środa, 15 maja, 2024

W karnawale… same bale?

Andrzej Moniuszko

Karnawał najogólniej rzecz biorąc to okres pomiędzy świętami Bożego Narodzenia i Wielkim Postem. Obchodzony jest w wielu miejscach na świecie, a każdy kraj ma swoją receptę na udane świętowanie. Jego uczestnicy przygotowują specjalnie na tę okazję wymyślone rozrywki, stroje i gadżety mające podkreślić unikalny charakter uroczystości i lokalne tradycje. To pora wszelkiego rodzaju zabaw, widowisk, maszkar, uczt, parad, balów, wesołości, pustoty, wesel i kuligów.

Według historyków obchody karnawału miały już miejsce w starożytnej Grecji i Egipcie. Jego genezy można doszukiwać się w uroczystościach poświęconych pogańskim i mitologicznym bogom. Jedną z nich były greckie Dionizje obchodzone na cześć Dionizosa – boga płodności, dzikiej natury, winnej latorośli i wina. Rzymskim odpowiednikiem Dionizji były Bachanalie lub Saturnalie; gwoździem obchodów była procesja, na której czele paradował wóz w kształcie okrętu lub też statek z kołami, zwany carrus navalis. Ten dziwny wehikuł mógł dać początek nazwie „karnawał”, chociaż są i inne teorie dotyczące etymologii tego słowa. 

Pomimo pogańsko świeckich początków zabawowego nieokiełznania coraz większa liczba badaczy jest zdania, że karnawał, jaki znamy, wynika z tradycji chrześcijańskich. Chociaż nie jest to feta łączona z katolicyzmem, ​​jest to święto głównie rozpowszechnione w krajach katolickich. 

W czasach chrześcijańskiego średniowiecza okres karnawału charakteryzowały rozpusta, cielesność, obżarstwo i opilstwo, które stanowiły karnawałową codzienność. Stały one w oczywistej sprzeczności z nauką Kościoła, który nie mogąc z nimi skutecznie walczyć… włączył świętowanie do swojego kalendarza. W ten oto sposób karnawał stał się niejako „urzędowym” czasem radości i wesołości przed zbliżającym się okresem modlitwy, skupienia i wstrzemięźliwości, czyli wielkim postem oznaczającym również pożegnanie się z jedzeniem mięsa. Niewykluczone, więc iż nazwa „karnawał” może pochodzić od carne avaler (połykać mięso) albo od carne levamen (z mięsa się oczyszczać) lub od carne vale (mięso, żegnaj).

A skoro jesteśmy przy etymologii słowa „karnawał”… Istnieje również hipoteza podkreślająca polski rodowód tego słowa, bo przecie Polacy nie gęsi, lecz swój język mają. Mogło ono mianowicie pochodzić od „nawału kar” lub też „kar nawału”, które wymierzy rozpustnikom, obżartuchom i opojom czekający tuż za rogiem czas postu.

Jakie by nie było jest pochodzenie słowa „karnawał”, to wiązał on się zawsze z miejscowymi zwyczajami. Wspólną ich cechą była zabawa całej społeczności i burzenie tradycyjnych wzorców postępowania.

Karnawał, jaki znamy dziś, miał swój początek we Włoszech w drugiej połowie X wieku. W dokumencie doży Wenecji Vitale Faliero z 1094 roku jest nie tylko mowa o publicznej zabawie, tam po raz pierwszy pojawia się słowo Carnevale. Był to czas uwolnienia od codziennych obowiązków i zapominania o dobrych obyczajach. Czas, w którym drwiny z władzy, arystokracji i duchowieństwa uchodziły płazem. Maski i kostiumy nie tylko pozwalały na bezkarność i zatarcie wszelkich podziałów, lecz również podkreślały, że kłaniać należy się każdemu – bez względu na płeć, wiek, status majątkowy czy przynależność do klas społecznych – bo nie wiadomo było, kto się kryje za przebraniem. Takie to były czasy.

Ale maski oznaczały również problemy, chociaż nie miały one nic wspólnego ani z pandemią, ani z Covidem. W 1603 roku we Włoszech zakazano na jakiś czas ich noszenia, ponieważ mieszkańcy pozwalali sobie na zbyt wiele: dochodziło do napadów, gwałtów i rabunków, a zamaskowani sprawcy nie zawsze zostawali zidentyfikowani. Brzmi znajomo, nieprawdaż?

Współczesny karnawał wenecki słynie nie tylko ze wspaniałych festiwali i balów w niespotykanej scenerii pałaców, lecz również z koncertów i spektakli teatralnych. Najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem podczas całego karnawału w Wenecji jest jednak „lot anioła”. Tradycję tę zapoczątkował pewien śmiałek w XVII wieku – wspiął się on wówczas na dzwonnicę nad placem Świętego Marka i na stalowych linach „przeleciał” nad zgromadzonymi gapiami aż do Pałacu Dożów. A tych, którzy chcieliby w karnawale w Wenecji uczestniczyć, informujemy, iż w roku 2022 będzie on tam trwał od 12 lutego do 1 marca.

Największa, najbardziej znana i z całą pewnością najbardziej kolorowa karnawałowa zabawa organizowana jest oczywiście w Rio de Janeiro. Karnawał w Rio w 2004 roku wpisany został do Księgi rekordów Guinnessa – bawiło się na nim wspólnie 5 mln osób! Zabawa zaczyna się w piątek przed Środą Popielcową od symbolicznego przekazania kluczy do miasta przedstawicielom szkół samby. Trwa cztery dni, podczas których odbywa się niezwykły spektakl, z muzyką na żywo i licznymi ulicznymi paradami. Głównym wydarzeniem jest prezentacja umiejętności tancerzy i tancerek na sambodromie, czyli ruchomej platformie, która porusza się ulicami miasta.

A gdy sambodrom opustoszeje po ostatnim pokazie, impreza przenosi się na ulice i rozlewa po całym mieście, stając się symbolem celebracji życia i radości w najczystszej postaci. Tym, co czyni karnawał w Rio tak niespotykanym, jest charakterystyczna mieszanka etniczna, połączenie różnorodności kulturowej poszczególnych grup społecznych i gorącego rytmu samby. Z pewnością warto choć raz być częścią tego wydarzenia. By zobaczyć Rio w karnawałowej odsłonie, trzeba wybrać się tam w ostatnie dni przed Wielkim Postem. W 2022 roku zabawa rozpocznie się w piątek wieczorem 26 lutego i potrwa aż do Środy Popielcowej 2 marca.

Największa parada karnawałowa po Rio de Janeiro odbywa się w… USA! Mardi Gras to nic innego jak „tłusty wtorek”, który jest okazją do hucznej zabawy i wielkiego obżarstwa. Tradycja święta została zapoczątkowana we Francji. Zwyczaj ten przywędrował z Paryża do największego miasta w stanie Luizjana wraz z francuskimi kolonizatorami. W tradycji Mardi Gras preferowane są radosne przebrania najczęściej nawiązujące do panującej w Stanach Zjednoczonych sytuacji polityczno-społecznej. Chociaż w kwestii kostiumów panuje spora dowolność, to jednak nie do końca. Przed laty na ulicach Nowego Orleanu nie brakowało kobiet świętujących ostatni dzień karnawału topless, ale obecnie władze nie patrzą już na to łaskawym okiem. Ulica kieruje się jednak swoimi prawami i tego typu „wyskoki” wciąż nie należą do rzadkości. Pomija się też kostiumy obrazujące śmierć, ale z tym uczestnicy zabawy zdają się nie mieć żadnego problemu, bo jest to przecież święto pełne radości. Na ulicach roi się od ludzi: turystów, ulicznych grajków i… sprzedawców paciorków. Ale, po co je kupować, skoro kolorowe koraliki to najczęściej rzucany podarek podczas karnawałowych parad? Warto zwrócić uwagę na barwy strojów, dekoracji i gadżetów – ich znaczenie ustanowione zostało przez króla karnawału w 1872 roku. Według monarszego dekretu fiolet oznacza sprawiedliwość, złoty – moc i siłę, a zielony nadzieję. Ważnym elementem tej fiesty jest aromatyczna kuchnia kreolska, oferująca m.in. ogromne ilości naleśników z czekoladą, dżemem, cukrem i innymi słodkimi dodatkami, którymi objadają się przybyli z całego świata goście. Amatorów naleśników i muzyki organizatorzy Mardi Gras zapraszają do Nowego Orleanu na 2 marca.

Ale wróćmy na europejski kontynent. Hucznie obchodzi się karnawał w Niemczech, choć w różnych częściach landu nazywa się i obchodzi się go nieco inaczej. „Fasching”, „Fasnacht” albo „Karneval” to stary zwyczaj, któremu hołdują przede wszystkim mieszkańcy Nadrenii. Jego punktem kulminacyjnym jest ostatni tydzień karnawału. Kolonia jest uważana za stolicę karnawału w Niemczech, gdzie w zapustny (różany) poniedziałek (Rosenmontag) bawi się nawet milion osób. Tego dnia odbywają się parady przebierańców (Rosenmontagszug), a z platform rozrzucane są słodycze. W ostatni czwartek karnawału (Weiberfastnacht) w Nadrenii i Westfalii kobiety nożycami obcinają mężczyznom krawaty, przejmując symbolicznie władzę. Znacznie bezpieczniejszy wydaje się być zwyczaj kończenia karnawału – tzw. Nubbelverbrennung – polegający na spaleniu słomianej kukły symbolizującej popełnione grzechy. 

