi, jaką Chiny przywiązują do zasady „jednych Chin” oraz skierowanie stosunków w pozytywnym kierunku.
Ostatni wywiad
Na początku br. udzielił, trwającego osiem godzin, wywiadu dla The Economist. Udzielił w nim kilku „mądrych rad”, jak należy postępować z Chinami i Rosją. Zaznaczył, że „unikanie konfliktu między wielkimi mocarstwami” było głównym celem jego życia. Uważał Chiny za poważne i rosnące zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Uważał też: „Jesteśmy na drodze do konfrontacji wielkich mocarstw”. Uznawał sztuczną inteligencję (AI) jako poważne zagrożenie militarne. USA, dzięki AI, mają 5-10 lat na znalezienie sposobu na współistnienie z Chinami. Dla USA pilną sprawą jest naprawa stosunków z „państwem środka”.
W obszernym wywiadzie zalecał, aby dyplomacja promowała stabilność poprzez podkreślanie wspólnych wartości a działać należy nie tylko na szczeblu przywódców obu państw, ale także w drodze częstych rozmów między urzędnikami na poziomie roboczym. Był pytany także o to, czy Chiny chcą narzucić światu swoją kulturę i odparł, że nie jest tego pewien, ale dodał, iż USA mogą temu zapobiec dzięki połączeniu dyplomacji i siły. Dodał, że jeśli współistnienie USA z Chinami i uniknięcie wojny totalnej okaże się niemożliwe, „musimy być wystarczająco silni militarnie, aby wytrzymać porażkę”.
Ukraina w NATO
W tym samym wywiadzie sędziwy dyplomata odniósł się do inwazji Rosji na Ukrainę – nazwał ją „katastrofalnym błędem w ocenie”. Jego zdaniem także państwa zachodnie ponoszą pewną odpowiedzialność za rozpoczęcie wojny, gdyż podgrzewały możliwość włączenia Ukrainy do NATO, co jedynie rozwścieczyło Putina. Jednocześnie zabrakło należytej obrony Ukrainy.
Jeszcze w ub.r. opowiadał się przeciwko przystąpieniu Ukrainy do NATO. Z czasem zmienił zdanie, dochodząc do wniosku, że będzie to warunek niezbędny po zakończeniu wojny do zapewnienia stabilności w Europie. Jak dodał, zakończenie wojny i porozumienie pokojowe – możliwie jak najszybciej – byłoby możliwe po ustępstwach terytorialnych z obu stron. Grożąca z tego powodu niestabilność i nowe wojny wymagają z kolei zbliżenia między Europą a Rosją; to dopiero zapewniłoby bezpieczeństwo wschodniej granicy kontynentu.
W czerwcu natomiast udzielił wywiadu Bloombergowi. Mówił, że jest „nieprawdopodobne” utrzymanie się Putina u władzy w przypadku, gdy Rosja pójdzie na zakończenie wojny i pogodzi się z faktem, że nie jest w stanie podbić Europy i że musi stać się częścią pokojowego „konsensusu” europejskiego. Powątpiewał jednocześnie, pomimo propagandowych wysiłków, w zacieśnienie współpracy między Rosją i Chinami. Sceptycznie patrzył na bliską współpracę obu państw, gdyż „żywią do siebie instynktowną nieufność” i nie są naturalnymi sojusznikami.
Marek Bober
„Ameryka nie ma stałych przyjaciół ani wrogów, są tylko interesy” – mawiał Henry Kissinger, zmarły 29 listopada 2023 r.
(fot. Archiwum)