piątek, 17 maja, 2024

Drugi zamach na Papieża Polaka

Robert Strybel 

Pierwszego zamachu na życie Ojca Świętego, jak wiadomo, próbował dokonać w 1981 r. w Watykanie Turek, płatny morderca Ali Ağca, choć za nim stały sowieckie służby specjalne. Dla niepoznaki, w celu utrudnienia dojścia do prawdy, działały poprzez swoje komunistyczne marionetki z Bułgarii.

Drugi zamach miał miejsce ostatnio i to w samej ojczyźnie świętego Jana Pawła II. Zamachowcem też był cudzoziemiec, TVN, działająca w Polsce stacja telewizyjna należąca do amerykańskiego koncernu Discovery. Zaś bezpośrednim sprawcą był polski dziennikarz Marcin Gutowski. (Niektórzy nazywają osoby działające w polskich mediach wbrew polskim interesom narodowym zaledwie „polskojęzycznymi”; tak określa się m.in. TVN i Gazetę Wyborczą).

Swym reportażem Franciszkańska 3 o Janie Pawle II, nadanym przez TVN, Gutowski wywołał istną burzę. Podobno swego czasu mówił, że należy do Pokolenia JP2 i był mocno związany z wiarą katolicką. Pisywał m.in. do wydawanego przez dominikanów katolickiego pisma W drodze oraz kato-lewicowej Więzi. Ale już po przejściu do TVN wydał książkę pt. Don Stanislao – Druga twarz kardynała Dziwisza, która sugerowała, że prawa ręka papieża Polaka tuszowała czyny pedofilskie wśród księży. 

Choć własna matka miała prosić syna, żeby tego nie robił, Gutowski w reportażu TVN Franciszkańska 3 stwierdził, że „Karol Wojtyła jeszcze jako metropolita krakowski wiedział o przestępstwach seksualnych popełnianych przez księży-pedofili i współuczestniczył w ich ukrywaniu, przenosząc księży do innych parafii”. Reportażysta twierdził, że ma na to dowody, dokumenty i świadków. 

W mediach zawrzało. Zarówno w tych komercyjnych, jak i publicznych, a jeszcze bardziej w niczym nieskrępowanych społecznościowych. Każdy usytuował się po tej lub drugiej stronie barykady. Z góry można było przewidzieć, że oskarżenia będą odrzucać takie pisma jak Gazeta Polska, Sieci, Do Rzeczy i Gość Niedzielny oraz kontrolowani przez PiS nadawcy publiczni (Polskie Radio i Telewizja Polska). Jednocześnie dla nikogo nie było zaskoczeniem, że dobiorą się do Jana Pawła: Gazeta Wyborcza, Polityka, Newsweek, Przegląd, TVN, Radio Zet i tym podobne media. Po nagłówku „Świętość nie chroni przed ślepotą” widać było, po której stronie ulokował się katolewacki Tygodnik Powszechny, któremu bliżej zawsze było do laickiego KOR-u niż do Kościoła.

Spór polityczny o Jana Pawła wkrótce dotarł na forum Sejmu, który sprawami historycznymi zazwyczaj się nie zajmuje. W nadanym przez Telewizję Polską orędziu do narodu polskiego marszałkini Sejmu Elżbieta Witek, druga osoba w państwie, płomiennie broniła Ojca Świętego: – Jan Paweł II jest tym zasadniczym ogniwem – światłem wolności. Kto próbuje ten płomień zgasić, spotka się z jasnym i twardym „nie”. Niech żyje Polska i pamięć o wielkim Polaku, bohaterze naszej wolności, św. Janie Pawle II. To nasza tożsamość, fundament i spoiwo. Nie dajmy się podzielić

Zaliczając biało-czerwoną flagę, orła białego, M.B. Częstochowską i św. Jana Pawła II do czołowych symboli polskości, marszałkini dodała: – Dziś, na podstawie spreparowanych komunistycznych donosów, chce się nam jeden z tych symboli zabrać, wierząc, że to nas podzieli. Służba Bezpieczeństwa próbowała zniszczyć Karola Wojtyłę, KGB próbowało go zabić. Nie udało się wtedy i nie uda się dziś.

Zupełnie inaczej widzi sprawę jeden z liderów dawnego, ultraprawicowego, Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego Stefan Niesiołowski, który następnie stał się posłem Platformy Obywatelskiej. Ostatnio powiedział Gazecie Wyborczej, że pomniki Jana Pawła II w całym kraju należy dyskretnie usunąć. Natomiast b. funkcjonariusz partii komunistycznej PZPR i późniejszy prezydent RP Aleksander Kwaśniewski powiedział TVN: – Był czas, kiedy stawiano Janowi Pawłowi II pomniki ponad miarę. I myślę, że dzisiaj ta zmasowana krytyka jest też ponad miarę!