Karnawał od wieków jest oczywiście dobrze znany również i w Polsce. Dotarł on do naszego kraju w okresie odrodzenia. Europejskie zabawy karnawałowe po okresie „aklimatyzacji” nabrały polskiego wyrazu, zgodnego nie tylko z naszym duchem i temperamentem, ale i z tradycją oraz obyczajami. Tak polskie świętowanie objaśniał Zygmunt Gloger w książce zatytułowanej Rok polski w życiu, tradycji i pieśni:

„Czas przed Wielkim Postem (…) zowie się zapustami, zapustem lub mięsopustem (…) Zapusty są od wieków uprzywilejowaną porą wszelkiego rodzaju zabaw, widowisk, maszkar, uczt, wesołości i pustoty. Już u pogan rzymskich odprawiano w tym czasie bachanalie. Z nadejściem chrześcijaństwa Boże Narodzenie i Nowy Rok dały powody do wesołości religijnej, a łakomy żołądek ludzki, w przewidywaniu długiego postu, wymyślił tłuste uczty i huczne pohulanki na pożegnanie dni zapustnych”.

Chociaż zabawy organizowane były przez cały karnawał, to stawały się one jeszcze bardziej huczne na kilka dni przed Wielkim Postem; rozpoczynały się w tłusty czwartek, a kończyły we wtorek przed Środą Popielcową, zwany w Polsce „śledzikiem”. Perspektywa 40-dniowego zaciskania pasa powodowała, że ludzie próbowali wybawić się i najeść „na zapas”. A tradycja, jak i samo słowo „zapusty” doczekały się przysłowia: „Jak tłuste zapusty, to dom może być pusty” (kiedy się wszystko przepiło i przejadło).

W dawnej Polsce świętowali wszyscy: magnateria, szlachta, mieszczanie oraz chłopi. W zależności od statusu społecznego i pojemności kiesy urządzano eleganckie bale i uczty w pałacach i zameczkach, na kuligach do białego rana rozweselała się szlachta siejąc wesołość i spiżarniane spustoszenie w okolicznych dworach. W wiejskich chałupach bawiono się na zakrapianych alkoholem potańcówkach, jedzono smażone pączki, bliny i chrusty. Po wsiach wędrowali kolędnicy w strojach niedźwiedzi, turów, kóz, bocianów lub przebrani za cudaczną postać Zapusta. Karnawał stanowił też często okazję kojarzenia par i wyprawiania hucznych wesel. Jeżeli komuś swatanie nie wypaliło, to w Środę Popielcową bywał wytykany i musiał ciągnąć za sobą specjalną kłodę. A jeśli się udało, to dyl u nogi wprawdzie pozostał, chociaż zmienił nazwę, ale nikt już z nieszczęśnika nie kpił, bo wszyscy jechali na tym samym wozie. 

Moda na zakładanie masek przywędrowała do naszego kraju tak jak każde zło z krajów zachodnich. Za czasów panowania Augusta III w stolicy pojawiły się reduty, czyli bale maskowe – maszkary lub maskarady, na których czas upływał na tańcach, grze w karty oraz… wnikliwym obserwowaniu współbiesiadników. Charakteryzowały się one tzw. wchodnym, czyli opłatą za wejście. Nic dziwnego więc, iż igraszki polegające na zakładaniu masek polubili szczególnie mieszczanie, którzy mając smykałkę do robienia pieniędzy nie musieli pokazywać swoich twarzy.

Z tych tradycji obecnie pozostał nam tłusty czwartek, którego niekwestionowanym królem jest pączek ze świtą faworków i innych łakoci. Dietetycy ostrzegają jednak, iż każdy z nich to przeszło 350 kcal. Chociaż zawarte w nich tłuszcze i węglowodany są naturalnym składnikiem naszej diety, to spożyte w nadmiernych ilościach mogą obciążyć żołądek, trzustkę i wątrobę. Warto też wiedzieć, że spalenie jednego wypieku wymagać może 35 minut biegania lub 1,5-godzinnej jazdy na rowerze. Ale w perspektywie Wielkiego Postu jest to luksus, na który możemy sobie pozwolić. Z umiarem oczywiście.

Współczesny karnawał to także czas imprez, prywatek, balów, balików i… dobrego jedzenia. Nie wytrzymują one jednak porównania z tradycjami wspaniałych zabaw naszych przodków i można zaryzykować twierdzenie, iż chociaż duch w narodzie nie ginie, to z pewnością ulega zmianie. Dziś o wiele rzadziej ulegamy zbiorowemu szaleństwu taneczno-alkoholowemu. Może już nie to zdrowie, może edukacja prozdrowotna swoje zrobiła i alkohol teraz bardziej szkodzi? W 2022 roku karnawał trwać będzie od 6 stycznia (czwartek), czyli od święta Trzech Króli do Środy Popielcowej, która wypada 2 marca. Tzw. ostatki rozpoczną się w tłusty czwartek 24 lutego, a 1 marca z okazji Dnia Pączków możemy nacieszyć się dodatkową ilością słodko-tłustych kalorii.

Andrzej Moniuszko

Najnowsze