TVP pokazała wideoklip, w którym Tusk jeszcze jako premier mówił: – Pośród ludzi, których znam, a znam ich tysiące, nigdy jeszcze nie poznałem osoby takiej jak Jan Paweł II, któremu ja – jak my wszyscy – jestem dozgonnym dłużnikiem. Jednak gdy zarządzono głosowanie nad uchwałą broniącą dobrego imienia Świętego, Tusk kazał swoim posłom je zbojkotować. Chyba daje to jakieś pojęcie o tym, który elektorat Koalicja Obywatelska (dawniej Platforma) będzie hołubiła podczas tegorocznej kampanii wyborczej.

Uchwała przeszła dzięki 271 głosom głównie posłów PiS, 43 było przeciw, głównie ekskomuniści i inna lewica, a 142 posłów nie głosowało – wśród nich 125 posłów klubu KO. Uchwałę poparła tylko jedna posłanka klubu KO – Joanna Fabisiak. Wszystko to jednak sporo mówi o naszym przeżartym popkulturą, czarno-białym, chwilami nawet komiksowym świecie. W tym przypadku sprawa sprowadza się do pytania: wiedział czy nie wiedział? Tuszował czy nie tuszował?

A mamy tu do czynienia z bardzo delikatną materią, pełną subtelnych niuansów i uwarunkowań. Zadenuncjowany ksiądz-pedofil jest pełen lęku i wstydu, kiedy musi się tłumaczyć swojemu biskupowi. Najczęściej wypiera się grzesznych czynów (co powie rodzina?!), przysięga, że to pomówienia. Albo skruszony przyznaje się i prosi o rozgrzeszenie, obiecując na wszystkie świętości, że to się już nigdy-przenigdy nie powtórzy. 

Niektórzy twierdzą, że należy wierzyć ofiarom. Ale z tym też różnie bywa. Na gorącym uczynku proboszcz łapie ministranta, który dobiera się do wina mszalnego w zakrystii, i odsuwa go od ministrantury. „Tak, to ja ci, klecho, jeszcze pokażę” i donosi, że proboszcz go molestował. Słowo przeciw słowu. A cóż dopiero w Ameryce, gdzie sprytnym adwokatom udało się wyciągnąć od wielu diecezji miliony dolarów na rzecz ofiar, oczywiście po potrąceniu sobie sutego honorarium. Na tym tle powstało wtórne zjawisko „me too” (mnie też molestowano). Bywało, że rzekome ofiary oskarżały o pedofilię także kapłanów dawno nieżyjących.

– Jeśli się będzie przeprowadzać poważne uczciwe badania historyczne, to nie mam cienia wątpliwości, że papież się obroni – uważa arcybiskup Łodzi Grzegorz Ryś. Zbiegiem okoliczności zwolenniczką dogłębnych badań takich spraw jest także b. komunistka, ateistka i zagorzała przeciwniczka Kościoła, lewicowa posłanka Joanna Seneszyn. Różni się od arcybiskupa nadzieją, że takie badania ostatecznie obalą pozytywny wizerunek Jana Pawła II. 

Problem molestowania nieletnich przez osoby duchowne istniał, zanim nastał Jan Paweł II, i nadal istnieje po jego śmierci. Dawniej uważano, że rozgłaszanie czynów pedofilskich siać będzie zgorszenie wśród wiernych, co podkopie świętość i moralny fundament Kościoła. Tym bardziej że wrogowie katolicyzmu i żądne sensacji tabloidowe media potrafią rozdmuchać te incydenty do niebywałych rozmiarów. W wielu kręgach utrwala się skojarzenie ksiądz = pedofil. Mnóstwo wiernych odcięło się od Kościoła. Obawy przed destrukcyjnym skutkiem rozgłosu się spełniły.

Jan Paweł II boleśnie przeżywał problem molestowania nieletnich w Kościele i robił co mógł, żeby go rozwiązać. Za jego pontyfikatu zaostrzono kary za takie czyny wśród kleru. Papież Polak nawet rozwiązał austriackie seminarium duchowne, w którym zagnieździli się homoseksualiści. Czy mógł zrobić więcej? Czy w świecie głodu, krwawych rewolucji, wojen i ludobójstwa, w świecie, w którym co roku morduje się za wiarę ok. 100 tys. chrześcijan, miał rzucić wszystko i zająć się wyłącznie pedofilią? Czy popełniał błędy zbyt pobłażliwie traktując księży, których ktoś oskarżył o nieobyczajne czyny wobec nieletnich? Tylko Bóg jeden nie błądzi!

Ostatnio swoistej sprawiedliwości stało się zadość. Opozycja liberalno-lewicowa, która chętnie oskarża Kościół o pedofilię, musiała się z nią zmierzyć na własnym podwórku. 15-letni syn platformerskiej posłanki Magdaleny Filiks ze Szczecina popełnił samobójstwo, a Tusk i jego towarzysze oraz wspierające ich media usiłowali winą za tragedię obarczyć „reżimowe” radio i telewizję. 

To miało odwrócić uwagę od wstydliwego faktu, że od trzech lat chłopak był molestowany przez Krzysztofa F., polityka Platformy, aktywistę LGBT i przyjaciela rodziny Filiksów. Okazało się jednak, że już ponad dwa miesiące wcześniej inny poseł KO, Piotr Borys publicznie podał informację pozwalającą zidentyfikować ofiarę, a media publiczne jedynie ją zacytowały.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze